[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arktyczny kwadrans potem byłam mniej więcej umyta i ubrana w kilka warstw czystej
odzieży. Na nogach miałam dwie pary skarpet oraz śniegowce, które Tolliver nabył
przezornie w Wal-Marcie. Podczas gdy Tolliver zniknął w łazience, znalazłam aluminiowy
garnczek, napełniłam go wodą i postawiłam na kuchence. Kiedy woda zawrzała, chwyciłam
rondelek przez złożoną koszulkę Tollivera i przelałam ją do kubków z rozpuszczalną czekoladą.
Rozpakowałam też paczkę nadziewanych herbatników. Cukier powinien szybko uzupełnić nasze
braki energetyczne.
Mmm, cudownie! Tolliver rozpromienił się na widok parujących kubeczków. Jesteś
boska.
Usiedliśmy przy kominku, włączyliśmy nasze radio na baterie i zabraliśmy się do jedzenia.
Komunikaty ostrzegały o fatalnych warunkach na drogach, a choć temperatura po południu miała
wzrosnąć powyżej zera, szosy miały być nieprzejezdne aż do jutrzejszego ranka. Nawet wtedy
będzie ślisko i niebezpiecznie. Ekipy naprawcze jezdziły reperować zerwane linie wysokiego
napięcia, kontrolowały również bardziej oddalone siedziby.
Zgłoszenia należało składać telefonicznie na numery alarmowe. Proszono także, aby
sprawdzać, jak radzą sobie starsi sąsiedzi. Zerknęłam w okno.
Hamiltonowie radzą sobie świetnie podsumowałam.
Próbowałaś włączyć komórkę?
Okazało się, że mam kilka wiadomości w poczcie głosowej. Pierwszą od Manfreda.
Cześć, Harper. Babcia miała wczoraj poważny atak, jest w szpitalu w Doraville . Drugą
zostawiła Twyla, wyrażająca nadzieję, że wszystko u nas w porządku. Kolejna znów od Manfreda.
Dobrze by było, gdybyście wpadli tu z Tolliverem. Babcia chce z wami omówić kilka rzeczy .
Starał się brzmieć dorośle, ale jego wysiłki spełzły na niczym.
Nie podoba mi się to rzekłam. Brzmi zle, jak odłączcie ją od aparatury .
Myślisz, że damy radę dojechać do miasta? Nie wiem nawet, czy uda się nam wytoczyć z
podjazdu.
Jakbyś nie zauważył, przestawiłam samochód przed burzą. Jest na wzniesieniu.
Tam, gdzie stuknie go każdy przejeżdżający tą wąską drogą?
Tam, gdzie nie będziemy musieli wycofywać go pod oblodzoną górkę i nie skończymy na
dnie jeziora. Najwyrazniej seks i pogłębienie związku nie eliminowały sprzeczek.
No dobrze, miałaś świetny pomysł przyznał Tolliver. Koło południa zobaczymy, czy
da się jezdzić. Może za kilka godzin choć trochę tego śniegu stopnieje.
Nie wróciliśmy już do rozmowy, którą zaczęłam po przebudzeniu, ale właściwie nie
wydawała się wcale potrzebna. Tak jak przypuszczałam, Tolliver wreszcie się zniecierpliwił i
wyszedł pomóc Tedowi. Wrócił dwie godziny pózniej, tupiąc po schodach, żeby strząsnąć z butów
śnieg. Czytałam przy kominku, ale zaczynałam już dostawać świra. Popatrzyłam wyczekująco i
doczekałam się przelotnego pocałunku w policzek. Jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
Masz zmarzniętą twarz.
Jest zamarznięta na lód poprawił. Dzwoniłaś do Manfreda? Widzieliśmy z Tedem
przejeżdżający samochód, więc chyba da się jezdzić.
Już dzwonię. Okazało się, że muszę zostawić wiadomość głosową.
Pewnie jest w szpitalu i wyłączył telefon stwierdził Tolliver.
Już otwierałam usta, żeby zarzucić go pytaniami o nasz nowy związek, ale powstrzymałam
się. W sumie, czemu niby miałby wiedzieć na ten temat więcej ode mnie?
Napięcie ze mnie opadło. Będziemy nad tym myśleć w miarę potrzeb. Nie musimy wysyłać
nikomu żadnych zawiadomień. Naraz uderzyła mnie pewna myśl.
Uhm, ta sprawa może być trudna dla naszych sióstr zauważyłam.
Po minie Tollivera poznałam, że w ogóle nie przyszło mu to do głowy.
Fakt. Masz rację, to będzie... Mariella i Gracie, rany. O Boże, Iona!
Ciotka Iona. Właściwie moja ciotka Iona sprawowała opiekę nad naszymi młodszymi
siostrzyczkami przyrodnimi. Ona i jej mąż wiedli diametralnie inne życie niż nasi rodzice i tak też
wychowywali dziewczynki. Trudno było im nie przyznać racji. Lepiej dorastać w rodzinie
chrześcijańskich fundamentalistów niż w domu, gdzie nie zazna się smaku normalnego jedzenia i
jest się zdanym na laskę sprowadzanych przez rodziców szumowin. Bo tak właśnie wyglądało moje
życie, choć wczesne dzieciństwo spędziłam jeszcze w normalnych warunkach. Mariella i Gracie
były czyste, dobrze ubrane, nie chodziły głodne.
Miały bezpieczny dom, do którego wracały codziennie po szkole, a także zasady, których
musiały przestrzegać. Czego więcej chcieć? A jeśli nawet doświadczenia pierwszych lat życia od
czasu do czasu wywoływały u nich bunt przeciw tym regułom, cóż, to nic wielkiego.
Staraliśmy się być z nimi w stałym kontakcie, ale to syzyfowa praca.
Już sama myśl o tym, jak zareaguje Iona na wieść o nas, była przerażająca.
No cóż, trzeba będzie kiedyś przez to przejść. Wzruszyłam ramionami.
Nie będziemy się z tym kryć oświadczył Tolliver z zaskakującą stanowczością.
Nawet nie zamierzam próbować.
Słodkie dla ucha słowa, oznaczające definitywne potwierdzenie. Znałam dobrze swoje
uczucia, ale zawsze miło słyszeć, że partner czuje to samo. Westchnęłam z ulgą.
%7ładnego ukrywania zgodziłam się.
Na lunch zjedliśmy kanapki z masłem orzechowym.
%7łona Teda podaje teraz pewnie czterodaniowy posiłek o niskiej zawartości cholesterolu
powiedziałam tęsknie. Hej, ty też przeważnie jesz zdrowe rzeczy.
Moja dieta ucierpiała przez pobyt w Doraville, z różnych przyczyn. Będę musiała szybko do
niej wrócić. Miałam wystarczająco dużo problemów zdrowotnych, więc starałam się przynajmniej
przestrzegać reguł higienicznego życia.
Jak twoja noga? zatroszczył się Tolliver, myśląc wyraznie o tym samym.
Całkiem niezle. Wyprostowałam ją i pomasowałam udo. Ale czuję, że nie biegałam
przez te kilka dni.
Kiedy będziesz mogła zdjąć opatrunek?
Według doktora za jakieś pięć tygodni. Wolałabym być wtedy w St. Louis, żeby iść na
kontrolÄ™.
Super. Widząc szeroki uśmiech Tollivera, nietrudno było odgadnąć, że myśli o rzeczach,
które o tyle łatwiej będzie robić, kiedy złamanie się zrośnie. Chodz do mnie
poprosił. Sam siedział na podłodze przed kominkiem, opierając się o krzesło. Poklepał
podłogę między kolanami. Kiedy usadowiłam się plecami do niego, otoczył mnie
ramionami.
Nadal nie chce mi się wierzyć, że mam cię teraz, tak inaczej. Gdyby moje serce miało
ogon, teraz machałoby nim jak szalone. Uwielbiam cię dotykać. Teraz mogę to robić bez przerwy.
I nie muszę się zastanawiać nad każdym gestem.
A zastanawiałeś się?
Bałem się, że cię spłoszę.
No widzisz, ja też się bałam.
Ale z nas głupki.
Tak, ale już zmądrzeliśmy.
Siedzieliśmy tak, rozkoszując się bliskością, aż Tolliverowi zdrętwiała noga.
Postanowiliśmy ruszyć się wreszcie i podjąć próbę dojazdu do miasta. Akurat było południe.
ROZDZIAA DZIESITY
Niejednokrotnie podczas podróży plułam sobie w brodę, że włączyłam komórkę i
odsłuchałam wiadomość od Manfreda. W życiu tak się nie bałam na drodze. Tolliver jakoś dawał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]