[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała ze smutkiem.
- Pieniądze nie miały znaczenia. Umarli szczęśliwi, mając siebie
nawzajem. To było cenniejsze od pieniędzy.
- Pocałował ją w czubek nosa. - Ale nie zrozum mnie zle, skarbie.
Zamierzam cieszyć się moim spadkiem. Wybudować ranczo i dom, i
utrzymywać cię w sposób, do jakiego przywykłaś.
- Gdybyś mnie poprosił, zamieszkałabym z tobą nawet w namiocie.
Chociaż muszę się przyznać, że sama mam niezły fundusz powierniczy po
dziadkach. Nie głodowalibyśmy.
- Tak? - uniósł brew. - Powinienem ożenić się z tobą pierwszego dnia
i zaoszczędzić czas.
- Owszem, powinieneś - oznajmiła, po czym spojrzała na niego z
troską. - A co z Sethem i Lizzie? Znalazłeś ich?
132
RS
- Chyba jesteśmy blisko odnalezienia Setha, ale do odszukania Lizzie
musiałem wynająć detektywa. Oboje zrobią ze swoimi funduszami, co
zechcą, oczywiście jeśli ich znajdziemy.
- Jeśli? Myślisz, że może się nie udać?
- Grace, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. - Znowu ją pocałował. -
Ale z tobą, kochanie, nie boję się niczego.
yrebaki trąciły Randa od tyłu, popychając go w stronę Grace.
Ze śmiechem chwycił ją w ramiona.
- Mówiłem ci już, jak seksownie wyglądasz w tej sukience? -
mruknął.
- Tobie też nie najgorzej w garniturze, Blackhawk.
- Jak długo potrwa jeszcze ta cała impreza?
- Niedługo - szepnęła, po czym zarzuciła mu ręce na szyję i
pocałowała długo i gorąco.
Szeptem opowiedział jej, co zamierza zrobić z nią pózniej, i poczuł,
jak zadrżała, słysząc jego słowa. Przytulił ją mocno.
Trzeba było dwudziestu trzech lat i miłości niezwykłej kobiety,
jednak Rand Blackhawk wiedział, że nareszcie odnalazł szczęście i spokój.
133
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]