[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmuszam. Chodzi tylko o to, że...
- Kocham cię - dokończył za nią.
- Tak. - Spróbowała się uśmiechnąć. - Można powie
dzieć, że przekroczyłam pewne granice. Nie chciałam o tym
mówić, ale czułam, że powinnam. Masz prawo wiedzieć, co
jest grane. Chociaż to dziwne dowiadywać się o tym w takich
okolicznościach, kiedy masz dom pełen ludzi.
- Którzy stoją teraz z nosem przyklejonym do szyby
i cieszÄ… siÄ™ tak samo jak ja.
- Kto...? - Odwróciła się. spłonęła rumieńcem, po
czym szybko się cofnęła. - Boże! Już sobie idę. Nie mogę
w to uwierzyć, że byłam zdolna do czegoś takiego. - Pod
niosła rękę i nagle zobaczyła na palcu pierścionek! Osłu
piała. Sebastian zrobił krok w jej stronę.
- Dałem ten kamień Morganie. To był mój najcenniej
szy skarb. Poprosiłem ją, żeby kazała zrobić pierścionek.
Dla ciebie. Dla ciebie - powtórzył, czekając, by Mel pod
niosła na niego wzrok. - Bo byłaś jedyną kobietą, która
miała go nosić. Jedyną kobietą, z którą chciałem dzielić
życie. Dwukrotnie wkładałem ci go na palec i za każdym
razem była to obietnica. - Wyciągnął rękę. - Nikt nigdy
i nigdzie nie będzie cię bardziej kochał.
Mel miała już suche oczy. Ogarnął ją błogi spokój.
- NaprawdÄ™?
- Nie, Sutherland - powiedział. - Usta drgnęły mu
w uśmiechu. - Nie widzisz, że kłamię?
Rzuciła się ze śmiechem w jego ramiona.
- Nie wykręcisz się, mam świadków. - Spontaniczne
oklaski, dobiegające z kuchni, sprawiły, że znów się roze-
252 URZECZONA
śmiała. - Kocham cię, Donovan. Zrobię wszystko, żebyś
miał ciekawe życie.
- Wiem. - Pocałował ją po raz ostatni, a potem, chwy
tając ją za ręce, powiedział: - Wracajmy teraz do mojej
rodziny. Od rana czekaliśmy tylko na ciebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]