[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanowiÄ…cym
jakby jej przedłużenie. Był on oddzielony od głównej sali
ciężkimi
portierami. Gdy zapuszczało się owe kotary, wykusz
przeistaczał się
w okrągły, przytulny, wygodnie urządzony pokoik. Julka nieraz
już
spędzała tu całe godziny przy oknie, zachwycając się pięknym
wido-
kiem.
Dziś jednak, znużona i obojętna, usiadła na pierwszym z
brzegu
krześle i przymknęła oczy. Czuła, że siły ją opuszczają...
Gdy żona kasztelana przyniosła jej mleko, poprosiła ją o
jakÄ…Å›
ciepłą chustkę. W małym pokoiku panował przejmujący chłód,
a
dziewczyna, zmęczona nawałem okropnych wrażeń i
bezsennÄ… nocÄ…,
odczuwała go w dwójnasób. Rozprzężone nerwy zaczęły jej
znowu
odmawiać posłuszeństwa. Dygotała na całym ciele...
Gdy przyniesiono jej chustkę , otuliła się w nią cała. Przez
kilka
godzin siedziała bez ruchu, z przymkniętymi oczyma i
rozmyślała o
swoim beznadziejnym położeniu. W głowie jej powstawały
najroz-
maitsze plany. Odrzucała jedne, aby po chwili układać nowe.
Zda-
wało się jej, że błądzi po omacku w mroku, że zabrnęła do
długiego,
159
chwili wrażenie szczutego, ściganego zwierzęcia, które
pragnie ujść
z rąk myśliwych. Wreszcie szepnęła:
- Nie chcę się spotkać z nimi... Ja... to znaczy... właściwie
nie
160
mogę... Nie powinni dowiedzieć się, że tu jestem... Nie
powinni...
w żadnym wypadku...
- Ale jak to urządzić, jaśnie panienko?
- Nie wspominać, że przyjechałam. Zapewne nie wejdą do
tego
pokoju...
- Ja przypuszczam, że wejdą. Pani von Sterneck wczoraj
oglÄ…da-
ła wszystkie pokoje i mówiła, że niektóre trzeba odnowić, w
innych
zmienić meble. Tutaj także przychodziła... Więc co zrobić,
jaśnie
panienko?
Julka, pełna trwogi, obrzuciła spojrzeniem pokój,
rozglÄ…dajÄ…c
się za jakąś bezpieczną kryjówką.
- Czy nie mogłabym się gdzieś ukryć? Muszę się schować,
nie
wiem tylko gdzie. ProszÄ™, bardzo proszÄ™, niech pan mi
pomoże!
Kasztelan spojrzał ze współczuciem na młodą dziewczynę,
której
był szczerze oddany. Przez wiele lat służył jako kamerdyner u
hra-
biego Jerzego, znał dobrze dzieje małżeńskiego pożycia
swego pana.
Lubił go i szanował, pragnął wyświadczyć przysługę jego
córce. W
duszy jego zbudziło się nagłe przeczucie, że piękna
Gwendolina
ma znowu jakąś sprawkę na sumieniu". Na pewno uknuła
jakÄ…Å›
intrygę, nie ulegało to wątpliwości. Kto wie, może panience
groziło
z jej strony jakieś nieszczęście. On, w każdym razie, gotów był
pomóc jej, stanąć po jej stronie.
- Niech jaśnie panienka idzie za mną - rzekł po krótkiej
chwili
namysłu.
Julka pośpieszyła za swoim przewodnikiem do sali. Tutaj
kaszte-
lan odsunął wielkie lustro, które zasłaniało głęboką niszę w
ścianie.
- Gdyby jaśnie panienka chciała skorzystać z tej kryjówki...
- Tak, tak, tylko prędko! Na miłość boską, śpieszmy się...
Kasztelan wstawił do niszy krzesło i zarzucił na ramiona
młodej
dziedziczki ciepłą chustkę, która spadła na posadzkę.
Przezornie
podał jej jeszcze do kryjówki kapelusz, rękawiczki i szpicrutę.
Na-
stępnie przesunął znowu lustro, które stało na rolkach, przed
niszÄ™.
Julka była bezpieczna.
- Proszę ukryć mego wierzchowca! - zawołała jeszcze z
ukrycia.
- Dobrze, jaśnie panienko - odparł kasztelan, po czym
dodał:
- Gdy państwo stąd odjadą, dam znać jaśnie panience...
161
Julka podziękowała mu w gorących słowach, po czym
poleciła
mu jeszcze zabrać tackę ze śniadaniem, aby nie zdradzić w
ten
sposób swojej obecności. Usłyszała odgłos kroków
kasztelana, który
oddalał sie pośpiesznie. Drżąc z zimna, otuliła się szczelnie
chustkÄ…
i przymknęła oczy. Siedziała cicho, z zapartym tchem. Za nic
w
świecie nie chciała spotkać się z matką.
Niedługo przebywała w swojej kryjówce, gdy nagle
usłyszała w
pobliżu głos matki i Herberta. Musieli być w tym samym
skrzydle
pałacu. Zbliżali się i prawdopodobnie zmierzali do pokoju w
wieży.
Do uszu Julki dobiegały pojedyncze słowa, urywki rozmowy.
Dzie-
wczyna drżała ze strachu, że zostanie odkryta. Pocieszała się
jedynie
nadzieją, że oboje zatrzymają się tutaj przez krótki czas i
oddalÄ… siÄ™.
Ta nadzieja jednak nie miała się spełnić. Herbert i pani von
Sterneck weszli do sali. Julka usłyszała, jak matka usiadła w
pobliżu
kryjówki. Herbert przysunął sobie krzesło do niej. Zamierzali
wido-
cznie pogawędzić w sali.
- Był to zawsze mój ulubiony pokój - mówiła jej matka -
jasny,
duży i pięknie urządzony, utrzymany w wesołych barwach.
Ogarnia
mnie tu zawsze radosny nastrój...
- Tak, to prawda - zgodził się Herbert - jest to jeden z
najpiÄ™-
kniejszych pokoi w tym pałacu...
- Spójrz tylko na prześliczne malowidła na suficie -
ciągnęła
pani von Sterneck. Zachwycam siÄ™ zawsze tymi motywami.
Tyle w
nich radości, tyle zrozumienia życia i użycia... Zdaje się, że
hrabio-
wie Schenrode zapatrywali się na życie lżej i pogodniej, niż
hrabio-
wie Ravenau. Nie znoszÄ™ tamtego ponurego zamczyska, tutaj
zaÅ›
czuję się w swoim żywiole. Ach, gdzież podziały się owe
czasy, gdy
mieszkałam w Schenrode jako pani, przez wszystkich
podziwiana i
uwielbiana.
Herbert bębnił palcami po marmurowej płycie małego
stoliczka.
- Tak, ten pałacyk jest rozkoszny. W ogóle, najdroższa
ciociu,
odkąd poznałem stosunki w Ravenau i Schenrode, pojąłem
dopiero,
jak byłaś lekkomyślna, gdyś postawiła tak świetne stanowisko
na
jednÄ… kartÄ™...
- I przegrałam - rzekła melancholijnie pani Gwendolina.
- Przegrałaś, bo postępowałaś nierozważnie, bez
namysłu...
162
Jak można z lekkim sercem wyrzec się tak wielkiego majątku?
- Z lekkim sercem? Nigdy jeszcze nie było mi tak ciężko na
sercu jak wtedy. Ale ty tego nie możesz zrozumieć, masz krew
jak
ryba! Nie potrafisz pojąć, co czułam dla Henryka de Clavigny...
Herbert zaśmiał się tak brutalnie, że Julka w swojej
kryjówce
drgnęła.
- Ho! ho! Mówisz to takim rozmarzonym tonem, że muszę
ci
wierzyć. Sprytny ptaszek był z tego Clavigny... A swoją drogą
to
ciekawe, dlaczego szalałaś za tym człowiekiem, który cię na
domiar
wszystkiego dwa razy puścił w trąbę!
- Mimo to, kochałam go nad życie! Nigdy, ani przedtem ani
potem, nie spotkałam mężczyzny, któryby wzbudził we mnie
uczucie
tak gwałtownej namiętności, jak on! Clavigny zawładnął całą
mojÄ…
istotÄ…...
- Aha, i dlatego zostało już tak niewiele dla twoich obu
mężów!
Za hrabiego Ravenau wyszłaś, bo mógł stworzyć złotą oprawę
dla
twej urody, a memu poczciwemu wujaszkowi oddałaś piękne
rÄ…czkÄ™,
ponieważ przypuszczałaś, że jest on milionerem...
- Phi! On także wyobrażał sobie, że ja jestem milionerką...
Herbert wybuchnął cynicznym śmiechem.
- Przykra niespodzianka po ślubie! Zawiedliście się oboje!
Trze-
ba przyznać, że przyjęliście to smutne odkrycie z godnym
podziwu
stoicyzmem. Wujaszek był zresztą naprawdę morowy stary
chłop!
%7łyliście ze sobą w przykładnej zgodzie i rozumieliście się
doskonale!
Gdy pomyślę tylko o tym, że wyznaliście sobie nawzajem
swoje
grzechy i potrafiliście mimo to zachować fason! Tak, najlepiej
jest
żyć bez złudzeń. Mnie na pewno to nie pójdzie tak gładko.
Wyobra-
żam sobie, jaką scenę urządzi mi moja urocza narzeczona,
gdy dowie
się po ślubie, że mój dyplom doktorski summa cum laude - to
blaga! Brrr!
- Może się wcale nie dowie! Wątpię, czy powróci do tej
sprawy.
- Miejmy nadzieję, że nie. Bo też, co za dziwny pomysł z
jej
strony! Nie potrzebuję przecież studiować, skoro mam zostać
w
przyszłości właścicielem Ravenau i Schenrode!
- Nie jesteÅ› zbyt pracowity, Herbercie...
- Niech pracujÄ… ci, co muszÄ…. Mnie to niepotrzebne.
163
- Tak, ale ty doszedłeś do mistrzostwa w używaniu
słodkiego"
i lekkiego życia.
- To także sztuka. Zresztą jestem ostatnio bardzo zajęty.
Po-
myśl, ile wysiłku kosztuje mnie odgrywanie roli płomiennego
kocha-
nka przed moją smętną narzeczoną. Owszem, bardzo miła z
niej
dziewczynka, ale zbyt poważna.
- Herbercie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]