[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic nie mówiąc, odwróciłam się od nich. Szłam, przyjemność sprawiał mi gorący
wiatr wiejący w twarz i ciężar nowej bransolety na nadgarstku. Usłyszałam, jak Cornelius
przechodzi ulicę. Po chwili mnie dogonił.
Tylko przechodziłeś? spytałam, nie obracając się w jego stronę.
Rozmawialiśmy.
O czym?
O babkach.
Skinęłam głową i skręciłam za róg.
Uważa pani, że to prawda? spytał. %7łe babki postępują w taki sposób, no wie pani,
niczym branki... ponieważ boją się męskiej przemocy?
Odwróciłam się wreszcie i spojrzałam na niego.
O tym właśnie rozmawialiście?
Roześmiał się.
Pieprzyć to. Rozmawialiśmy o laskach, ogólnie. Przez chwilę mi towarzyszył.
Dokąd pani idzie? Nie zareagował, gdy plecak zsunął mu się z ramienia na łokieć. Po chwili
włożył do środka walkmana. Udawał, że jest zajęty, i najwyrazniej nie dostrzegał niczego
zdrożnego w tej sytuacji. A przecież spotkałam go mojego studenta kiedy czekał na mnie
o jedenastej w nocy na rogu ulic White i Chapel! Cornelius zapiÄ…Å‚ sprzÄ…czkÄ™ plecaka.
Więc dokąd pani idzie? spytał jeszcze raz.
Co tu robisz, Corneliusie?
Czekałem na panią.
Chcesz powiedzieć, że za mną szedłeś mruknęłam.
Obrócił czapkę daszkiem do przodu. Przybrał odpowiednią postawę, czyli, używając
jego słów: upozował się .
Jechałem tym samym pociągiem, co pani. Byłem w następnym wagoniku.
Zamierzałem odwiedzić moją babcię w Brooklynie, kiedy jednak wagonik zatrzymał się przy
ulicy Canal, zobaczyłem, że pani wysiada i też wysiadłem. Przerwał. Nie ma w tym nic
złego dodał.
No cóż odezwałam się powoli wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. Twoje
zachowanie z pewnością jest niewłaściwe.
Mam dla pani kilka ciekawych słów i już.
Udałam, że mu uwierzyłam, nadal jednak uważałam, że nie powinien był mnie śledzić.
A zwłaszcza nie powinien na mnie czekać trzy godziny! aby mi przekazać jakąś
informacjÄ™.
Może pani nie zechce ich zapisać, ponieważ to słowa, które określają... no, wie pani
stwierdził chytrze.
Co takiego? spytałam.
Pani wie.
Nie. O czym mówisz?
O słowach, które określają to, co pani nazywa seksem.
Chciałam zapytać, jakim słowem on określa seks. Byliśmy na rogu Broadwayu i ulicy
Franklina.
Słuchaj, Corneliusie powiedziałam. Sądzę, że powinieneś pójść do swojej babci,
czy gdziekolwiek... Nie potrzebuję twojej pomocy w pracy nad moim słownikiem.
Nie chcę iść do domu powiedział takim tonem, jak gdyby wreszcie mówił mi
prawdę. Zastanowiłam się, czy w końcu dowiem się, czego ode mnie chce.
Dlaczego? spytałam.
Przyszedł tam ten człowiek i przeraził moją babcię, wypytując ją o jakąś martwą
dziwkę. Powiedział też, że doszło do kolejnego morderstwa. Powiedział wręcz, że idzie na
morderstwo.
A co to ma niby znaczyć, że idzie na morderstwo ? spytałam.
Nie ma prawa zadawać mi pytań i już ciągnął rozdrażniony.
Ach, bo widzisz... chodzi o morderstwo. Zamordowano dziewczynę, która była
wtedy w barze. Dlatego policja chce z tobą rozmawiać.
W jakim barze? Nie chodzę do barów.
Byliśmy tam po zajęciach wyjaśniłam spokojnie, zapytując siebie, dlaczego
właściwie traktuję go tak cierpliwie.
Co z tego, kurde?
Barman mnie zna odparłam. Podał policji moje nazwisko.
Ale skąd znał moje? Po co mi, kurwa mać, to gówno?
Nie wiem, Corneliusie. Nie obchodzi mnie to. Powiedziałam detektywowi, że byłam
w barze z moim studentem.
Dotarliśmy do schodów prowadzących na stację metra.
Pojadę z panią do Greenwich oznajmił. Nie powinna pani o tej porze chodzić
sama po Szóstej Alei.
Zszedł za mną po schodach. Pociąg akurat wjeżdżał na peron. Szybko wsunęłam żeton,
a Cornelius przeskoczył barierkę i w ostatniej chwili znalezliśmy się w wagonie. Ogarnęło
nas poczucie triumfu, z pewnością nieco na wyrost w odniesieniu do złapania metra. Drzwi
zamknęły się za nami. W wagoniku znajdowało się sześć osób, wśród nich trzy zmęczone
kobiety, które wyglądały Jakby wracały do domu po wysprzątaniu całego biurowca na Wall
Street. Zauważyłam nowy afisz kolejowej poezji . Był to wyjątek z The Passionate Man s
Pilgrimage sir Waltera Raleigha. Obdarz mnie konchÄ… ukojenia .
Cornelius uśmiechnął się do mnie, a ja zastanowiłam się, czy przypadkiem nie uważa
mnie za bezradną, słabą kobietkę, i po sekundzie uświadomiłam sobie, że rzeczywiście taka
jestem. Mogłam oczywiście wyskoczyć z pociągu na następnym przystanku, znalezć jakiegoś
gliniarza i poskarżyć się, że pewien młody człowiek upiera się, by dla mojego bezpieczeństwa
towarzyszyć mi w drodze do domu. Doświadczenie mogłoby się okazać interesujące.
Nie rozmawialiśmy. Staliśmy, ponieważ sądziłam, że taki układ zapewnia nam obojgu
wygodę, a nawet pewną zażyłość; kołysaliśmy się wraz z pociągiem, odchylając lekko kolana
jak wszyscy pasażerowie metra. Pociąg zatrzymał się przy placu Astor. Wysiedliśmy.
Dlaczego na tamtym murze umieszczono wizerunek dupy? spytał. Był tuż za mną.
Wiem, że pani wie dodał.
Wiedziałam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]