[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kój panować mają u Polan, między Leszkami i kmieciami na dawnym
zakonie żyć mającymi po bratersku.
Synowie Chwostkowi, choć im bolesną i upokarzającą była ta zgo-
da, bo dawniej panując, dziś się kłaniać musieli i ulegać przyjęli ją i
milczeli. Inaczej ród by się ich wyrzekł cały.
%7ływili też może jakąś nadzieję, iż rzeczy się pózniej lepiej dla nich
obrócą. Legło wszystko, jak stało, obozem nad jeziorem, a czeladz po-
słano po dworcach kmiecych, aby ze stad i komór, co potrzeba dla
uczty wspólnej przywiozła.
Zwięto zgody razem i zakładziny grodu obchodzić miano. Pierw-
szego dnia czekali wszyscy w polu, szałasy i szatry skleciwszy, drugie-
go dopiero uroczystość rozpocząć się miała. Słano więc po gęślarzy i
śpiewaków starych, i wróżbitów, po Wizuna na Lednicę i ogień święty
dla zapalenia pierwszego ogniska, po wodę ze zródła świętego. A gdy
się to działo, jak po dwakroć wprzódy, i teraz znikli nie postrzeżeni
goście obcy.
Nadszedł tedy dzień zakładzin grodu, a słońce wstało jasne i weso-
łe, aby mu przyświecać. Piast ze starszyzną, wojewodami, gęślarzami i
wróżbitami wyciągnął w pole, gdzie, starym obyczajem, parą wołów
czarnych oborać miano granice przyszłego grodu.
Lecz stało się, że gdy o wszystkim zawczasu miano staranie, o wo-
łach, i pługu nie pamiętał nikt i teraz dopiero postrzeżono, iż ich bra-
kło. Frasunek był wielki. Wtem, gdy się tak rozbiegają na wsze strony
oczyma szukając człowieka, co by zaradził na to, patrzą, na polu stoi
bezpański pług nowy, parą wołów czarnych zaprzężony i czeka na pa-
na, przewrócony do góry.
Przyszedł tedy doń ze śpiewającymi pieśni gęślarzami Piast i star-
szyzna, kmiecie z Leszkami pomieszani ujął go w rękę, odwrócił,
zapuścił w ziemię, a woły, jakby nań czekały tylko, iść poczęły wol-
nym krokiem odwalając skibę czarną i lśniącą.
Wtem, jak owego dnia walki, dwa ptaki białe ukazały się wysoko,
lecąc nad głową orzącego, a dwa bociany, z obu stron pługa idąc, towa-
rzyszyły mu nie trwożąc się ani śpiewem, ani gromadami ludu. Szli
wszyscy za pługiem Piastunowym i kneziowską pierwszą skibą, którą
wyorawszy na staję, najstarszemu po sobie oddał knez pług rzekąc:
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
99
Skiba moja pierwszą niech będzie, ale nie jedyną; niech się
wszelka siła składa na gród i stolicę; niech każdy do pługa ręki przyło-
ży, aby robota była zgodną i silną.
Aado! wykrzyknęły gromady.
Wziął tedy najstarszy z wojewodów pług naprzód po kneziu, po
nim drudzy aż do ostatniego, dalej, kto chciał i mógł się docisnąć, choć
na chwilę pługa dotykał. Tak oborano dokoła gród przyszły, zostawu-
jÄ…c tylko miejsce jedno na wrota.
Na wzgórzu nad jeziorem zapalono ogień święty z Lednicy przy-
niesiony, gdzie już przywiezione podwaliny na przyszły dwór kne-
ziowski złożone były. A było obyczajem prastarym, iż dla odegnania
złych duchów ofiarą, domy, dwory i chaty zawsze na głowy zakłada-
no. Komu na inną nie stało, koguta zabijał pod pierwszą belkę.
I tu więc dwunastu jeńców niemieckich stało już w pogotowiu dać
głowy pod podwaliny, gdy ujrzano, iż w miejscu, które odkopano, leża-
ła moc wielka ludzkich kości, co za najlepszą wróżbę ogłosił Wizun i
życia jeńców nie potrzebowano, gdyż ofiarę sam los Kneznu już przed
laty zgotował.
Padły więc belki na to zgliszcze prastare i zrąb się zarysował na
ziemi. W pośrodku jego już wystawiony był stół, ręcznikami szytymi
pokryty, chleb leżał na nim, aby go doma nie brakło. Gdy zrąb założo-
ny został i progi, a pierwszy człowiek miał je przestąpić, wpędzono
przodem barana i tego u progu zabito na ofiarę, po czym wszedł bez-
piecznie knez, a za nim starszyzna. Zaczęto częstować wszystkich, kto-
kolwiek przyszedł, karmiono i pojono dzień cały i noc całą przy śpie-
waniu pieśni i radości wielkiej.
Nazajutrz gromady wojsk rozpuszczać zaczęto po dworach i cha-
tach, odprawiać wojewodów z nimi, zostawując tylko małą część dla
obrony nowego grodu i osoby nowego knezia. Szły one śpiewając po
lasach i błogosławiąc pokój, który po najazdach i burzy zaświtał.
Około grodu natychmiast ludzie się krzątać zaczęli, wznosić szybko
chaty i budować. Nie tylko dla knezia, ale dla drużyny jego stawały
dwory nad Jeleniem i w pobliżu zamku, tak że w oczach prawie rosła
nowa osada, która już tu raz niegdyś wedle podań istnieć miała.
Piastun zaś, dopóki dwór dlań nie był skończony, w prostym szała-
sie przebywał, do starej swej chaty leśnej dojeżdżając niekiedy, po któ-
rej tęsknił zawsze. Gdy wreszcie dach stanął i drzwi zawrzeć było
można, a na ognisku naniecić ognia, przywieziono znad Gopła wszyst-
kie mienie Piastunowe na gród nowy, aby pierwsze ubóstwo jego i pro-
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
100
stota obyczaju zawsze jemu i potomstwu przypominała, iż ze stanu
kmiecego wyniesionym został.
Chociaż płaszcz kneziowski i czapkę włożył stary, w komorze swej
siermięgę wieszał, aby mógł na nią patrzeć, pod oknem malowanego
dworu ul kazał postawić, aby mu jego barcie leśne przypominał. A na
wiosnę stała się rzecz dziwna: bocian, który na chacie starej mieszkał,
gniazdo na dworcu założył.
Syna też jedynego, Ziemowita, tak chował ojciec, aby obyczaju
ziemiańskiego nie zapominał i na równi z ubogimi mógł życie małym
opędzać pracy, głodu, znoju i zimna się nie lękając.
Pozostaje nam tylko dopowiedzieć o losach Domana i Dziwy, które
się też wkrótce rozstrzygnęły.
Gdy się kmiecie po dworach rozjechali, a Doman też powrócił do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]