[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzicami, o pogwałcenie klasztoru, o świętokradzkie śluby, o przeniewierstwa i zdrady, a gdy
przyszło do ostatnich lat życia, w tych słowach zeznał winę, o którą go nikt z obecnych po-
sądzić nawet nie śmiał.
- Widzicie we mnie - rzekł na ostatek - zabójcę Stefana Wilczury! Oto sam, dobrowolnie
zeznaję, żem go zdradą zabił, i wydaję się w ręce wasze, duszę moją polecając miłosierdziu
Bożemu, ciało zdaję sprawiedliwości ludzkiej. Odstawcie mnie do sądu, niech sąd i miecz uka-
rzą, aby Bóg mógł przebaczyć! Krew za krew, życie za życie!
Położenie kapłana i obecnych było nadzwyczajne, nie wiedzieli, jak sobie począć, czy go
słuchać i wierzyć mu, czy to wszystko wziąć za szał i gorączkę, ale doktor uląkłszy się tragedii
siadł na kałamaszkę i z historią tą pierwszy poleciał do miasteczka. Ledwie z wózka zsiadłszy,
pobiegł zaraz z relacją do podsędka, podsędek posłał po Turzona, po znajdujących się w
miasteczku przyjaciół Wilczury i co żyło, zbiegło się natychmiast słuchać, podziwiając palec
Boży w tej sprawie. Uradzono zgodnie jechać na miejsce i wskutek publicznego wyznania
uwięzić naprzód winowajcę, aby oprzytomniawszy i rozmyśliwszy się nie uciekł.
Pomimo pośpiechu i ponagleń Turzona, kierującego tą wyprawą, nim się urząd dowiedział,
nim środki obmyślano, nim się komenderowani wybrali, połowa dnia upłynęła i wieczór już
był, gdy na żydowskich brykach dopadli sądowi do dworu w Krasnem.
Tu już w pierwszej izbie na katafalku spoczywało ostawione świecami ciało nieboszczki,
przy nim siedziały kilka bab i diaczek odśpiewujący modlitwy, a w nogach tapczanu leżał
krzyżem Hawnul, ze związanymi grubym sznurem rękami, sam się bowiem sługom swoim
52
skrępować kazał na znak winy i pokuty.
Przybyli poklękli, pomodlili się u ciała, ale zaledwie wieczny odpoczynek podmówić
potrafili, Hawnul, który ze szmeru i ruchu przybycia ich się domyślił, zerwał się na nogi i
głosem wykrzyknął:
- Oto mnie macie! jestem zabójca Stefana Wilczury! Sam wydaję się w ręce wasze, Bóg
dotknął twarde grzeszne serce moje, bierzcie i karzcie mnie, abym duszę ocalił. Zmierci
proszę, śmierci żądam chrześcijańskiej! Nie folgujcie mi i wezcie nienawistne życie.
Najzajadlejszych nieprzyjaciół tak przeniknął ten głos dochodzący ich od katafalku, że już
nie mieli serca więcej się znęcać nad nieszczęśliwym; umilkli, czując się wzruszeni litością.
- Tak! - dodał Hawnul przerywając uroczyste milczenie. - Jam zabójca Wilczury, zabójca
żony i dziecięcia, jam występny, jam zbrodzień, bierzcie mnie i wydajcie katowi, jakom
zasłużył, drzyjcie pasy ze mnie, utnijcie głowę toporem. O jedną tylko proszę łaskę, choć i tej
nie jestem godzien. Niech związany i skuty jak zbrodniarz pójdę jeszcze to drogie i niewinne
ciało odprowadzić na miejsce wiecznego spoczynku.
Nikt się do niego nie odezwał. Po chwili pachołkowie sądowi ujęli dobrowolnie się im
zdającego winowajcę. Pogrzebem i całym obchodem sam już się %7łużel zatrudniał, który, jak
powiada, mało nie oszalał wśród tych wypadków, tracąc głowę, przytomność i siły. Hawnula
tymczasem w izbie strzeżonej zamknięto, a ciału nazajutrz sprawiono pogrzeb przystojny.
Ogromna moc ludzi z miasteczka i wsi sąsiednich zbiegła się nań, zwabiona odgłosem
dziwnych zeznań dziedzica Krasnego, powiększonych trójnasób przez ciekawych, co je
powtarzali. Urzędnicy, duchowieństwo sproszone, sąsiedzi, wieśniacy szli długą za wozem
żałobnym procesją, a tuż za trumną z zakutymi żelaznym łańcuchem rękami, z obnażoną
głową, w prostej sukmanie, wedle własnego życzenia, szedł zabójca, otoczony pachołkami.
Nad mogiłą upadł biedny pod ciężarem rozpaczy i boleści, tak że go na rękach stamtąd
wynieść i na wóz włożywszy wprost do więzienia odwiezć musiano.
Dwór w Krasnem opustoszał od tej chwili. W miasteczku odegrały się ostatnie sceny tego
dramatu, przed zgromadzonym sądem zeznał zabójca winę publicznie i na gardło osądzony
został. Nie pozwolił w sprawie swojej stawać żadnemu obrońcy i wyrok przyjął z pokorą na
klęczkach.
- Do wyroku tego - rzekł po chwili namysłu - jeśli mi wolno jedno mej woli rozporządzenie
dodać, uczyńcie sędziowie, jako was błaga skazany. Spełni się nade mną sprawiedliwość,
przykładem będę dla zatwardziałych, ale pamięć krótka. Chcę, bym pokutował po zgonie i nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]