[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozpoczął. Dowodem na to mogły być zwierzenia wielu kobiet, które za wszelką cenę robiły
karierę i uznały to pózniej za okropne wynaturzenie okupione wypalaniem dwóch paczek
papierosów dziennie, wypijaniem dziennie kilku dzbanków kawy i ciężką frustracją. Kobiety
owe - a były to znane prezenterki telewizyjne - dopiero po zwolnieniu tempa pracy
zakosztowały normalności, chwaląc tradycyjny model życia. A jeśli mówimy już o
równouprawnieniu, to rzeczywiście byłbym za nim, gdyby stosowano równe prawa zarówno
dla mężczyzn i kobiet w każdej dziedzinie, bez przywilejów, o które tak szumnie walczyły
feministki, stawiając swój ruch w jawnej sprzeczności z zasadami logiki i zdrowego rozsądku.
Nie podzieliłem się z panią Danutą swoimi poglądami w kwestii tak zwanego
równouprawnienia. Na brzegu przesunęła się do tyłu stanica żeglarska, przesłaniając sobą
odległe białe budynki dawnych zabudowań folwarcznych. Wieś Aupki. Przy solidnych
pomostach nie cumował jednak jacht Przeciętniaka, więc trzeba było płynąć dalej.
Minęliśmy kolejne długie pomosty należące do pola namiotowego, przy których
hałasowała młodzież, potem podpłynęliśmy pod mój dom, stojący na prawym brzegu, nieco
zasłonięty przez cypel od zachodu. Nie przyznałem się jednak do tego, że to moja
rezydencja . Nie chciałem, aby ta szalona kobieta pewnego dnia naszła mnie, każąc szukać
po okolicy swojego faceta.
Płynęliśmy już szybciej wzdłuż wyższego brzegu porosłego sosną i zbliżaliśmy się do
dwóch zatoczek na wschodnim krańcu jeziora. Dopiero przy ostatniej przystani za ostatnim
ośrodkiem wypoczynkowym u podnóża klifu, zauważyłem jacht, który widziałem rano, jak
mijał mój dom. Cumował wśród kilku innych. Okazało się, że nie był to jednak Przeciętniak,
wobec czego pani Danuta zmarkotniała.
Opłynęliśmy dla świętego spokoju Zatokę Rudzką (dalej nie chciałem się zapuszczać)
i zawróciliśmy do Pisza. Jednak zbliżając się do tego miasta głównym, środkowym torem
wodnym, zaproponowałem pani Danucie kurs na północ kanałem, aż na Zniardwy. Miałem w
tym swój cel - jak kobieta szukała swojego faceta, tak ja chciałem poszukać Osy. A przy
okazji trzymać się jak najdalej od D Artagnana , który już otrząsnął się z nocnej biesiady.
Widziałem bowiem w oddali kręcących się niemrawo po pokładzie Muszkieterów, na
szczęście zbyt zmęczonych nocną nasiadówką, aby zainteresował ich ruch żaglówek na
jeziorze. Gdyby tylko teraz zerknęli na północ, niechybnie zauważyliby pomarańczowy
kadłub mojej łodzi mknący po wodzie w kierunku północno-zachodnim.
Pewnie nie zauważyli nawet zniknięcia mojego steru - pomyślałem.
Podczas podróży kanałem pani Danuta umilała mi czas zachwalaniem uroków stanu
staropanieńskiego i zaletami konkubinatu, gdyż była, jak się okazało, przeciwniczką
zawierania związków małżeńskich. Była, jak się wyraziła, kobietą nowoczesną, ale do owej
nowoczesności dopiero dojrzała.
- A gdyby trafiła pani na tego jednego jedynego? - zaryzykowałem pytanie. - Co by
pani wtedy zrobiła?
- Jednego jedynego? - zadrwiła. - Wierzy pan w miłość?
- Zdaje się, że ona istnieje - odparłem. - To uczucie znajduje należne jej odbicie w
sztuce tak samo często, jak pragnienie szczęścia czy strach przed śmiercią. Nie może pani
zanegować istnienia miłości. Gdyby nie miłość, świat byłby wstrętny i zimny.
- Bo jest! - rzuciła nerwowo.
- Ale nie odpowiedziała mi pani na pytanie. Co by pani zrobiła, gdyby spotkała pani
tego jednego jedynego mężczyznę, którego by pani pokochała?
- To pytanie z rodzaju tych, co bym zrobiła, gdybym spotkała zielonych ludzików.
Tak się przekomarzając, dopłynęliśmy do jeziora Seksty, z którego wypłynęliśmy
niebawem na Zniardwy. Były dzisiaj czyste i jaśniejsze niż zazwyczaj, promieniowała z tego
ogromnego akwenu jakaś zdrowa energia, wiatr był stosunkowo łagodny, ale z podmuchem
wiejącym prosto w burtę jachtu dało się w miarę sprawnie żeglować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]