[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było stać.
Nazywam się Jack Smith, proszę pani. Szeryf Jack Smith z Okręgu Litcheld. To
jest George Kelly z Wydziału Policji w Da-rien.
Oczy Cordelii spoczęły na nim na krótko.
Czego szukacie? spytała.
Szukamy kogoÅ› o nazwisku Maurice Gray.
Czy popełnił jakieś przestępstwo?
Tego jeszcze nie wiemy, proszę pani. Ale jest bardzo istotne, abyśmy mogli z
nim porozmawiać.
Cordelia zastanawiała się przez moment, a potem powiedziała:
Nie możecie.
Dlaczego? spytał Jack. Czuł się wytrącony z równowagi i niepewny. Co więcej,
stracił już czucie w palcach u nóg i był pewien, że wkrótce to samo stanie się z
resztą jego stóp. Temperatura wynosiła osiem stopni poniżej zera i ciągle
spadała.
Moi drodzy ludzie, z bardzo wielu powodów. Nie ma go tu, a raczej jest, ale
nie czuje się na tyle dobrze, aby spotykać się z obcymi. Nie będzie rozmawiał z
nikim z policji bez obecności swojego adwokata. Maurice umarł w zeszłym roku. To
znaczy żyje, ale czuje się tak, jakby umarł.
George mocno pociÄ…gnÄ…Å‚ nosem.
Wybaczy pani, ale to, co pani mówi, nic nie wyjaśnia. My staramy się tylko
wypełniać nasze obowiązki wobec prawa.
Czy macie nakaz zatrzymania Maurice'a Graya?
Nie, proszÄ™ pani, nie mamy.
Czy macie dla niego wezwanie do stawienia się przed sędzią pokoju lub ławą
przysięgłych?
Nie, proszę pani, tego też nie mamy.
179
A co z nakazem rewizji? George potrząsnął głową.
W takim razie powiedziała Cordelia nie zatrzymujemy was. Wracajcie tylko
wtedy, jeżeli będziecie mieli niezbędne dokumenty. Byliśmy przez długi czas w
Europie, ale teraz, kiedy powróciliśmy do Stanów, nie zamierzamy zrezygnować z
przysługujących nam praw, zagwarantowanych przez konstytucję.
Jack miał coś na końcu języka, ale George mocno ścisnął go za ramię i
powiedział:
Chodzmy, Jack. Ta pani ma rację. Nie powinniśmy się narzucać, zwłaszcza kiedy
nie mamy nakazu.
Jack zerknął na niego, ale George dalej był grzeczny i ustępliwy.
Proszę, łaskawa pani powiedział, wyjmując z kieszeni wizytówkę i podając ją
Cordelii. To jest mój służbowy numer telefonu. Jeżeli Maurice Gray uzna, że
choćby ze względu na dobro publiczne warto z nami pogadać, będzie nam miło. Do
tego czasu może uda nam się przygotować jakieś nakazy.
Cordelia nie wykazała ochoty sięgnięcia po wizytówkę. Ręce trzymała opuszczone
po bokach. Ale George nie przejął się tym. Wsadził z powrotem wizytówkę do
kieszeni, uśmiechnął się szeroko i powiedział:
Znajdzie mnie pani w książce telefonicznej. Proszę zajrzeć pod Gliny".
Nastąpił moment, w którym Jack i Cordelia sczepili się spojrzeniami tak wrogimi,
jakby odgradzał ich drut kolczasty. Zwykle Jack z łatwością czytał w ludzkich
oczach. Bywalcy policyjnych cel nigdy nie starali się zamaskować swoich uczuć.
Jeżeli nienawidzili cię z całego serca, nie kryli tego. Ale zło, które wyzierało
z oczu Cordelii, mieniło się niezwykłym bogactwem znaczeń; mogło oznaczać
jedynie arogancję i próżność, ale też i zdolność do sadystycznych czynów o
niewyobrażalnej wprost potworności.
Chodzmy, Jack powiedział George i po raz pierwszy Jack zrozumiał, że przy
całej pozornej swobodzie George również obawiał się Cordelii. Chodzmy gdzieś
na kawę, zanim wszystkie członki nam poodpadają.
Jack i George oddalili się od domu, krocząc po zaśnieżonym podjezdzie. Kiedy
usłyszeli trzask zamykanych drzwi, Jack obejrzał się, ale George znowu złapał go
za ramiÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ….
180
Od spojrzenia tej kobiety kurczą się nawet palce u nóg zauważył Jack. George
podniósł palec do ust wskazując, że powinni zaczekać z rozmową, zanim nie wsiądą
do wozu.
Kiedy doszli do chevroleta silverado George'a, przednia szyba była prawie
niewidoczna spod świeżo spadłego śniegu.
Stawiam pensję z dwóch miesięcy, że ten cadillac stojący na dworze należy do
Maurice'a Graya, a z następnych dwóch, że Maurice Gray był w domu powiedział
Jack, kiedy George zapalał silnik kombi, włączał wycieraczki i ruszał spod
Wilderlings.
Wygrałbyś łącznie kupę forsy, ale ja nie stawiam, żeby przegrać.
No, to dlaczego tak szybko wycofaliśmy się?
Podaj mi papierosy, dobra? poprosił George. Prawą ręką wytrząsnął jednego z
paczki i wsadził między grube, zmysłowe wargi. Wycofaliśmy się, ponieważ ci
ludzie są bardzo bogaci, a także dlatego, ponieważ nie są głupi i ponieważ nie
mamy nakazu rewizji i nie dostaniemy go, chociaż byśmy się wściekli.
Mamy zeznania Elmera Tweeda.
One nie są warte kurzego gówna, zwłaszcza jeśli chcemy dzięki nim dostać nakaz
dotyczący rodziny Grayów.
George zapalił papierosa i przesunął go z jednego kącika ust do drugiego.
Grayowie mogli sobie mieszkać w Europie przez ponad siedemdziesiąt lat, ale
nadal mają tu wpływy. Posiadają dużo ziemi i nieruchomości i jest dobre parę
rodzin w Darien, które nadal uważają ich za swoich przyjaciół.
Dowiedziałeś się, dlaczego pojechali do Europy?
Nikt nie wie tego na pewno. Sprawdzałem w archiwum prasowym, ale nie ma tam
nawet wzmianki, że wyjechali. W jednym tygodniu Grayowie funkcjonowali jako
ogólnie szanowana rodzina, a zaraz potem już ich nie było.
Nikt osobiście ich nie pamięta? %7ładen stary mieszkaniec?
Jednego udało mi się odszukać. To pani Elizabeth Cartw-right. Mieszka teraz w
Stamford, ale za dawnych dni ona i jej rodzina mieszkali obok Wilderlings, w
domu, który nazywali Karafka. Jako mała dziewczynka bawiła się w sadzie Grayów i
mówiła, że pamięta, jak w sierpniu niektóre panie przechadzały się pod
jabłoniami. Pani Cartwright mówi, że to były piękne kobiety. Piękne. Pamięta
głowę
181
[ Pobierz całość w formacie PDF ]