[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzn . Jestem także żeńskim antropologiem po szkole paryskiej, nie odbiegam więc
od normy.
Epatuje pani w swoich książkach erudycją, asocjacjami, konstrukcjami intelektualny-
mi. Czy pani zdaniem można kogoś uintelektualnić i podnieść mu IQ tak, jak zaraża się
wrażliwością?
Przed chwilą było, że epatuję erotyką, teraz, że intelektem. Czyżbym była ogólno-
ludzka? Czy można zarazić kogoś wrażliwością, tego nie wiem. Jedni są gruboskórni,
inni pozbawieni tej ochrony, obrzezani. SÄ… panienki i faceci, sypiajÄ…cy ze znanymi ludz-
mi, jakby wierzyli, że talent przenosi się drogą płciową.
Mówi się, że wrażliwość Gretkowskiej jest chora. Czy opowieści o godzinach spędza-
nych w dzieciństwie w zakładzie psychiatrycznym miejscu pracy pani mamy i do-
świadczeniach z narkotykami mają podsycać tego typu opinie?
Nie opowieści, tylko jedno zdanie w wywiadzie, kiedy poproszono mnie, bym opo-
wiedziała, kim są moi rodzice. Gdy zamykano z dopustu bożego przedszkole, moja
matka, jak większość kobiet, musiała coś zrobić z dzieciakiem. Przytrafiło się jej to
szczęście, że miewała pusty pokój, czyli izolatkę w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pra-
cowała, i mogła mnie w niej przechować. Jedne rodziny, jak Buddenbrookowie Manna,
przyciągają do siebie pieniądze, moja psychiatrię. Wszyscy najbliżsi pracują w psychia-
tryku. Nie jestem narkomanką. Eksperymentowałam z halucynogenami. Na pewnym
etapie również po eucharystii miewa się wizje, ostatnio nic nie brałam. %7łycie wewnętrz-
ne, do którego należą także halucynacje, jest tak osobiste, że nie rozumiem, co mogą do
tego mieć cudze opinie. Bywają recenzje ze snów?
Na zarzuty o pseudointelektualizm i erudytomanię odpowiada pani, że tylko głąb nie
wniknie w głąb, a krytyków nie będzie pani wyręczać w ich zadaniach. Nie daje pani zatem
kluczy ani drogowskazów do odczytania swoich książek. Dla kogo więc one są? Dla pani?
Rodzaj autoterapii?
78
To, że pani powtarza pseudointelektualizm , jest ceną, jaką płacę za świadome wy-
mieszanie tego, co wysokie (na poziomie głowy), z tym, co niskie , poniżej pasa. Dla
mnie nie ma różnicy w stylu, podobnie jak dla malarza używającego tej samej techniki
do namalowania całego aktu. Bycie pisarzem popularnym, bo czytanym, a zarazem eli-
tarnym, bo wymagającym pewnej wrażliwości czy erudycji, jest zadaniem, z którym
najlepszy narrator Duch Zwięty też miałby kłopoty.
Nie choruję na literaturę ani na życie, po prostu żyję i piszę, uciekając tym od bzdur.
Czy ucieczka przed głupotą jest autoterapią? A jeśli nie chcę się dać ukołysać zbioro-
wej halucynacji? Wharton zadedykował Polakom książkę, bo są tak rodzinni. Polacy
powinni z wdzięczności uznać Whartona za tatę narodu, bo Matkę Polkę już mają.
Wbrew pozorom swobody myślimy sloganami: gazetą, telewizją. Układamy się wzajem-
nie jak klocki lego, żeby pasować do schematów, trendów. Zwiat stał się światową wio-
chą, gdzie każdy może słuchać najlepszych kapel, a nie podróbek. Regionalny Niuniuś,
tutejsza trzeciorzędna gwiazda, jest wychwalany w dyktującej kulty i trendy Machinie
tak samo, jak Tricky. Sądzę, że to rolowanie czytelników w kabanoski. Zupełny pasztet,
mieszanie tego, co światowej klasy, z prowincjonalną tandetą, przeflancowaną i wyho-
dowanÄ… w rodzimej szklarni. Przypomina to internacjonalnÄ… metodÄ™ upijania siÄ™ ge-
nerała Kiszczaka: francuski koniaczek i dwa polskie piwka, żeby utrwalić. Utrwalić ten
upajający szumek wielkiego świata.
Tym bardziej dziękuję za rozmowę dla naszego pisma.
Rozmawiała Anna Bimer
Machina 1998, nr 7
Wszyscy jesteśmy nędzarzami
Napisała pani niesłychanie bogobojną książkę. Zwiatowidz rozpoczyna W imię Ojca ,
a kończy Amen .
To taki breweriasz albo brewiarz, którego formę przystosowałam do treści.
Ale pani opisuje świat, w którym religia ponosi porażki. Zwiadczy o tym wymowne
zdanie z pani książki: Zamiast Dalajlamy ludzie i tak wolą słuchać Reklamy . Podobnie
dzieje się i w innych krajach tradycyjnie uznawanych za religijne. Czy można mówić o kry-
zysie religii, nie tylko na Zachodzie, ale i na Wschodzie?
Trudno mi odpowiadać za całą ludzkość. Na pewno odradza się duchowość. Dla
mnie człowiek jest istotą religijną. Oczywiście, można sobie nie zdawać sprawy z tego,
że ma się duszę, ale człowiek często nie wie nawet, że ma tasiemca od duszy znacznie
konkretniejszego.
W Maroku, dokąd też pani dotarła, nadawanych przez telewizję recytacji Koranu mało
kto słucha. Tak dzieje się i gdzie indziej. Również w Polsce Telewizja Niepokalanów nie ma
szans z Atomie TV. Pani nie wartościuje tych zjawisk, nie ocenia ich.
Duch religijny krąży między ateizmem a fundamentalizmem. Uważam, że kto przy-
lgnął do fundamentów, nigdy nie dojdzie do dachu, skąd może podziwiać cały świat,
także Boga.
Człowiek jest religijny w swoich instynktach. To w nich zamyka się przyłbica kultu-
ry, tego wszystkiego, co mamy wyuczone. Jeśli wpada się w trans narkotyczny, cho-
robowy czy mistyczny widać, jak cofa się w nas wytresowane ego i skazani jesteśmy
na własne instynkty, demony. Tego demona można ugłaskać, ucywilizować, ale on nadal
żyje, pulsuje w naszym wnętrzu. Telewizja, gadżety, modlitwa nie widzę podziału na
ducha i materiÄ™, postrzegam raczej ducha materii.
Co znalazła pani na Wschodzie dla siebie samej?
To była moja pierwsza tak daleka podróż na Wschód i tam się kompletnie rozpa-
dłam. Przeszłam niemal psychozę, regresję. W Indiach miałam wrażenie, że spotykam
swoich przodków, że te dzwięki, muzykę od dawna mam w głowie. Przecież kilka ty-
sięcy lat temu byliśmy jednym plemieniem, z którego część powędrowała na Zachód,
a część na Wschód, zachowując swe rytuały. W Polsce zawsze bałam się jesienią dymów
unoszących się znad pól, tej kopcącej melancholii. Bałam się, że zaraz mnie porwie do
80
nieba, wciągnie ta smutna pustka. Być może ta pustka jest we mnie i zaczęła mnie rozsa-
dzać w Nepalu nad płonącymi trupami. Spadła ze mnie europatia , europejska otoczka
bezpieczeństwa. Co z tego, że mam jasną skórę, jasne oczy, zachodnie gadżety, skoro
w środku jestem samym instynktem, wpadającym w trans przy składaniu ofiar krwio-
żerczej bogini Kali? Niczym się nie różnię od Hindusów. Oni żyją bliżej ziemi i bliżej
nędzy. A nędzarzami tak naprawdę jesteśmy wszyscy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]