[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspaniała garderoba nie mogła tego zmienić. Niczego nie mogła zmienić.
Zamiast iść do sali widowiskowej, wybrał się na spacer. Nie wyszedł jednak na
Strip, tylko skręcił w boczną uliczkę, z dala od tłumów i największego ruchu.
Podniósł głowę, gdy poczuł zapach piwa i hot dogów. Wyblakły szyld starego
kasyna kusił przechodniów tanimi przekąskami i zimnym piwem z beczki. Była jakaś
trzecia po południu, ale Charlie wstał dopiero godzinę temu. Jedyne, czego mu było
trzeba, to kawa. Kawa i nowe serce.
Jego wzrok powędrował na koniec uliczki. Jak na ironię, na wszystkich czterech
rogach ulokowały się kaplice weselne. Bardzo w stylu Vegas. Złóż przysięgę u nas!".
Akceptujemy karty kredytowe!".
Przyśpieszył kroku, chcąc minąć je jak najszybciej i dotrzeć do barów
kawowych, które były trochę dalej. Prawdę mówiąc, nigdy dotąd nie zwrócił uwagi na
te kaplice. Zresztą były przecież wszędzie, podobne jak dwie krople wody. Niestety,
teraz nie mógł się już wycofać. Było to trochę tak, jak z uderzaniem złamanym palcem
u nogi o krzesło. Jak byś nie uważał, zawsze trafisz.
Szedł ze spuszczonym wzrokiem i nie zauważył mężczyzny, który stał przed
kaplicą ślubną Dbaj o Interesy. Wpadł na niego z rozpędem, a kiedy podniósł głowę,
spojrzał prosto w oczy Elvisa Presleya.
Poziom adrenaliny gwałtownie mu podskoczył. Dłoń zacisnęła mu się w pięść,
lecz zanim popełnił głupstwo, zorientował się, że to wcale nie jest Elvis. Czarne włosy
miały nieodpowiedni odcień, bokobrody były zbyt kędzierzawe, a przede wszystkim
ten mężczyzna był żywy.
- Ej, braciszku. Uważaj, jak idziesz.
Miał ochotę powiedzieć naśladowcy, że niewłaściwie moduluje głos,
powstrzymał się jednak, bo ani wymowa, ani ubranie nic by tu nie zmieniły. Elvis
47
S
R
nawet jako duch był obdarzony charyzmą. Miał styl i wdzięk. Jednego tylko nie miał:
najmniejszego pojęcia, jak sprawić, żeby dwoje ludzi się pokochało.
Molly spojrzała na stojący przy łóżku zegar. Trzecia trzydzieści. Na szczęście w
Hiltonie" miała być dopiero o szóstej. Czuła się, jakby wpadła pod autobus. Miała
koszmarne sny. Wszystkie dotyczyły Randa, bólu, zdrady.
Odrzuciła kołdrę i wstając z łóżka, pomyślała o Charliem. Nie o poprzednim
wieczorze ani nawet ich pierwszym pocałunku, ale o różnych drobiazgach. Na przykład
o tym, jak po raz pierwszy przegadali razem całą noc. Skręcali się ze śmiechu, aż im
łzy leciały po twarzach.
Kiedy weszła pod prysznic, wróciły wspomnienia o klubie rozrywkowym w
Atlancie i o tym, jak się pochorowała ze zdenerwowania między występami. Była
odrażająca, a mimo to Charlie zajął się nią bardzo troskliwie. Przyniósł jej zupę,
lekarstwa, zmierzył temperaturę, zmieniał poszewkę na poduszce, bo Molly strasznie
się pociła.
Wytarła się, wciągnęła szorty i koszulkę, po czym przeszła do kuchni. Najpierw
musiała napić się kawy, dopiero potem mogła zmierzyć się z nowym dniem. Oparła się
o blat, czekając, aż kawa się zaparzy. Serce jej się ścisnęło na wspomnienie nocnych
koszmarów, więc wróciła myślami do Charliego.
Na każde podłe zachowanie Randa mogła znalezć pięć wspaniałych chwil z
Charliem. Zupełnie jakby był anty-Randem. Nawet poczucie humoru miał bardziej
serdeczne, łagodniejsze, chociaż jego satyra była ostra jak brzytwa. Tyle że Charlie
nigdy nie był okrutny.
Nie powinna w ten sposób o tym myśleć. Fakt, Charlie był cudny, ale to nie
dawało żadnej gwarancji. Po wejściu w związek ludzie zmieniają się. To nieuniknione.
Włączyła radio, by muzyka odepchnęła te wszystkie myśli. O, Elvis. Wspaniale.
Chociaż ta piosenka nie będzie zbyt pomocna. Czy jesteś samotna tej nocy?". Tak,
była samotna. Przełączyła na drugą ulubioną stację.
Znowu Elvis. I wcale nie lepsza piosenka. Czy mógłbym się zakochać?". No
owszem. Ale siÄ™ nie zakocham.
Spróbowała szczęścia z trzecią stacją. Stop! Kolejny raz Elvis. Tej nocy się
zakocham".
Wyłączyła odbiornik, nie rozumiejąc, co się dzieje. To nie były urodziny Elvisa
ani rocznica jego śmierci. Na szczęście kawa już się zaparzyła.
Sięgnęła po kubek, dodała o wiele za dużo wszystkiego i westchnęła z rozkoszą
po upiciu pierwszego Å‚yku.
48
S
R
No dobra. Nie zamierzała siedzieć tu i rozmyślać. Nie chciała jeszcze jechać do
Hiltona". Może wybrać się na popołudniowy seans do kina? - zastanawiała się. Na
przykład na thriller albo komedię. A najlepiej na coś przerażającego. Przepadała za
takimi filmami.
Odwróciła się, zachłysnęła ze zdumienia i nawet nie usłyszała hałasu, którego
narobił kubek, gdy roztrzaskiwał się na podłodze.
Charlie dopił kawę i odstawił kubek na biurko.
Sala widowiskowa w Hiltonie" nie zmieniła się od chwili, gdy Elvis ukazał mu
się po raz pierwszy. Nadal była ciemna, ogromna i w jakiś szczególny sposób swojska.
Spojrzał na żółte kartki notesu. Tu również nic się nie zmieniło. Nie przyszedł
mu do głowy żaden pomysł, choćby najmniejszy. Nie był nawet w stanie rysować
zwykłych esów-floresów.
Przynajmniej tyle, że spacer dobrze mu zrobił. Podjął decyzję, że nie przyjmie
tamtej pracy. Na dobre czy na złe, zamierzał trwać przy Molly. Choć przysporzy mu to
mnóstwo bólu, choć będzie cierpiał za każdym razem, gdy na nią spojrzy, jednak mimo
wszystko lepiej być z Molly niż bez niej.
Czas na pewno wyleczy rany. W końcu ból nie będzie taki przejmujący. Humor
też mu wróci, a przynajmniej miał taką nadzieję. Przedstawienie będzie trwać dalej...
Nowy program telewizyjny odwróci jego uwagę. Nie uniknie się stresu, ale z
pewnością będzie również dużo zabawy.
Nie, na pewno zdoła wytrwać. Powinien się cieszyć, że są przyjaciółmi. %7łe
kochała go na swój sposób.
Sięgnął po pióro, ale zamarł, słysząc za plecami jakiś hałas. Nie miał
wątpliwości, kto to może być. Ten cholerny duch nie pojął aluzji.
- Zdawało mi się, że kazałem ci się wynosić i nie wracać.
- Ja... hm...
Rozpoznał głos Molly i obrócił się gwałtownie.
- Nie, nie! Myślałem, że to ktoś inny. Wyraznie się zmieszała.
- Kto?
- Nieważne. - Puls mu gwałtownie przyśpieszył, ale nie spowodowało tego
zaskoczenie, lecz widok Molly. Rude włosy związała w luzny koński ogon. Włożyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]