[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które dała jej matka, babka, a może nawet ojciec. Nagle przypomniała sobie swój sen ze
szpitala. Matka stała w tym śnie na skale i wrzucała coś do wody. Jennifer rozejrzała się i
w przebłysku olśnienia poznała, że to właśnie jest miejsce, które widziała we śnie.
Spojrzała na pigułki, zgniotła pudełko w ręku i obróciła się twarzą do wody.
Gabby, milcząc, obserwowała, jak Jennifer stuka obcasami tam i z powrotem,
zatopiona w myślach. Na twarzy Jennifer malowało się skupienie i Gabby mogłaby
przysiąc, że wnuczka rozmawia z kimś, kogo tu nie ma. Ależ tak pomyślała Gabby, gdy
wiatr zagwizdał jej w uszach naprawdę czuję tu ducha Liii. A potem z zapartym tchem
patrzyła, jak Jennifer z okrzykiem ulgi i twarzą płonącą stanowczością i mocą wysypuje
pigułki do oceanu.
Stały cicho obok siebie parę minut, jakby pragnęły przedłużyć nastrój tej świętej
chwili.
Spójrz pod nogi, gołąbeczko szepnęła w końcu Gabby. Jennifer opuściła
wzrok i po raz pierwszy zauważyła gmatwaninę linii wyżłobionych w skale, na której
stały.
Ta skała widziała wiele burz. Trwa tutaj wśród żywiołów, poznaczona bliznami
przeszłości. Ale jedno zawsze mnie pociesza, ilekroć tu przychodzę: skała nie kruszy się i
nie pęka. Sterczy nad wodą, wystawiona na wiatr i fale, i cokolwiek jeszcze przyszłość
przyniesie.
Gabby objęła kibić Jennifer i uśmiechnęła się do wnuczki.
Nasze serca są takie jak ta skała. Nie pękają, dopóki żyjemy i dopóki kochamy.
Gabby wyprostowała się i położyła ręce na głowie Jennifer w geście niemego
błogosławieństwa. A potem, jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie, Jennifer
uczyniła to samo, gładząc delikatnie głowę swojej babci.
Stały obie, oczyszczone jedna przez drugą, wśród wiatrów i wód, nadziei i
przebaczenia, a Jennifer zdawało się, że czas też się zatrzymał. I że czuje w tej chwili
dotyk nie tylko babki, lecz również matki.
A potem to się stało. Tak szybko i tuż po chwilach pełnych takiego napięcia i
wzruszenia, że Jennifer z początku nic nie zrozumiała. Niespodziewanie, jak błyskawica
przeszywająca z nagła zwały chmur, Gabby zasłabła.
Jennifer krzyknęła ze strachu. Natychmiast oprzytomniała i chwyciła osuwające
się wątłe ciało babki. Czuła jego ciężar i znowu prawie krzyknęła, kiedy głowa Gabby
opadła jej na piersi.
Wiedziała, że musi babkę jak najszybciej stąd zabrać i przewiezć do szpitala.
Niosła Gabby ścieżką w dół. Potykała się na kamieniach, z wysiłkiem, uparcie
dzwigała swój cenny ciężar. Starała się nie ulegać panice, tymczasem Gabby dyszała,
kasłała i walczyła o zachowanie świadomości. Jennifer poczuła, że musi przystanąć i
objąć babkę inaczej tak, aby ciało Gabby oparło się choćby na jednej nodze.
Sprowadzając ją dalej, nagle zaczęła jej nucić jedną z żydowskich piosenek. Uważając,
żeby nie stracić równowagi, szeptała mantrę pocieszenia, przeznaczoną nie tylko dla
Gabby, ale także dla siebie.
Nie jesteś sama powtarzała wytrwale. Nie jesteś sama, słyszysz? Nie jesteś
sama.
27
W szpitalu w Auguście wypadki toczyły się tak szybko, że Jennifer miała
wrażenie, jakby znalazła się na przesuwającej się w szaleńczym tempie taśmie. Nie
bardzo wiedziała, jak udało się jej posadzić Gabby w samochodzie, a jeszcze mniej, jak
trafiły do szpitala.
Szukając pospiesznie pomocy, nie dostrzegła krwi w kącikach babcinych ust.
Dopiero gdy w pogotowiu wyjęto Gabby z samochodu i położono na noszach, zauważyła
szkarłatną strużkę na podbródku babki.
Zespół lekarzy zajmował się Gabby za zasłoną całe wieki, jak wydawało się
Jennifer.
Kiedy wreszcie stan chorej się ustabilizował, lekarze umieścili ją pod kroplówką,
założyli maskę tlenową i podłączyli do mnóstwa monitorów. Dopiero wtedy jeden z
lekarzy odciÄ…gnÄ…Å‚ Jennifer na bok.
Kiedy zdiagnozowano rozedmę? Jennifer nie miała pojęcia.
Ma chore płuca poinformował doktor. Pewnie była na lekach łagodzących
chroniczny kaszel i zadyszkę, którą pani bez wątpienia zauważyła.
Tak odparła cicho Jennifer. Ale uspokajała mnie, że wszytko jest pod
kontrolą, choć dziś wiem, że powinnam była przyjrzeć się temu bliżej spuściła głowę.
Miałam problemy osobiste, babcia mi pomagała.
Niezbyt nadawała się na osobę udzielającą pomocy powiedział doktor, kręcąc
głową. Rozedma płuc jest chorobą, która niszczy pęcherzyki płucne. Zmniejsza się
sprężystość płuc, to jest zdolność do rozszerzania się i kurczenia. U ludzi tak chorych jak
pani babcia wdychanie i wydychanie powietrza jest upośledzone. Nie ma właściwej
wentylacji i dlatego ci ludzie się duszą. Oczywiście jeżeli ktoś jest nadaktywny, a tak
chyba jest w przypadku pani babci, to sytuacja tylko siÄ™ pogarsza.
W pamięci Jennifer przewinęły się obrazy trudów, na jakie dla jej dobra narażała
się babka. Podróż po wnuczkę do Kalifornii, bieg, żeby odnalezć ją w parku, i cała
terazniejsza, nadzwyczajna wyprawa.
Prawdopodobnie nigdy nie proponowano jej zabiegu chirurgicznego ciÄ…gnÄ…Å‚
doktor.
Być może lepiej by po nim oddychała, ale na pewnym etapie ryzyko jest za
duże doktor spojrzał smutno na Jenniffer. Obawiam się, że w tej chwili jest już za
pózno.
Co to znaczy? dopytywała się Jennifer.
Możemy podłączyć ją do aparatu wspomagającego oddychanie, ale nabawiła się
paskudnej infekcji, która zaatakowała resztki płuc. Czasami istnieje genetyczna
podatność na tego rodzaju rzeczy. Na co zmarli jej rodzice?
Jennifer nie była w stanie wykrztusić słowa. Patrzyła na doktora i nie mówiła nic.
Dobrze odezwał się doktor. Będzie potrzebowała hospitalizacji do czasu, aż
uda się pani zapewnić jej opiekę domową. W każdym razie nie będzie długo cierpieć.
Bardzo mi przykro, to naprawdę cud, że jeszcze żyje. Ma szczęście, życie ją kocha.
Jennifer wlepiała oczy w doktora, próbując zrozumieć, co właśnie powiedział. Po
paru minutach, w szoku, wyszła na dwór bez płaszcza mimo zimna. Wszystko się
powtarzało. Tak samo było z matką. Odebrano jej wtedy i odbierano teraz kogoś, kogo
kochała, a ona patrzyła bezradnie, nie mogąc nic zrobić. Przemknęło jej przez myśl, że
gdyby próba samobójcza się powiodła, to nie doznałaby bólu, który przeżywa dzisiaj. Ale
po chwili przeraziła się i zawstydziła tej myśli.
I wtedy Jennifer nigdy i nikomu nie umiała wyjaśnić tego zjawiska usłyszała
kojący głos, który dobiegał z głębi niej samej: Pojmujesz to wszystko zle. Bo nie chodzi
o ciebie czy twój ból. Nie chodzi również o zbliżającą się stratę i jej nieuchronność.
Chodzi o możliwość, możliwość ulżenia babci w cierpieniu. Drzwi nie zamykają się
przed tobÄ…, wyrzucajÄ…c ciÄ™ poza nawias. Przeciwnie, drzwi siÄ™ otwierajÄ…, pozwalajÄ…c ci
uczestniczyć w kluczowym momencie życia babci jej śmierci .
Jennifer uświadomiła sobie, że tym razem, inaczej niż wtedy, gdy umarła matka,
nie jest bezsilna. W istocie ma potężną władzę. Może u boku babki okazywać jej miłość i
pocieszać w chwilach, w których miłość i pociecha są jej potrzebne najbardziej.
Gabby podobnie trwała przy swojej wnuczce w ciągu minionych tygodni,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]