[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeszcze bardziej skomplikowane?! Clare, zrezygnowana,
spuściła głowę. Jaką jeszcze okropną prawdę trzyma Jos w zanadrzu?
- Czy przed ślubem opowiedziałeś mi o tym? - spytała cicho.
- Tak, ale nie od razu.
122
RS
- Nie bałeś się, że będę chciała od ciebie odejść?
- Liczyłem na to, że starczy ci odwagi, aby zostać.
- Aha, czyli spodziewałeś się, że jestem z natury masochistką.
- Bo ja wiem... - Jos wzruszył ramionami. - Z drugiej jednak
strony coś nas połączyło, Clare. Podobny styl życia, upodobania i...
nie ma co ukrywać... namiętność.
- Jednak uciekłam od ciebie, Jos, i to w nocy, która miała być
naszą nocą poślubną. Dlaczego?
- Mówiłem ci już. Kiedy zobaczyłaś w akcie ślubnym moje oba
imiona, dotarło do ciebie, kim naprawdę jestem.
Tak, pomyślała Clare, tak musiało się stać. Nawet jeśli wtedy nie
znała jeszcze całej prawdy, musiała przeżyć szok. Na pewno
próbowała dowiedzieć się, dlaczego Jos ukrywał przed nią swoje
prawdziwe imię. Przypomniała sobie ich wspólne zdjęcia. Na
pierwszym, podczas zaręczyn, jest radosna, szczęśliwa, jak każda
kobieta, która wie, że połączy się z ukochanym mężczyzną. Na
drugim, po ceremonii ślubnej, jest smutna, zdenerwowana.
- Kiedy lecieliśmy do Stanów, prawie przez całą drogę nie
odezwałaś się ani słowem. Przywiozłem cię tutaj, wjechaliśmy na
górę. Powiedziałaś, że masz lęk wysokości...
- A ty powiedziałeś, że nie powinnam wychodzić za faceta, który
mieszka na ostatnim piętrze.
- Pamiętasz to? - spytał Jos, rzucając na Clare baczne spojrzenie.
- Nie wiem. Ale kiedy usłyszałam te słowa, wydawało mi się, że
przeżywam déjà vu. Jos, proszÄ™, mów dalej.
123
RS
- Byłaś bardzo zdenerwowana. Podczas kolacji, kiedy
Roberts zajęty był rozpakowywaniem naszych rzeczy, zapytałaś
mnie wprost, dlaczego ożeniłem się z tobą.
- Powiedziałeś prawdę?
- No, nie wszystko - przyznał z ociąganiem Jos - ale i tak był to
dla ciebie szok. Zdecydowałaś, że absolutnie nie będziemy spać
razem, bo musisz wszystko przemyśleć. Było bardzo pózno i nie było
sensu się spierać. Spałem więc w pokoju gościnnym. Rano musiałem
wpaść do biura, czekały na mnie jakieś tam papiery do podpisania.
Wyszedłem z domu, przekonany, że jeszcze śpisz. A kiedy wróciłem,
już cię nie było. To był szok. Nie spodziewałem się tak gwałtownej
reakcji.
Oczywiście, pomyślała gorzko Clare, bo byłeś przekonany, że
wyszłam za ciebie dla pieniędzy i dla tych właśnie pieniędzy gotowa
jestem przełknąć wszystko. Przeliczyłeś się, bo nie wiedziałeś, że
powód był zupełnie inny. Tak, Jos, kochałam cię, wiem to na pewno. I
właśnie dlatego nie mogłam z tobą zostać.
- W kieszeni marynarki znalazłem nasze paszporty. Oba, a więc
nie mogłaś opuścić Stanów. Nie wzięłaś ze sobą zresztą niczego,
żadnych ubrań, pieniędzy, zostawiłaś nawet pierścionek i obrączkę,
które mogłabyś spieniężyć...
Clare westchnęła w duchu. Jak ty nic nie rozumiesz, Jos!
Przecież to proste, tak właśnie się odchodzi! Bez żadnych
pierścionków czy obrączek, aby żadna nić nie łączyła z tym, którego
opuszcza siÄ™ na zawsze.
124
RS
- Z drugiej jednak strony, może lepiej, że nie wzięłaś. Biżuteria
zawsze prowokuje złodziei, mogliby zrobić ci krzywdę. Bałem się o
ciebie. Przecież ty nie znasz Nowego Jorku. Zupełnie nie wiedziałem,
co robić.
Clare spojrzała zdziwiona. Jos Saunders, wielki bankier, zawsze
pewny siebie, nagle bezradny?
- Zacząłeś mnie szukać, prawda?
- Oczywiście! Zadzwoniłem do prywatnej agencji
detektywistycznej i wynająłem najlepszych ludzi. Dałem im twoje
zdjęcie, sprawdzili hotele, pensjonaty i dworce. Bez skutku, to było
jak szukanie igły w stogu siana. Można było założyć, że wrócisz
sama, ale ja nie chciałem czekać, pragnąłem, żebyś jak najszybciej
wróciła do mnie. Wieczorem zacząłem sprawdzać szpitale. W Nowym
Jorku jest ich blisko sto pięćdziesiąt.
Na twarzy Josa, zwykle chłodnej, opanowanej, malował się teraz
niepokój. Znów przeżywał ten koszmarny dzień. Clare nagle
uzmysłowiła sobie, że jej zniknięcie było dla niego prawdziwym
ciosem. Chyba musiał czuć do niej coś więcej niż tylko zwykłe
fizyczne pożądanie. Ale co?
- Kiedy dowiedziałeś się, że wypadek nie był grozny, uspokoiłeś
siÄ™, prawda?
- Nie był grozny? Clare, przecież straciłaś pamięć! Poza tym
wszystko mogło się stać. - Jos pochylił się i dotknął dłonią jej
policzka. - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w biurze Ashleigh
Kent, nie mogłem oderwać oczu. Byłaś tak piękna...
125
RS
- Jak moja matka, tak? - przerwała szorstko. - A ponieważ
jesteśmy do siebie podobne, sądziłeś, że nasze charaktery też są
identyczne.
- Tak, w pierwszej chwili - przyznał szczerze. - Jednak bardzo
szybko zmieniłem zdanie.
- Jakie to dziwne, że cię nie poznałam.
- Siedemnaście lat to kawał czasu.
- Jos, skąd wiedziałeś, że pracuję w Ashleigh Kent?
- Isobel wspominała o tym. Wiesz, Clare, odniosłem wrażenie,
że chociaż nie mieszkałaś z matką, ona... bardzo cię kochała.
Nie przyszło mu łatwo wypowiedzieć pierwsze pozytywne
zdanie o Isobel. Clare poczuła ciepło w sercu, szybko jednak
opanowała się i wróciła do konkretnych pytań.
- Jos, czy poleciałeś do Anglii tylko po to, żeby spotkać się ze
mnÄ…?
- Nie, miałem jeszcze jedną sprawę. Los okazał się łaskawy.
Mogłem to załatwić właśnie przez agencję, w której ty pracowałaś.
Zamierzałem kupić pewną posiadłość, która znalazła się w ofercie
Ashleigh Kent. Wystarczyło więc tylko poprosić, aby posiadłość
pokazała mi panna Berkeley.
- Dalej wszystko poszło jak z płatka?
- No, nie bardzo. Nie rozpoznałaś mnie, to fakt, ale przecież w
każdej chwili mogłaś zacząć coś podejrzewać. Poza tym nie byłaś
łatwą zdobyczą, o nie! Wyczuwałem, że podobam ci się, i jako
mężczyzna, i pod względem zawartości portfela. Zachowywałaś się
126
RS
jednak z ogromną rezerwą. Wiedziałem, że muszę działać bardzo
ostrożnie.
- Kiedy postanowiłeś, że zostanę twoją żoną?
- Pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem.
- A więc miałam rację! - wykrzyknęła Clare, poczerwieniała z
oburzenia. - Brakowało ci mojej matki i kiedy zobaczyłeś mnie,
wymyśliłeś sobie, że ci ją zastąpię!
- Nonsens - obruszył się Jos.
- Jaki nonsens!? - ciągnęła Clare podniesionym głosem. -
Wszystko jest jasne. Widzisz we mnie tylko ciało, które pozwala ci
zaspokoić niespełnione pragnienie. I choć sam nie jesteś z tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]