[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dalej!
Rozdział 20
Tego dnia umizgi Erlinga do Tiril bardziej rzucały się w oczy niż kiedykolwiek
przedtem. Dziewczyna była trochę zażenowana, ale nie mogła zaprzeczyć, że jest
jej przyjemnie. Potrafiła natomiast zrozumieć nagłą, wręcz gorączkową sympatię,
jaką jej okazywał, szczególnie że wydawał się unikać Móriego. Nie można przy
tym oskarżać go o brak uprzejmości, co to, to nie. Erling zawsze miło rozmawiał
z przyjacielem i grzecznie odpowiadał na pytania.
Tiril jednak domyślała się, o co chodzi. Erling czuł się pewnie. Nie przywykł
do takiej sytuacji, był wszak poważanym, cieszącym się powszechnym szacun-
kiem kupcem. Tymczasem przerażała go tajemniczość Móriego. Ostatnie wyda-
rzenia to było stanowczo za wiele dla potomka hanzeatyckiego rodu.
Obawiał się także przywiązania Tiril do czarnoksiężnika. Starał się pozyskać
wyłączność na jej względy.
Tiril, odkrywszy Erlinga, nie bardzo wiedziała, co sądzić o jego zalotach.
Uważała, że są one trochę nie na miejscu podczas tej wyprawy. W innej sytu-
acji bardzo przyjemnie byłoby być traktowaną jak dama. Nie ukrywała też, że na
widok przystojnego młodzieńca serce, biło jej mocniej. Erling Mller był wszak
marzeniem wszystkich młodych panien i przyszłych teściowych.
Tiril zdała sobie sprawę, że i ona zaczyna o nim marzyć.
Wieczorem ku szczerej radości Erlinga dojechali do zajazdu. Dość już miał
wątpliwych przyjemności życia na łonie natury, dość mrówek, korzeni uwierają-
cych w biodro, lodowatej wody ze strumienia, ubrania sztywnego od brudu, potu
i kurzu, przesiąkniętego zapachem koni, pełnego końskiej i psiej sierści.
Dotarli do zajazdu Sundvolden. Wszyscy zdziwili się, że zajechali aż tak da-
leko. Niewiele już mieli przed sobą drogi do Christianii.
Nareszcie, Tiril! mówił Erling z rozpromienionymi oczami. Naresz-
cie będę mógł się tobą zająć w przyzwoity sposób! Ubierz się najładniej, jak mo-
żesz, zjemy porządny obiad.
Ubrać się elegancko? Tiril wyraznie się zmieszała.
Przecież ja nic nie mam!
Zabrałem z twego domu parę najładniejszych sukien. Idz do swego pokoju,
149
sama się przekonasz!
Pokojówka z zajazdu już zdążyła rozpakować bagaż dziewczyny. W przepast-
nej szafie rzeczywiście wisiało kilka sukienek. Dwie codzienne, jej własne, I. . .
Och, nie! jęknęła Tiril. Przecież to suknie Carli! W jedną nigdy nie
zdążyła się ubrać!
Była to przepiękna suknia z bladoniebieskiego jedwabiu, niezwykle pasująca
do delikatnej, anielskiej urody Carli. Ale nie dla Tiril!
W drugiej sukience jednak widziała Carlę wiele razy i była przekonana, że
nie będzie mogła jej włożyć. Przez chwilę stała, przyciskając materiał do twarzy
i wypłakując gorzkie łzy rozpaczy.
Potem odetchnęła głęboko, wykąpała się w balii z gorącą wodą i wytarła do
sucha świeżo umyte włosy.
No tak, te jej marne włosy! Carla miała złociste loki. Gładkie, włosy Tiril
przez ostatni rok nieco ściemniały, ale i tak rosły jak im się podobało. Nic nie
dało się z nimi zrobić.
Chwilę odpoczęła, a właściwie o mało nie zasnęła w wielkim, miękkim łóżku,
i zaraz nadeszła pora obiadu. Po długich rozterkach ubrała się w bladoniebieską
jedwabną suknię, wykończoną cieniutką koronką. Nie śmiała spojrzeć w lustro,
bo przed oczami stała jej wciąż prześliczna twarzyczka Carli, okolona jasnymi
lokami, do której ta suknia wydawała się wprost stworzona.
Przewiązała długie włosy wstążką w tym samym co suknia kolorze. Akurat
w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
To pokojówka przyszła spytać, czy Tiril nie potrzebuje pomocy.
Dziewka złożyła ręce z zachwytem:
Ach, jaka panienka śliczna!
Ja? odpowiedziała Tiril niemal opryskliwie, uważała bowiem, że jej
miejsce jest raczej wśród ludzi pokroju Ester.
Potem odwróciła się do lustra.
Ojej! Dech zaparło jej w piersiach.
Zobaczyła opaloną twarz i ramiona, które w kontraście z jasnobłękitną su-
kienką zdawały się jeszcze ciemniejsze. Oczy natomiast wyglądały na bardziej
niebieskie niż zwykle. Lśniące włosy niczym wodospad spływały na ramiona.
Nie mam pantofli zdołała jedynie bąknąć pod nosem.
Ależ nie, wypakowałam jedną parę. Tu stoją.
Nie jestem przyzwyczajona do takiego stroju westchnęła Tiril. Chłopię-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]