[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było bardzo czyste, nie walały się tam żadne śmieci, które mogłyby stanowić zagrożenie
pożarowe. Wzruszyła ramionami.
Tutaj jest po prostu pięknie. Nie boję się. Farma taty była jeszcze bardziej oddalona od
ludzkich osad.
Jack przytaknÄ…Å‚.
Czując narastające między nimi napięcie, Eliza pomyślała, że to wielka szkoda, bo
jeszcze przed chwilą rozmawiało się im tak swobodnie. Jack, proszę, nic nie mów.
Wobec tego do jutra. Wahał się, jakby chciał powiedzieć coś innego. Dobranoc,
Elizo.
Dobranoc. Westchnęła, patrząc na odjeżdżający samochód. Nie udało się jej doszukać
w tym facecie żadnych wad.
Kobieto, pilnuj swojego serca, bo za miesiąc, dwa będziesz zalewać się łzami.
Odwróciwszy się w stronę zwierzaków, natknęła się na dziesięć par oczu wpatrujących
siÄ™ w niÄ… z nadziejÄ….
Kochani, będzie dobrze.
ROZDZIAA PITY
W środę rano od samego początku zanosiło się, że Eliza spózni się do pracy. Na łóżku
Dulcie spała nieprzerwanie aż do szóstej. Potem karmienie zwierząt trwało dwa razy dłużej,
ponieważ osioł nie chciał odsunąć się od bramki, przez co trzy razy musiała przechodzić
przez ogrodzenie z wiadrem pełnym wody.
Typowy dominujący samiec mruknęła, wlewając ostatnie wiadro do poidła.
Wracając do domu, przypomniała sobie o jajkach, i tak zanim nakarmiła kury i pozbierała
jajka, zrobiła się siódma.
Przepraszam za spóznienie kajała się przed Rhondą i Vivian.
Doktor Dancer zadzwonił i uprzedził nas, że możesz się spóznić odparła z uśmiechem
Rhonda.
Ach tak. MÄ…drala.
Ale tylko trochę. Rhonda próbowała ratować sytuację.
Eliza nie chciała, by koleżankę gryzło sumienie, że napytała biedy lekarzowi, więc
powiedziała ugodowym tonem:
Jutro nakarmię zwierzaki dużo wcześniej. Jak nasi podopieczni?
Gdy Rhonda przekazała jej oddział i wyszła, przyjechał Jack.
Widząc, że Eliza jest zadowolona, przestał się martwić tym, że obarczył ją opieką nad
zwierzyńcem Dulcie. Był przekonany, że jako dziewczyna wychowana na farmie nie będzie
miała z tym większego kłopotu, nie wiedział jednak, jak będzie się czuła w takiej samotni.
Dzień dobry paniom przywitał Elizę i Vivian. Gdy ta pierwsza pozdrowiła go
uradowanym uśmiechem, przeszył go dreszcz. Nie po raz pierwszy, lecz teraz miał wrażenie,
że staje się wobec niej zupełnie bezbronny.
Witam pana, doktorze powiedziała z szelmowskim uśmiechem. Myślał pan, że
będzie pan tu przede mną?
Poczuł, że zaczyna tracić panowanie nad sobą.
Jak się sprawowała twoja nowa rodzinka? zapytał.
W nocy spał bardzo niespokojnie, nękany wyrzutami sumienia. Dręczyła go myśl, że
Eliza może się bać, a jego obawy przetykały niepokojące sny.
Eliza zaczęła się rozwodzić na temat swego nowego domu.
Tam jest wspaniale, mimo że już wiem, co znaczy uparty jak osioł . Poza scysją z
Pokiem wszystko poszło jak z płatka.
Ciepło w jej spojrzeniu dodało mu energii na cały dzień, mimo że wywołało je
wspomnienie krnąbrnego osła, a nie jego osoba.
Jak sądzisz, kiedy przywiozą Dulcie? zapytała go, sięgając po karty pacjentów.
Przed lunchem. Chyba odparł, zastanawiając się, czy był równie ogłupiały, gdy
poznał Lydię.
Ruszyli do pokoju Keitha, Vivian zaś poszła sprawdzić, czy wszyscy seniorzy zasiedli już
do śniadania. Na korytarzu przypomniał sobie, jak pierwszy raz szedł tędy z Elizą. Wydawało
mu się, że miało to miejsce o wiele dawniej niż dwa tygodnie temu.
Otrząsnął się z tych podejrzanie obsesyjnych myśli, by zbadać pacjenta, który tego dnia
wykazywał oznaki zdecydowanej poprawy.
Keith, jesteś gotowy do powrotu do domu? zapytał.
Wyczuł, że Elizę to pytanie zaskoczyło.
Zdejmę teraz opatrunek, żeby pan doktor zobaczył, jak się goi powiedziała.
Keith zsunął się z poduszki, by ułatwić Elizie zdjęcie opatrunku.
Doktorze, naprawdę mogę iść już do domu? Keith nie wierzył w swoje szczęście.
Kiedy? Mój pies już pewnie mnie nie pozna.
Wykluczone. Ben na pewno o tobie pamięta pocieszał go Jack, oglądając ranę.
Pięknie się goi. Myślę, że możesz wyjść nawet dzisiaj, pod warunkiem że zjawisz się tu za
dwa dni na wizytę kontrolną. Pamiętaj też, że jeśli ogień podejdzie zbyt blisko pod twój dom,
masz tu wrócić. I zabierz psa. Jak będzie trzeba, gdzieś go umieścimy.
Twarz starszego pana zmarszczyła się w uśmiechu.
Twoja ciężarówka czeka na ciebie na szpitalnym parkingu ciągnął Jack. Miejmy
nadzieję, że zapali.
Keith już spuścił stopy na podłogę.
Nie zniechęci mnie taki drobiazg.
Gdy wracali do stanowiska pielęgniarek, Elizę rozpierało zadowolenie.
Przyjemnie było popatrzeć, jak Keith rwie się do domu. Nie spodziewałam się, że
wypiszesz go tak szybko. On też się tego nie spodziewał.
Jack spoważniał.
Rozmawiałem z Mickiem, mężem Mary. Dał mi do zrozumienia, że w najbliższych
dniach możemy mieć do czynienia z potężnym pożarem. Pomyślałem, że dobrze będzie, jeśli
Keith wcześniej dotrze do domu i sprawdzi, czy wszystko jest w porządku.
Poczuła nieprzyjemny skurcz żołądka.
A farma Dulcie?
Zapytałem o to Micka. Powiedział, że ogień najbardziej nam zagraża z przeciwnej
strony. Obiecał, że będzie miał tę farmę na oku. Rozejrzał się po korytarzu. Chyba należy
zawczasu przygotować wszystkie łóżka.
Co z porodem Mary? To jeszcze tylko dziesięć dni.
Dobrze, że chociaż Eliza to rozumie.
Chciałbym ją przewiezć do Armidale. Przeczesał włosy palcami. Wolałbym, żeby
tam rodziła. Nie wiem, kiedy to nastąpi, bo ona nie życzy sobie USG, więc mogę tylko ufać,
że dziecko jest zdrowe. Ale jeśli obawy Micka się potwierdzą, to lepiej, żeby była tu niż sama
w domu. Posadzimy ją przy selekcji ofiar pożaru.
Będę jej pilnować.
Wiem. Popatrzył na zegarek. Tak, na Elizie można polegać. To jej wielka zaleta. I nie
jedyna. Niestety, na podziwianie innych on nie ma czasu.
Lecę do przychodni. Chyba poproszę sekretarkę, żeby odwołała paru pacjentów. Nie
jestem przesądny, ale dzisiaj mam złe przeczucia.
Dulcie Gardner przywieziono o jedenastej. Mogła stać o własnych siłach, ale przy
chodzeniu trzeba było ją podtrzymywać. Oprócz tego mówiła niewyraznie. Jej stan poprawiał
się szybko, napawając lekarzy nadzieją, że odzyska dawną sprawność, jeśli pozwoli
organizmowi regenerować się w swoim tempie.
Czy to pani jest tą nową pielęgniarką, która opiekuje się moją rodzinką?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]