[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Możliwe, nie zastanawiałam się nad tym, skąd mogłam przypuszczać, że to potem będzie ważne....
Nawet bardzo ważne, bo zawęża limit czasu, w którym zginął. Janusz Zawidzki rozumie pani? No,
a, teraz szybko, kogo widziała pani na schodach?
Ależ, panie kapitanie! .Krzycka wyraznie usiłowała zyskać na czasie.
%7ładne ,,ależ . Dość już tej ciuciubabki! Proszę odpowiedzieć na moje pytania! T lyjisiny tam na
wizji lokalnej 'z której jasno wynika, że, z klatki na trzecim piętrze można zobaczyć schody aż do pierwsze-
go piętra wdół. Jeżeli nawet winda była w ruchu , pozostało pani dość czasu na zorientowanie się kto idzie.
No, szybko, kogo chce pani kryć i dlaczego?! Krzycka zebrała się w sobie.
Nie wiem. Widziałam tylko jakąś potężną sylwetkę i to wszystko!
I po co ta cała gra, pani Liliano powiedział nieoczekiwanie łagodnym głosem kapitan niechże
pani zrozumie, że ten gość, którego chce pani osłaniać, usiłował panią wrobić w to morderstwo. Przecież
tylko morderca mógł podłożyć w alkowie Zawidzkich pani pierścionek i rozlać perfumy; gdyby nie pewien
szczegół, ujawniony w czasie śledztwa, siedziałaby pani tu Icraz nic-jako świadek, lecz jako oskarżona, ro-
zumie pani? A kryjąc mordercę, może pani być również oskarżona o współudział... Tego pani nie wzięła
pod uwagÄ™, prawda?
Krzycka chyba wreszcie zrozumiała, bo wstrząsnął nią dreszcz i pochyliła głowę, zakrywając twarz
dłońmi, jakby chciała skryć swoje myśli przed oczami kapitana. Po chwili jednak spróbowała walczyć dalej.
Nie rozumiem pana powiedziała hardo. Wiem od Urbańskiej, że Zawidzka przyznała się do
zabicia męża, o co więc jeszcze chodzi?
Ach, ta kobieca logika żachnął się kapitan. I pani sądzi, iż łatwo uwierzę, że to Krystyna Za-
widzka ukradła pani pierścionek i podłożyła go w swojej sypialni, aby zwalić winę na panią? Niby kiedy i w
jaki sposób mogłaby to zrobić? Dalej żeby nie było nieporozumień powiem pani, że był jeszcze ktoś
inny, kto wszedł przed Zawidzką, zastrzelił Zawidzkiego i ukrywał się za kotarą, podczas gdy ona strzelała
do trupa rozumie pani?! Morderca posłużył się pierścionkiem, aby zwrócić uwagę na panią, co zresztą w
zupełności mu się udało. No, a teraz szybko, kogo widziała pani na schodach?
Nie wiem, nie wiem, nie widziałam dokładnie, nie mogę nikogo oskarżać, nie mogę! prawie
płakała Krzycka.
Więc ja pani pomogę. To był inżynier Urbański, prawda? niespodziewanie dla samego siebie -
wypalił Roszczyk.
Krzycka rozszlochała się na dobre.
No, już po operacji odezwał się uspokajająco kapitan. Proszę mi tylko jeszcze powiedzieć,
która to mogła być godzina?
Tego nie wiem wyjąkała nie patrzyłam na zegarek, ale to było zaraz po moim wyjściu na
schody. O Boże, dlaczego on mnie tak nienawidzi?
Musiała mu pani kiedyś dobrze nadepnąć na odcisk. No, a jak z tym pierścionkiem?
Przypuszczam, że zgubiłam go w teatrze, jakieś dwa tygodnie temu; byliśmy oboje z mężem i w
foyer spotkaliśmy Urbańskich, poszliśmy pózniej razem na kolacje. To chyba musiało być wtedy, kiedy w
szatni wkładałam rękawiczki... Jest za luzny, łatwo mi się zsuwa...
Przyjaznicie się z Urbańskimi?
Tak...trochę bąknęła Krzycka, jakby zażenowana. Widzi pan. Urbańska jest na mnie wściekła
za Krysię, a trochę chyba też zazdrosna o męża.
A ma jakiś powód do tego?
Ależ skąd, przecenia pan moje możliwości, kapitanie! Pani Liliana z każdą minutą odzyskiwała
grunt, wydawało się również kapitanowi, że zauważył jakby ulgę w jej zachowaniu. Inżynier Urbański
próbował u mnie szczęścia mówiła to już niemal swobodnie, żartobliwie ale ja nie znoszę takich zwa-
listości, to dla mnie mnóstwo za wiele, odstawiłam go więc od piersi. Jak widać na załączonym obrazku, nie
zapomniał mi lego, ale żeby aż tak? Przecież to skończone draństwo! Spuściła głowę, aby ukryć miotają-
ce nią uczucia. Kapitan podziwiał w myśli jej tupet. Wreszcie przerwał milczenie.
A jak pani mąż zareagował na tę wiadomość o przyznaniu się Zawidzkiej?
Krzycka wyruszyła ramionami.
Zmartwił; się, ale uważał, że jej nic nie zrobią, bo jak mówił ten profesor już się o to postara".
Rozumiem kapitan uśmiechnął się do siebie. No cóż, pani Liliano, czuję, że ma pani jeszcze
coÅ› do powiedzenia w tej sprawie?
Właśnie, nie jestem pewna powiedziała wahająco ale jak wybiegłam wtedy na ulicę, to na
przystanku, tramwajowym po przeciwnej stronie ulicy mignęła mi Urbańska; głowy jednak za to nie dam.
Jedzie na całego... pomyślał Roszczyk, głośno zaś' powiedział:
Sprawdzimy to; widzę, że ulżyło pani po tej spowiedzi?
I tak. i nie szepnęła pani. Ale czy mogłabym prosić o utrzymanie tego wszystkiego w tajem-
nicy przed moim mężem?
Myślę, że nie będzie potrzeby wprowadzania go w te szczegóły. A teraz chciałbym jeszcze poroz-
mawiać z panią o redaktorze Zawidzkim.
Słucham szepnęła potulnie.
Czy nie mówił ostatnio pani, że spodziewa się spadku lub coś w tym rodzaju? Może padały jakieś
uwagi, aluzje, z których dałoby się wywnioskować...
Zaraz, zaraz... przerwała kapitanowi Krzycka. Coś mi się przypomina. Co prawda, nie było
mowy o żadnym spadku, ale Janusz spodziewał się dużych pieniędzy i to w najbliższym czasie.
Pieniędzy, skąd? Nie mówił tego?
Nie, śmiał się tylko, że ma taki ,,magiczny papierek, za który mu nielicho zapłacą". Pokazywał mi
nawet z daleka jakiś strzęp gazety do którego coś tam było podpięte, ale nie wiem co, bo zaraz go schował.
A gdzie przechowywał ów cenny papierek?
Widziałam wówczas, że wcisnął go do środkowej szuflady biurka i biurko zaraz zamknął na klucz.
Kiedy to było?
Tego ostatniego dnia powiedziała cicho.
Rozumiem i dziękuję pani. A o Urbańskiego niech się pani nie martwi. W ostatecznym rozrachun-
ku każdy otrzyma, to na co zasłużył zakończył enigmatycznie.
A co będzie z Krysią... z Zawidzką?
No, cóż, prawdopodobnie skończy się to tak, jak określił pani mąż. Jest przecież mnóstwo okolicz-
ności łagodzących. Odpowiadać będzie w każdym razie z wolnej stopy.
Czy mogę już odejść, panie kapitanie?
Tak. proszę, oto przepustka, do widzenia pani. Piękna Liliana z wyrazną ulga; opuściła pokój, a ka-
pitan zamyślił sie głęboko; Po chwili wszedł porucznik Kowalski.
Sprawdziłem tego Małeckiego meldował już od progu. Szatniarz ze szpitala go pamięta. Py-
tał, do której wolno odwiedzać chorych. Tego podejrzanego możesz już skreślić.
A co z Zamorskim?
Ciągłe nic. W okolicznych szpitalach nie leży. Sprawdzają w dalszych.. Pogotowie ratunkowe nie
udzielało pomocy nikomu takiemu .A teraz bomba! %7ładnego z Urbańskich nie było w domu w krytycznych
godzinach; dzieci. bawiły się u sąsiadów!
Przesłuchali taśmę z ostatnim zeznaniem Krzyckiej i postanowili pojechać do mieszkania Zawadzkich.
A tymczasem nad głową nic nie przeczuwającego inżyniera Urbańskiego, zbierała, się grozba burza.
*
[ Pobierz całość w formacie PDF ]