[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mortimera.
- W rzeczy samej - odrzekł. - Jest nieco starsza od pani i ma niemałe doświadczenie.
- Chętnie ją poznam. Czy sir Hector będzie nas oczekiwał w Regent's Park?
- To możliwe, ale wydaje mi się, że będzie raczej wolał powitać wszystkich w domu
na mecie.
- Czy to jego dom?
- Niezupełnie... Właściwie dom należy do jednego z moich przyjaciół, który akurat
wyjechał na północ kraju - odparł sir Mortimer - ale zawsze, nawet gdy jest nieobecny,
pozwala mi korzystać ze swojej gościny.
- Bardzo to uprzejme z jego strony - zauważyła Malvina.
- Dzięki jego uprzejmości czeka panią bardzo smaczny obiad.
Tak rozmawiając dotarli do Regent's Park.
Malvina była nieco wzburzona i lekko oszołomiona, zorientowawszy się, że
oczekiwała ich znaczna grupa kibiców.
Jedno spojrzenie na konie lady Laker oraz faeton, który miały ciągnąć, powiedziało
Malvinie, że zwycięstwo nie będzie łatwe.
Sama lady Laker stanowiła dla dziewczyny pewną niespodziankę.
Musiała mieć, zdaniem Malviny, jakieś dwadzieścia siedem, może dwadzieścia osiem
lat.
Była bardzo atrakcyjną kobietą, choć w nieco intrygującym stylu. Umalowana była i
upudrowana, niemal jakby zamierzała dawać przedstawienie w teatrze. Rude włosy miała
ponad wszelką wątpliwość farbowane, a ich kolor podkreśliła jeszcze zielonym czepeczkiem
z niesamowitą ilością piór. Jej lśniąca amazonka w tym samym kolorze ozdobiona była
dziesiątkami guzików oraz obszyta białą taśmą.
Lady Laker powitała sir Mortimera okrzykiem zachwytu i bez żadnego skrępowania
ucałowała go w oba policzki. Następnie przedstawiono jej Malvinę.
- Naprawdę pani ma być moją przeciwniczką? - zdziwiła się lady Laker. - Wygląda
pani tak młodo, że trudno uwierzyć, by potrafiła powozić czymś większym od dwukółki
zaprzężonej w kucyka.
Malvina nie była pewna, czy powinna tę uwagę odebrać jako komplement.
Na wszelki wypadek odpowiedziała uśmiechem.
- Ma pani wspaniałe konie! - rzekła.
- Już mój staruszek zadbał o to - odparła lady Laker. - Ma nadzieję zrobić na tym
wyścigu straszną forsę.
Malvinę zdumiała taka odpowiedz, ale nim zdołała rozwiać własne wątpliwości,
otoczyła ją grupa wyelegantowanych dżentelmenów, którzy chcieli być jej przedstawieni.
Wszyscy zachowywali się, jak na jej gust, zbyt familiarnie w stosunku do lady Laker.
Nagle się zorientowała, że przyjmowane są zakłady, która z nich zostanie
zwyciężczynią.
Pozostało jej tylko mieć nadzieję, iż lord Flore się o tym nie dowie. Jeżeli gniewał się
za to, że jej imię pojawiało się w księdze zakładów u White'a... tym razem byłoby znacznie
gorzej.
- Stawiam na ciebie, dziewczyno - usłyszała, jak jeden z dandysów mówi do lady
Laker. - Jeśli przegram ostatnią koszulę, skręcę ci kark!
- Nic się nie przejmuj! - odparowała lady Laker. - Nigdy dotąd nie uległam w
wyścigu, nie przegrałam zakładu i nie straciłam mężczyzny!
Jej odpowiedz skomentowały głośne wybuchy śmiechu.
Malvina wcale się nie zdziwiła, kiedy sir Mortimer poprowadził ją od tego
towarzystwa w kierunku faetonu.
Obie zawodniczki miały jechać zupełnie same, nawet bez parobka na skrzyni. Dopiero
w innych powozach mieli za nimi podążać kibice. Malvina uświadomiła sobie, że cała
kawalkada będzie tworzyła niemały orszak.
Niektórzy dżentelmeni z klubów z ulicy Saint James mieli jechać śladami
zawodniczek w bardzo wysokich faetonach. Przy ich pojazdach ten, którym miała powozić
Malvina, wyglądał jak karzełek.
Nigdzie nie było śladu sir Hectora.
Sędzia, starszy i najwyrazniej doświadczony w takich sprawach mężczyzna, wyjaśnił
Malvinie oraz lady Laker zasady wyścigu.
- Absolutnie nie wolno ingerować w sposób jazdy przeciwniczki - oznajmił. - Macie
się trzymać głównej drogi, która wiedzie prawie całkiem prosto stąd do Potters Bar.
- A jeśli się zgubimy? - zapytała Malvina.
- Nie ma takiej możliwości, panno Maulton - odparł sędzia z całym przekonaniem. -
Już czekają na trasie specjalni przewodnicy, którzy mają panie uchronić przed omyłkowym
skręceniem. - Uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Kiedy dotrą panie do Potters Bar, odnajdą dom po drugiej stronie miasteczka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]