[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Å‚em wypadek.
L R
T
- Pamiętam - powiedziała Megan.
Jak mogłaby zapomnieć? To było wtedy, kiedy ich drogi z Joshem nieoczekiwanie się
zbiegły. I ta droga prowadziła tylko w jednym kierunku, wprost ku nieszczęściu.
- Ja nic nie pamiętam - stwierdził ze smutkiem chłopiec. - Byłem nieprzytomny.
- I właśnie to musisz teraz udawać. - Ojciec chłopca pomagał ratownikowi zakładać koł-
nierz na szyję chłopca. - I nie chichocz. To poważna sprawa.
- Okej. - Jem leżał płasko na noszach, miał zamknięte oczy, jęczał.
W drzwiach prowadzących do głównej strefy reanimacyjnej pojawił się Josh.
- Zespół reanimacyjny wzywany przez pager - ogłosił. - Na mój sygnał te drzwi zostaną
otwarte i od tej chwili będziemy mierzyć rzeczywisty czas interwencji.
Wygląda na spiętego, pomyślała Megan. Nic dziwnego, zważywszy na liczbę obserwa-
torów. Wiadomości szybko się rozchodzą. Oprócz kierownictwa szpitala i pracujących w nim
lekarzy byli również lekarze pierwszego kontaktu oraz dziennikarz z miejscowej gazety z foto-
reporterem.
Josh nie był rozbawiony aktorskimi popisami Jema.
- Te efekty dzwiękowe nie są potrzebne - zwrócił się do chłopca. - Możemy to zrobić bez
twoich jęków, dobrze?
W minutę czy dwie pózniej usłyszeli, jak Jem liczy.
- Trzy, dwa, jeden...
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Megan podążyła za noszami, które zostały niby to
wniesione z karetki. Ratownik zaczął zdawać relację lekarzowi, opisując wypadek, w którym
dziecko zostało uderzone przez pędzący samochód.
Zespołem medycznym składającym się z lekarzy, stażystów, pielęgniarek i techników
kierował doktor Ben Carter. Zażądał następnego badania, gdy tylko pacjent znalazł się w łóżku.
Josh nadzorował każdy ruch swojego zespołu. To on reżyserował ten scenariusz.
Silne tętno obwodowe. yrenice jednakowe i reaktywne. Tkliwy brzuch. Złamanie kości
udowej.
Chłopca podłączono do kroplówki. Ben zlecił testy krwi i prześwietlenie.
- Szyja, brzuch i miednica - powiedział. - Tomograf w pogotowiu.
Pielęgniarka sprawdzała linie telefoniczne. Technicy radiolodzy manewrowali sprzętem.
Wszyscy mieli na sobie fartuchy ochronne, choć oczywiście nie było prawdziwego promienio-
wania. Przeprowadzali próbę, by sprawdzić, czy wszystko będzie działać sprawnie.
L R
T
Josh podszedł bliżej.
- Rentgen miednicy wykazał złamania - oznajmił. - Wasz pacjent stał się niespokojny i
utracił orientację. Dwa razy wymiotował. Częstość uderzeń serca wzrasta, ciśnienie spada.
Ben skinął głową.
- Zaintubujemy go i przewieziemy na tomografiÄ™.
Teraz będą mieli okazję się przekonać, jak sprawdza się ustawienie wyposażenia doko-
nane przez Megan. Wstrzymała oddech, dopóki nie stało się jasne, że wszystko działa jak w
zegarku. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Dziennikarz też był pod wrażeniem, nie przerywał
notowania. Fotoreporter pstrykał zdjęcie za zdjęciem.
Dlaczego Josh nie wyglądał na szczęśliwego? Obojętnie przyjmował gratulacje.
- Trzeba jeszcze poczynić ostatnie poprawki - rzekł do kogoś. - Przed oficjalnym otwar-
ciem wszystko musi być zapięte na ostatni guzik.
- Kiedy to nastąpi, panie doktorze? - spytał reporter.
- Możliwie jak najszybciej. Proszę spytać doktor Phillips. To ona kieruje tym projektem.
- A czy to prawda, że na otwarciu oddziału będzie ktoś z rodziny królewskiej, żeby prze-
ciąć wstęgę? - dopytywał się dalej reporter. - Może nawet królowa albo William i Kate?
- O to proszę spytać doktora White'a - odparł z uśmiechem Josh.
Reporter jednak był już zajęty czymś innym. Za Joshem siedział na łóżku Jem, zdzierając
z szyi kołnierz.
- Było super! - zawołał. - Mogłem odrobinę otworzyć oczy i obserwować wszystko przez
rzęsy. Wyglądałem na nieprzytomnego, prawda, tatusiu?
- Oczywiście. Dobra robota, synu - pochwalił chłopca Nick. - Nie bałeś się, prawda?
- Nie.
- Jak masz na imię? - spytał reporter. - I ile masz lat? Możemy ci zrobić zdjęcie?
- Jasne. Założę kołnierz.
- Nie trzeba. Trzymaj go w ręce. Twego tatę też sfotografujemy. Pan jest doktorem Tre-
mayne? Co pan myśli o nowym oddziale?
Megan postanowiła się wymknąć. Dlaczego Josh chce jej przypisać wszystkie zasługi?
Cały projekt jest przecież jego dzieckiem. Wszyscy to wiedzą. Marzył o tym od lat. Czyżby nie
był zadowolony z dzisiejszej prezentacji? A w ogóle to gdzie on jest?
L R
T
- Josh? - Ben Carter wzruszył ramionami, gdy go zagadnęła na korytarzu. - Nie widzia-
łem go. Może jeszcze prowadzi jakieś rozmowy. Dobrze poszło, prawda, Megan? Dobra robo-
ta.
Zostawi Joshowi wiadomość na biurku, postanowiła. Jeśli ma jakiś problem, będzie mógł
do niej przyjść porozmawiać. Tymczasem zastała go w gabinecie. Rzucił jej piorunujące spoj-
rzenie.
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziała chłodnym tonem. - Nie przypuszczałam,
że cię tu zastanę. Chciałam ci zostawić wiadomość.
- Po co? Bo nie stać cię na to, żeby porozmawiać ze mną w cztery oczy?
- Nie bądz śmieszny - żachnęła się. - Myślałam, że może rozmawiasz z kimś ważnym
albo udzielasz wywiadu do gazety. - Jego spojrzenie działało jej na nerwy. Nie zrobiła przecież
nic złego. - Co się z tobą dzieje, Josh?
- Nie rozumiem pytania.
- Wstałeś chyba lewą nogą czy coś w tym rodzaju. Jesteś wściekły.
- A żebyś wiedziała. - Przeszedł przez gabinet i zatrzasnął drzwi. - Nie możesz tego zro-
bić - wybuchnął, stając na wprost niej.
- Czego nie mogÄ™?
- Wyjść za Charlesa.
Zabrakło jej tchu. Uświadomiła to sobie sama w chwili, gdy poprzedniego wieczoru zo-
baczyła obu mężczyzn stojących obok siebie w salonie. Swego kochanka i swego przyjaciela.
Swoją przeszłość i swoją przyszłość.
Bezpieczeństwo i... niebezpieczeństwo.
Charles oczywiście wiedział o tym od samego początku, chwała mu, ale czekał, aż sama
siÄ™ ocknie.
Czy ma powiedzieć Joshowi, jak było naprawdę z tymi zaręczynami? I że nie jest to już
realistyczne rozwiÄ…zanie?
Nie. Do licha. Jakie on ma prawo tak na nią patrzeć? Jakim prawem mówi jej, co może, a
czego nie może robić? Milczała. Wytrzymała jego wściekłe spojrzenie.
Serce waliło jej tak, że omal nie wyskoczyło z piersi. Na pewno było to widoczne. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]