[ Pobierz całość w formacie PDF ]
antyfaszysta wyemigrował z ojczyzny po objęciu władzy przez Hitlera,
powrócił do Monachium, aby objąć posadę Dyrektora Instytutu Nauk
Politycznych na uniwersytecie. Wygłosił z tej okazji cykl wykładów pt.
Hitler i naród niemiecki , które stały się ważnym wydarzeniem
politycznym i umysłowym na skalę całego kraju. Powiedział wówczas
między innymi: naszym problemem jest kondycja duchowa społeczeństwa
w którym narodowy socjalizm mógł dojść do władzy. Innymi słowy to nie
narodowi socjaliści są problemem, tylko Niemcy ;152 nasz problem polega
na tym, że ludzi bezwartościowych można spotkać wszędzie w
społeczeństwie, włączając w to najwyższe sfery, a więc wśród pastorów,
prałatów, generałów, przemysłowców, itd. Tak więc sugerowałbym
określić to zjawisko generalnym terminem Jiołota . Są ludzie, których
można nazwać hołotą w tym sensie, że nie mają autorytetu duchowego ani
umysłowego, ani też nie umieją reagować na racjonalne argumenty i nakazy
duchowe jeśli nawet są do nich zaadresowane [...] Bardzo jest trudno
zrozumieć, że elita społeczeństwa może się składać z hołoty. Ale tak jest
rzeczywiście .153 Wielu autorów o tym pisało i z różnych punktów
widzenia.
Dlaczego spośród tej samej voegelinowskiej ,,hołoty , która robiła brudną
robotę nazistów, nie miałoby się w pięć lat pózniej rekrutować zaplecze
stalinowskiego aparatu władzy? Mam na myśli otoczkę wokół rdzenia
ideowych komunistów, (których, jak wiemy, było bardzo niewielu w
Polsce), złożoną z konformistów i koniunkturalistów o zaszarganej biografii.
W imię jakich drogich im wartości i zasad mieliby odmówić posłuszeństwa
i zrezygnować z przywilejów, jakie niesie z sobą udział w (lokalnym)
aparacie władzy (czytaj - przemocy)? Dlaczego mieliby iść do więzienia,
skoro mogli raczej pójść do policji? Czyż Laudański nie napisał z myślą o
sobie podobnych, że właśnie na takich ramionach może się opierać nasz
ustrój robotniczy ?
Warto też spojrzeć przez ten pryzmat na proces ustanowienia władzy
komunistycznej od strony społeczeństwa raczej niż aparatu władzy i
zastanowić się czy tam, gdzie ludzie brali udział podczas wojny w
prześladowaniu %7łydów, społeczność lokalna nie była potem szczególnie
bezradna wobec procesu sowietyzacji?
52
Op. cit., str. 77.
53
Op. cit., str. 89.
No bo skoro solidarność zbiorowa jest antynomią atomizacji społecznej, a
więc jedyną skuteczną metodą częściowej przynajmniej neutralizacji
komunistycznego monopolu władzy, to jak się na taką solidarność zdobyć
w społeczności lokalnej, która dopiero co uczestniczyła w wymordowaniu
swoich sąsiadów? Jak można mieć zaufanie do kogoś, kto mordował lub
wydawał na śmierć innego człowieka? A poza tym, skoro już raz byliśmy
instrumentem przemocy, w imię jakich wartości możemy się pózniej
przeciwstawiać próbom zniewolenia nas przez kogoś innego? Oczywiście
żadne z tych zastrzeżeń nie stoi na przeszkodzie podejmowania prób
wejścia z silniejszym w układy, ale to oznacza tylko tyle, że stajemy się mu
posłuszni. Całe zagadnienie jest do rozstrzygnięcia w drodze badań
empirycznych oczywiście, ale jako hipoteza intryguje odwracając
powszechnie uznaną kliszę na temat tego okresu i jako zaczyn
komunistycznych porządków w Polsce wskazując nie tyle na %7łydów, co na
antysemitów. Ostatecznie w niezliczonych gminach, miasteczkach i
miastach Polski prowincjonalnej nie było już %7łydów po wojnie, bo nieliczni,
którzy przeżyli wojnę, prędko stamtąd uciekli. A przecież w ramach
wprowadzania władzy ludowej ktoś musiał tam kogoś brać za mordę . A
więc kto kawo, jak zapytywał Włodzimierz Iljicz Lenin blisko sto lat temu?
Już choćby zważywszy na kierunek rozwoju światopoglądowego reżymu
komunistycznego w Polsce przez następne dwadzieścia lat - bo przecież w
marcu 1968 roku to właśnie formacja tzw. partyzantów z czasów okupacji
usiłowała sięgnąć po władzę wysuwając hasła antysemickie - nie od-
rzucałbym tej hipotezy (powtórzmy - że to rodzimy lumpenproletariat
raczej niż %7łydzi, stanowił społeczne zaplecze stalinizmu w Polsce) bez
chwili zastanowienia.154
154
Złośliwa ręka losu i tym razem nie oszczędziła antysemitów, bo kiedy
już wydobyli się na główną scenę polityczną ku uciesze najprawdziwszego
rodzimego faszysty, Bolesława Piaseckiego i chmary dziennikarskiej hołoty,
to ich mężem opatrznościowym był Ukrainiec i w dodatku komunista -
Mikołaj Demko, lepiej znany pod politycznym nom de guerre jako
Mieczysław Moczar, sekretarz KC i członek Biura Politycznego PZPR. Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]