[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ona zaszkodziła swemu dziecku, i obarcza się winą. Prawda
wygląda zupełnie inaczej. Prawie wszystkie poronienia są rezul-
tatem jakiegoś problemu zdrowotnego, a nie czynników zewnę-
trznych. Ale tym razem nie ma absolutnie żadnego powodu do
obaw. Zbadałem pańską żonę i mogę pana zapewnić, że z tą
ciążą nie wiąże się żadne ryzyko.
- Doktorze Langley, zawsze myślałem, że to ja spowodowa-
łem tamto poronienie. Trzy dni wcześniej namiętnie kochałem
się ze swoją żoną i...
- Cóż, panie McQueen, gdyby nasi rodzice nie robili tego
samego, to nie przyszlibyśmy na świat.
- Ale żona prawie wykrwawiła się na śmierć.
- Aożysko się odkleiło. To nie pańska wina. Ale jeśli ma to
S
R
pana uspokoić, to proszę przez pierwszy trymestr ciąży po-
wstrzymać się od współżycia. Chociaż nigdy nie udowodniono,
że stosunek płciowy może wywołać poronienie. Pani McQueen
powinna przychodzić na kontrolne badanie co dwa tygodnie. A
biorąc pod uwagę jej wiek, sugerowałbym wykonanie punkcji
owodni.
Rozmawiali jeszcze przez kilka minut. Kathy miała wrażenie,
że Brent wreszcie uwierzył. Jak to dobrze, że udało się jej skło-
nić go do tej wizyty.
Pobrali się siedem tygodni temu. Wyliczenia wskazywały
jednak, że musiała zajść w ciążę pamiętnej nocy, którą spędzili
na pokładzie jachtu. Uśmiechnęła się na myśl o jego minie, gdy
dowiedział się, że znów zostanie ojcem. Był autentycznie prze-
rażony. Spytał, dlaczego od razu mu nie powiedziała. Wyjaśniła,
że sama dopiero się dowiedziała. Z przewrotnym uśmieszkiem
dodała, że jest zadowolona z takiego obrotu sprawy. Skoro usły-
szał nowinę już po ślubie, to znaczy, że nie ożenił się pod przy-
musem, zażartowała. Brenta wcale to nie rozbawiło. Dlatego
uznała, że warto zabrać go ze sobą do doktora Langleya.
- Nie próbuj nawet do mnie porozumiewawczo mrugać w
ciągu następnych kilku miesięcy.
Parsknęła śmiechem.
- Dobrze, Brent - obiecała. - Nie mrugnę ani razu.
Martwiła się, że Brent będzie trzymał się od niej z daleka.
Tak jak kiedyś. Jej obawy okazały się bezpodstawne. Każdej
nocy spali przytuleni do siebie. Brent był kochający i czuły.
W końcu nadszedł dzień wykonania zaleconej punkcji. Kathy
trochę bała się tego zabiegu, ale wzięła się w garść i nie okazy-
wała niepokoju. Najpierw wykonano badanie ultrasonograficz-
ne. Po raz pierwszy zobaczyli maleńkie rączki, nóżki i zarys
S
R
żeber maleństwa. Pielęgniarka wskazała jego pulsujące serce,
nerki i mózg. Zapewniła, że ich dziecko świetnie sobie radzi.
Pózniej przyszedł lekarz. Jego miły sposób bycia sprawił, że
oboje szybko się odprężyli. Doktor uwielbiał muzykę i znał wie-
le przebojów Brenta. %7łartował z pielęgniarką, mówiąc, że jako
personel medyczny powinni pokazać się od najlepszej strony, bo
w przeciwnym razie pan McQueen obsmaruje ich w nowej pio-
sence.
Brentowi zrobiło się trochę słabo, gdy lekarz przystąpił do
punkcji, ale zdołał się opanować. Po badaniu Kathy czuła się
doskonale, więc i on wyraznie poweselał. Pózniej zatelefonował
do nich pracownik laboratorium. Powiedział, że dokładne wyni-
ki przeprowadzonych badań prenatalnych zostaną przesłane po-
cztÄ… pod wskazany adres.
Tego wieczora oboje mieli wybrać się na uroczystą kolację.
Kathy była już w piątym miesiącu, toteż chcieli uczcić ten fakt
jednym kieliszkiem szampana, wspaniałym posiłkiem i... sek-
sem.
Wraz z Keithem Brent opracowywał utwory, które zamierzali
nagrać i przedstawić na nowej płycie. Kathy musiała załatwić
kilka spraw, toteż umówiła się z mężem na ósmą w restauracji.
Zarezerwowała stolik i szampana. Teraz czekała na swą miłość.
Brent wszedł do sali i oniemiał z wrażenia. Kathy wyglądała
oszałamiająco. Otaczała ją jakaś specyficzna aura, która często
towarzyszy kobietom oczekującym dziecka. Fałdy jedwabnej,
ciążowej sukni podkreślały kształt piersi i miękko otulały wy-
raznie zaokrąglony brzuszek. Na widok Brenta Kathy podniosła
się i pocałowała go w usta.
Brent gestem wezwał kelnera, który natychmiast pojawił się
przy ich stoliku i nalał im szampana. Gdy zniknął, unieśli kieli-
S
R
szki i uśmiechnęli się do siebie.
- Nie mówiłam ci przez telefon, ale przysłano nam list z kli-
niki doktora Langleya. Z otwarciem koperty czekałam na ciebie
- powiedziała Kathy.
- Tak? Wobec tego przeczytaj - zaproponował Brent.
- Nie, ty to zrób. - Podała mu list. Rozciął kopertę, patrząc na
Kathy.
- Marzysz o synku czy córeczce?
- Wiesz, że wszystko mi jedno. A ty masz jakieś preferencje?
- Chcę, żeby było zdrowym dzieciakiem.
- Ja też.
- Chyba wolałabyś synka.
- Czy ja wiem... Shanna jest taka cudowna.
- W takim razie płeć jest dla nas obojga bez znaczenia.
Brent wyjął złożoną kartkę, rozchylił ją i szybko przebiegł po
niej wzrokiem. Następnie uśmiechnął się od ucha do ucha, wy-
raznie zadowolony.
- Brent! O co chodzi? Powiedz wreszcie. To nie jest temat do
żartów.
Pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać.
- Brent... - zaczęła ostrzegawczym tonem.
- Już dobrze, zaraz ci to wyjaśnię. Przecież widzę, że twoje
oczy ciskają błyskawice. Kochanie, dziecko jest zdrowe, nie ma
żadnej wady, wszystko jest w najlepszym porządku.
- To wspaniale! Bardzo siÄ™ cieszÄ™!
- Ja jeszcze bardziej, zapewniam cię. Dołączono rachunek za
usługi medyczne.
- Och! - Wyrwała mu niecierpliwie list. Przeczytała go
uważnie dwa razy. - Och, Brent, to są wspaniałe wiadomości,
ale nie ma ani słowa o płci dziecka, chociaż obiecywano, że się
S
R
dowiemy. Zwiętujemy ten wieczór. Szampan, kolacja...
- Nic się nie zmarnuje - zapewnił. - Zjemy trochę pyszności,
a ty dostaniesz jeszcze dwa łyki szampana. Poza tym wciąż
mam ochotę na deser. Chyba wspominałaś coś o ...
Zarumieniła się i schyliła głowę.
- Skoro masz taką dobrą pamięć... to nie mogę cię zawieść -
odparła z łobuzerskim uśmieszkiem.
Brent nieoczekiwanie wstał od stolika.
- Przepraszam cię na moment. Zaraz wrócę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]