[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mógłbym. Mogę ci nawet pokazać. Masz!
Wdusił przycisk i na środku pomieszczenia pojawił się holowizyjny obraz. Macki,
czułki, pazury, kleszcze, śluzowaty, zielonkawy kadłub ze zbyt wieloma oczami wystającymi
w najrozmaitszych kierunkach oraz masą innych detali, których lepiej nie opisywać.
- Uggh - oznajmił Bolivar mówiąc za nas obu.
- Jeśli ten się nie podoba - warknął Inskipp - to co powiecie o tym... albo o tym?
Istoty zmieniały się przy kolejnych wduszeniach klawisza i każda była bardziej
obrzydliwa od poprzedniej.
- Wystarczy! -wrzasnąłem w końcu. - Dobry sposób na odchudzenie, obrzydlistwo!
Nie ruszę jedzenia przez najbliższy tydzień. Który z nich jest naszym wrogiem?
- Wszystkie. Niech ci to Coypu wyjaśni.
Wywołany profesor pojawił się na ekranie. Po tych stworach, jego wystające zęby i
belferskie maniery były przyjemną odmianą.
- Zbadaliśmy złapane okazy, zrobiliśmy sekcję zabitych i odczyty mózgów żyjących.
To, co odkryliśmy, nie jest zbyt pocieszające. Walczy przeciwko nam duża liczba stworzeń z
różnych systemów planetarnych. Z tego co mówią, a nie mamy podstaw, aby im nie wierzyć,
jest to coś w rodzaju świętej krucjaty. Ich jedynym celem jest zniszczenie ludzkości i
zmiecenie przedstawicieli naszej rasy z powierzchni wszechświata.
- Dlaczego? - wyrwało mi się.
- Pytacie dlaczego? - kontynuował Coypu. - Zupełnie naturalne pytanie. Odpowiedz
brzmi: bo nie mogą na nas patrzeć. Uważają, że jesteśmy zbyt odrażający, aby istnieć. Była
mowa o zbyt małej liczbie kończyn, o tym, że jesteśmy za mało mokrzy, nasze oczy nie są na
słupkach, nie wydzielamy miłego śluzu, brak nam wielu istotnych organów. Doszli do
wniosku, że nie możemy istnieć obok siebie.
- I kto to mówi!? - zdenerwował się Bolivar. - Te wstrętne obrzydlistwa...
- Piękno jest względne - uświadomiłem go. - Co nie zmienia faktu, że całkowicie się z
tobą zgadzam. Teraz zamknij się i słuchaj profesora.
- Inwazja została dokładnie przygotowana - poinformował nas Coypu, przeglądając
jakieś papiery. - Od jej rozpoczęcia znalezliśmy wielu ich agentów ukrytych w zsypach,
przewodach wentylacyjnych, toaletach i innych takich. Najwyrazniej obserwowali nas od
dłuższego czasu. Porwanie admirałów było preludium do inwazji, próbą wprowadzenia
zamieszania w naszych siłach poprzez usunięcie dowódców. Faktycznie, odczuwamy pewien
niedobór admirałów, ale młodsi oficerowie objęli dowództwo oddziałów i ich efektywność w
szybkim czasie się zdublowała. Brak nam wiadomości o nieprzyjacielu, o jego organizacji,
bazach i uzbrojeniu, gdyż zdołaliśmy pochwycić jedynie małe jednostki, dowodzone przez
osobników niskiej rangi. Najważniejsze jest teraz zebranie informacji o...
- Uch, serdeczne dzięki - warknął Inskipp wygaszając Coypu w połowie zdania. - Sam
bym na to nigdy nie wpadł.
- Mogę to załatwić - powiedziałem, z przyjemnością obserwując wygląd białek jego
oczu, czerwonych raczej, niż białych, zwracających się ku mnie i próbujących jednoczenie
wyjść z orbit.
- Ty!?
- Oczywiście, że ja! A kto niby? Przezwyciężę wrodzoną skromność i powiem ci, że
jestem tajną bronią, którą wygramy wojnę.
- Jak?
- Najpierw muszę pogadać z Coypu, potem ci wszystko wyjaśnię.
- Jedziemy za mamą i Jamesem? - spytał Bolivar.
- Możesz być pewny. A przy okazji ocalimy cywilizowany Zwiat przed zniszczeniem.
- Dlaczego mi zawracacie głowę, kiedy mam kupę roboty? - Coypu odsunął się od
ekranu komputera, przełykając ślinę i spoglądając wymownie na Inskippa.
- Spokój - włączyłem się - rozwiążę wszystkie twoje problemy, tak jak to wielokrotnie
robiłem w przeszłości, ale potrzebna mi twoja pomoc. Ile ras obcych odkryliście do tej pory?
- Trzysta dwanaście, ale co...
- Chwileczkę. Są one najrozmaitszych kształtów, wielkości i innych detali.
- Lepiej w to uwierz na słowo! Powinieneś zobaczyć, co mi się śni!
- Serdeczne dzięki. Musiałeś znalezć język, jakim się one porozumiewają?
- Używasz go w tej chwili. To esperanto.
- Przestań się wygłupiać!
- Nie wrzeszcz na mnie! - pisnął histerycznie, po czym wziął jakąś pigułkę i otrząsnął
się.-Dlaczego nie? Obserwowali nas dość długo i uczyli się wszystkiego, czego mogli, zanim
nas zaatakowali. Słyszeli z pewnością całą masę naszych języków i wybrali esperanto dla
tych samych powodów, dla których my to zrobiliśmy. Bo jest najprostsze, najłatwiejsze i
najbardziej funkcjonalne ze wszystkich języków.
- Przekonałeś mnie. Dzięki, profesorze, a teraz trochę odpocznij, bo będziesz mi
pomagał przy przedostawaniu się do ich kwatery głównej, odkrywaniu ich tajemnic i
ratowaniu mojej rodziny, a może i admirałów - to ostatnie się zobaczy.
- O czym ty, do diabła, bredzisz! - wrzasnął Inskipp, mając w tle profesora Coypu,
mówiącego dokładnie to samo, tylko cieńszym głosem.
- To proste, przynajmniej dla mnie. Profesor zrobi mi kombinezon wraz z urzÄ…dzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]