[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dawida przed zmiażdżeniem nosa. Zdumiony, chwycił A. J. za nadgarstek.
- Zawsze w ten sposób witasz gości, A. J.?
- Do jasnej cholery! - Uczucie ulgi sprawiło, że przycisk wypadł jej z ręki. -
Przestraszyłeś mnie, Brady. Jakim prawem zakradasz się, i to o tak wczesnej porze?
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. Po prostu wcześnie wstałem.
Ponieważ trzęsły jej się kolana, musiała usiąść.
- Różnica polega na tym, że to moje biuro. Mogę się tutaj zakradać, kiedy mi się
podoba. Po co przyszedłeś?
- Może nie mogłem się obejść bez twojego błyskotliwego towarzystwa?
- Nie chrzań!
- No dobrze, lecę do Nowego Jorku na plenerowe zdjęcia. Będę tam kilka dni, więc
chciałbym, żebyś przekazała Clarissie wiadomość. - Kłamał, ale gdy tylko się obudził,
wiedział, że przed wyjazdem koniecznie musi zobaczyć A. J. Oczywiście gdyby się do tego
przyznał, wyrzuciłaby go na zbity łeb.
- Zwietnie. - Wstała i sięgnęła po notatnik. - Chętnie przekażę wiadomość. Ale na
przyszłość pamiętaj, że niektórzy ludzie strzelają do takich, którzy zakradają się do firm poza
godzinami pracy, a sądy uznają to za działanie w obronie własnej.
- Drzwi były otwarte, a w recepcji nie było nikogo, więc chciałem sprawdzić, kto tu
jest i zostawić ci kartkę.
- Co to za wiadomość, Brady?
Nic jeszcze nie wymyślił. By zyskać na czasie, zaczął oglądać wymuskany pastelowy
gabinet.
- Przyjemne miejsce. - Wszystko było starannie poukładane, jak pod sznurek. - Lubisz
porzÄ…dek, prawda?
- Tak. - Niecierpliwie postukała ołówkiem w notatnik. - Więc co mam przekazać
Clarissie?
- Jak ona się ma, skoro już o niej mówimy?
- W porzÄ…dku.
Zaczął studiować jedyny wiszący na ścianie obraz. Był to spokojny, kojący pejzaż
morski.
- Pamiętam, że niepokoiłaś się o nią, gdy wybierała się na kolację z Aleksem.
- Spędziła uroczo czas - mruknęła A. J. - Oznajmiła mi, że Alex Marshall jest
dżentelmenem w każdym calu i że ma fascynujący umysł.
- To ciÄ™ niepokoi?
- Clarissa nie spotyka się z mężczyznami. - Czując się idiotycznie, rzuciła notatnik na
biurko i podeszła do okna.
- A gdyby chodziła na randki, czy byłoby w tym coś złego?
- Nie, nie, oczywiście. Tylko że...
- %7Å‚e co, Auroro?
Nie powinna dyskutować o matce, ale tak niewiele osób wiedziało o ich
pokrewieństwie, więc nie mogła się powstrzymać.
- Głos jej się zmienia, wpada w euforyczny nastrój, kiedy o nim mówi. Spędzili razem
niedzielę, pływali jachtem. Clarissa nigdy dotąd nie postawiła nogi na pokładzie łodzi.
- A więc próbuje czegoś nowego.
- I właśnie tego się boję... Jesteś w stanie wyobrazić sobie własną matkę, która
przeżywa pierwsze zauroczenie, czyli wstęp do zakochania?
- Nie. - Pomyślał o statecznym związku swoich rodziców. Matka gotowała obiady i
przyszywała ojcu guziki, on zaś wyrzucał śmieci i naprawiał toster. - Nie mogę sobie
wyobrazić.
- Więc dowiedz się, że nie jest to zbyt przyjemne. A poza tym, co ja wiem o tym
facecie? Och, jest gładki i układny, prawdziwy przyjemniaczek - zakpiła. - Z tego co wiem,
był taki gładki i układny wobec połowy kobiet w południowej Kalifornii.
- Jezu, AJ! - Dawid stanął obok niej przy oknie. - Mówisz jak zatroskana i
rozgniewana na nastoletnią córkę matka. A przecież Clarissa wspaniale potrafi rozpoznać
ludzkie charaktery.
- Nic nie rozumiesz. Emocje mogą zablokować jej zdolności, zwłaszcza gdy w grę
wchodzi coś poważnego.
- Jeśli to prawda, może powinnaś przyjrzeć się swoim emocjom. Może część z nich
ulokuj gdzie indziej, daj matce trochę luzu i pomyśl o sobie.
- Moje uczucia i emocje zaczynają się i kończą na Clarissie.
- I nigdy nie zastanawiałaś się nad swoimi potrzebami? Emocjonalnymi, fizycznymi?
- Dlaczego na mnie naciskasz? - zapytała. Płonęły jej oczy. Zbyt wyraznie pamiętała
dzisiejszy sen.
- Bo chcę ciebie. - Stał blisko, na tyle blisko, by dotarł do niego jej delikatny i jakże
zniewalający zapach. Na tyle blisko, by wyraznie widzieć w jej oczach podejrzliwość. - Chcę
się z tobą kochać, i to długo, w zacisznym miejscu. Kiedy skończymy, może dowiem się,
dlaczego we śnie nie przestaję o tobie marzyć.
Suchość w gardle stała się bolesna, a jej dłonie były jak z lodu.
- Już ci mówiłam, nie puszczam się na lewo i prawo.
- To dobrze... - Usłyszał dzwięk otwieranych frontowych drzwi. - Wygląda na to, że
zaczyna się dzień pracy. Jeszcze tylko jedna uwaga, A. J. Jestem gotów negocjować
wszystko, co zechcesz, ale przede wszystkim będę zmierzać do tego, by spędzić z tobą więcej
niż jedną noc. Przemyśl to sobie.
- Spadaj, Brady - syknęła.
- Jak każesz, pani. - Uśmiechnął się.
- Brady.
Odwrócił się z ręką na klamce.
- Tak, Fields?
- Nie zostawiłeś wiadomości dla Clarissy.
- Naprawdę? - Znów się uśmiechnął. - Więc pozdrów ją ode mnie. Do zobaczenia.
Dawid wrócił do hotelu tak pózno, że nawet nie wiedział, która jest godzina. Pobyt w
Nowym Jorku przeciągnął się do trzech dni. Był szalenie pracowity i owocny. Wizyta w
Danjason Institute of Parapsychology zaskoczyła go. Nie przypuszczał, że z taką powagą
można traktować nadnaturalne zjawiska. Aż dziw, że tak wielu naukowców zajmuje się
telekinezą, czyli wpływaniem na zjawiska fizyczne za pomocą sił psychicznych. Badania i
wnioski opracowywano według ściśle naukowych zasad, a wysokiej klasy specjalistyczny
sprzęt i świetnie wykształcony, inteligentny personel dawały gwarancję wysokiej
wiarygodności.
Kolejny wywiad przeprowadził na Wall Street z trzydziestoletnim maklerem o
parapsychologicznych właściwościach. Mężczyzna nie ukrywał, że grając na giełdzie, nieraz
wykorzystywał swoje zdolności i że dzięki temu stał się multimilionerem. Twierdził, że jest to
taka sama umiejętność jak czytanie, pisanie czy liczenie. Percepcję pozazmysłową uważał za
takie samo narzędzie pracy co komputer czy szybki system zdobywania informacji.
Nauka, biznes, osiągnięcie.
Pomyślał o Clarissie. Ona nie rozwodziła się nad skomplikowaną technologią, nie
podpierała się rachunkiem prawdopodobieństwa, nie dyskutowała o hossie czy bessie. Ona po
prostu mówiła, bezpośrednio i wprost. Nieważne, jaka była jej siła...
Pomyślał, że może za bardzo się w to wszystko angażuje. Przecież pojedynczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]