[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tymczasem do Very podeszło kilku mężczyzn pragnących się z nią
przywitać. Jakiś młody porucznik z monoklem w oku wpatrywał się w nią
zafascynowanym, pełnym pożądania wzrokiem.
- Wygląda pani po prostu prześlicznie, łaskawa pani. To cudowne
połączenie odcieni złota na jednej sukni jest wspaniałym pomysłem -
powiedział ostrym, gardłowym głosem.
Jakiś starszawy pan skomentował tę wypowiedz sarkastycznym śmiechem i
pocałował Vere w rękę. Był to zawsze tryskający dowcipem i inteligencją
dyrektor konserwatorium, profesor Reinisch.
- Od dobrej chwili przyglÄ…dam siÄ™ pani nie bez podziwu. Gdy paniÄ… dzisiaj
zobaczyłem, natychmiast mnie olśniło! Winorośl we włosach. Byłaby pani
najpiękniejszą Heddą Gabler, takiej nie wymarzyłby sobie sam Ibsen.
Vera uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Mam nadzieję, że z Heddą Gabler nic więcej mnie nie łączy prócz
upodobania do winorośli. Takie skomplikowane natury jak ona rzadko bywają
szczęśliwe. A ja... chcę być szczęśliwa.
Przy tych ostatnich słowach, które zabrzmiały jak żarliwa modlitwa, Vera
odszukała wzrokiem Heinza.
Feliks Althoff domyślił się, kto jest adresatem tej wypowiedzi, i lekko
zmarszczywszy czoło pod jakimś pretekstem odciągnął Heinza na bok.
Pary tańczyły w rytm ujmujących dzwięków walca. W tym czasie Feliks
Althoff siedział w towarzystwie Helmy Olfers przy stoliku znajdującym się w
jednym z bocznych pokoi. Gawędzili ze sobą jak starzy znajomi mający sobie
zawsze dużo do powiedzenia. Feliks przejęty i uszczęśliwiony faktem, że
może tak bez skrępowania siedzieć obok Helmy, zapomniał o wszelkich
swoich wątpliwościach i poddał się całkowicie czarowi chwili.
Również i Heima czuła się w tym cichym zakątku szczęśliwie i
bezpiecznie. Ale kiedy nagle w otwartych drzwiach ukazała im się na moment
tańcząca para - Heinz i Vera, Heima spojrzała na nich wzrokiem, który
Feliksowi popsuł nieco ten sielankowy nastrój. Zaczęły się w nim rodzić
podejrzenia. Przeszył go zimny dreszcz na myśl, że może Heima ma ochotę
zatańczyć. Ach, czegóż by nie oddał za to, by móc ją poprosić do tańca.
Opanowawszy się jednak, rzekł z uśmiechem:
- Nie chciałbym pani dłużej zatrzymywać w tym moim zacisznym kątku. Z
pewnością chciałaby pani trochę potańczyć.
Heima zaprzeczyła z uśmiechem.
- Myli się pan. Wcale o tym nie myślałam. Byłoby to nawet dla mnie dosyć
przykre, gdybym miała iść tańczyć.
- Dlaczego?
Spojrzała na niego filuternie.
- Ja tu nie mam żadnych praw, tylko same obowiązki. Zresztą wszyscy
tańczący panowie są już zajęci przez zaproszone panie.
- Gdyby jednak było inaczej, z pewnością miałaby pani ochotę na
skocznego walca, nieprawdaż?
- Wcale nie. Dosyć już się w moim życiu natańczyłam. W tej chwili nie
mam na to najmniejszej ochoty. Jako podlotek przetańczyłam tysiące godzin,
przeważnie zimą. Można powiedzieć, że młodzi oficerowie uważali niejako za
swój obowiązek nieustannie prosić do tańca córkę swego przełożonego.
Wtedy nawet się dobrze bawiłam. Teraz jednak patrzę na życie dużo
poważniej. Taniec nie jest mi zupełnie do niczego potrzebny.
- Naprawdę? Więc siedząc tu ze mną i patrząc na te obracające się w tańcu
pary, nie chciałaby pani do nich dołączyć?
Jeszcze raz przekornie uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że nie.
- Więc wolno mi więzić tu panią bez wyrzutów sumienia? Czy też wzywają
panią inne obowiązki i będę musiał panią uwolnić?
- Jedynym moim obowiÄ…zkiem dzisiejszego wieczoru jest wspieranie pani
konsulowej w bawieniu gości.
- Mogę więc być aż takim egoistą i zarezerwować pani towarzystwo na całą
resztę wieczoru wyłącznie dla siebie?
Heima z uśmiechem wskazała na salę, w której odbywały się tańce.
- Wydaje mi się, że tam jestem niepotrzebna. Wszyscy bawią się jak widać
dobrze, nikt nie narzeka na niedostatek dam. Jeśli i pan zrezygnowałby z
mojego towarzystwa, poczuję się zbędna.
- Na pewno nie uczynię tego dobrowolnie - rzekł ciepło i przez chwilę
utkwił w niej swe pełne niekłamanego zapału oczy, aż jej serce zabiło żywiej.
- Przerwał pan wcześniej pewną myśl, panie Althoff - przypomniała, chcąc
skierować rozmowę na inne tory.
Odetchnąwszy głęboko Feliks, jakby w zadumie, potarł ręką czoło. Czyżby
się zdradził? Czy chciała przywołać go do porządku? Ależ nie, jej piękne,
błękitne oczy patrzyły na niego tak jak przedtem - serdecznie i przyjaznie.
Uspokoiwszy się zaczął kontynuować przerwaną myśl. Tak bardzo pochłonęła
go ta rozmowa, że wzdrygnął się, zobaczywszy nagle przed sobą Heinza,
który skłoniwszy się z uśmiechem, poprosił Helmę do tańca.
Ta zaczerwieniwszy się, popatrzyła zmieszana na jego uśmiechniętą twarz.
Najchętniej odmówiłaby mu, gdyż naprawdę nie miała ochoty tańczyć. Nie
mogąc jednak tego uczynić z racji swej funkcji, z ociąganiem podniosła się.
Zanim Heinz podał Heimie ramię, klepnął swego brata poufale po plecach.
- Co mi dasz w zamian, mały, jeśli przyprowadzą tu tę szanowną panią z
powrotem? - spytał zaczepnie.
Feliks poczerwieniał.
- Odprowadzenie partnerki na miejsce po skończonym tańcu należy do
obowiązków tancerza. Nie masz więc prawa żądać za to jakiejkolwiek
zapłaty!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]