[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzeć na nas tak, jakbyśmy skrzywdzili niewinnego człowieka.
Jeśli jednak nie skorzystasz z naszej rady, twoja wina zostanie
rozgłoszona. Z pewnością rozumiesz, jakie to pociągnie nastę
pstwa. Czeka cię ruina i hańba. Co wolisz, Heneage? Wybór na
leży do ciebie.
Sir Ratcliffe nie miał jednak wyboru. Wiedział, że został po
stawiony pod ścianą. Cobie naturalnie liczył na więcej, ale nie
ulegało wątpliwości, że nawet taka kara wystarczy, by dopro
wadzić mordercę Lizzie do bankructwa. Wiele osób domyśliło
by się, co zaszło, a nagłe wycofanie książęcej protekcji pogrą
żyłoby Heneage'a ostatecznie.
Cobie widział, jak sir Ratcliffe, który zdał sobie sprawę ze
swojej sytuacji, okrutnie cierpi. Widok ten sprawił mu szczerą
przyjemność. Było to jednak zbyt mało, a intuicja podpowiadała
Cobiemu, że gra nie dobiegła końca.
Nawet kiedy sir Ratcliffe podpisał już dokument w obecności
lordów Kenilwortha, Dagenhama i Rainsborough, Cobie wiedział,
że zażąda większej kary. Pytanie brzmiało tylko: gdzie i kiedy?
Trzy dni pózniej goście opuścili Markendale o bardzo
wczesnej porze. Odkąd sir Ratcliffe podszedł przy śniadaniu do
lorda Kenilwortha i powiadomił go, że dostał telegram z Lon
dynu wzywający go do natychmiastowego powrotu, zapanował
grobowy nastrój.
Wszyscy wiedzieli, że coś zaszło i że właśnie to było przy
czyną przedwczesnego wyjazdu sir Ratcliffe'a. Ponieważ zaś
nie tylko ci, którzy zwrócili się do lorda Kenilwortha, widzieli
oszustwa Heneage'a przy zielonym stoliku, natychmiast roze
szły się plotki, że złapano go na gorącym uczynku i poproszono
o opuszczenie Markendale. Mała sesja parlamentarna, która od
była się w wieczór poprzedzający wyjazd sir Ratcliffe'a, nie po
została nie zauważona.
Violet podzieliła się rewelacjami z Dinah. Jej mąż milczał,
ale brat, Rainey, wszystko wypaplał. Violet dobrze wiedziała,
że Rainey nie potrafi dochować żadnego sekretu, zresztą z grup
ki mężczyzn, która załatwiała sprawę z sir Ratcliffe'em, on je
den wyniósł informację poza krąg wtajemniczonych.
- Twój mąż też brał w tym udział - powiedziała Violet. -
Zdaje się, że umiał dokładnie sobie przypomnieć, na jakie karty
stawiał sir Ratcliffe, i to przypieczętowało los oszusta.
- Po co mi to mówisz, Violet? - spytała Dinah, bo siostra wy
jawiła jej wszystko w wielkim sekrecie i zabroniła powtarzać.
Violet wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jak to jest - oświadczyła niefrasobliwie. - Takich
spraw nie da się utrzymać w tajemnicy. Dziwię się, że Kenil
worth myślał inaczej. On naturalnie nic mi nie powiedział, ostat
nio zresztą w ogóle niewiele mi mówi. Przypuszczam, że Cobie
też nie piśnie ci ani słówka. Pewnie uważa, że jesteś zbyt nie
winna, aby słuchać takich historii.
- Biedna lady Heneage - skomentowała Dinah, co Violet
skwitowała wybuchem śmiechu.
- Ale z ciebie dzieciak, moja droga. Lady Heneage nie dba
o to, co siÄ™ stanie z sir Ratcliffe'em. Od wielu lat drÄ… ze sobÄ…
koty.
- Mimo wszystko... - zaczęła Dinah.
- Daj spokój - burknęła Violet. - Zachowaj swoje współ
czucie dla tych, którzy na nie zasługują. - Zamyśliła się. - Zre
sztą sądzę, że jeszcze usłyszymy o tej sprawie.
Mimo sztandarowo obnoszonej subtelności Violet była wy
jątkowo przyziemną istotą. Gdy mężczyzni mówili o honorze
i zachowywaniu twarzy, cynicznie twierdziła, że strzępią sobie
języki. Byłaby bardzo zdziwiona, gdyby dowiedziała się, że jej
naiwna przyrodnia siostra podziela ten poglÄ…d.
Dinah zapytała Cobiego o sir Ratcliffe'a, gdy pociągiem
wracali do domu. Razem z Van Deusenem zajmowali zarezer
wowany przedział pierwszej klasy. Otaczały ich wszelkie moż
liwe udogodnienia, z jakich może korzystać bogata para z to
warzystwa. Mieli więc piknikowy koszyk z prowiantem, dywa
ny, poduszki, kwiaty, szampana, brzoskwinie z oranżerii, cze
koladki, gazety, czasopisma i książki. Dla Dinah podróżowanie
w takim luksusie wciąż stanowiło nowość.
- Czy to prawda? - zakończyła.
Cobie cicho westchnął, w duchu zgadzał się bowiem z Vio
let, że utrzymanie tej sprawy w tajemnicy prawdopodobnie oka
że się niemożliwe.
- Nie będę pytał, kto ci to powiedział, Dinah, ale musisz zro
zumieć, że nie wolno mi mówić o tej sprawie. Dałem słowo
i nie mogę go złamać. Na tym zakończmy ten temat.
- Violet chyba uważa, że to jeszcze nie koniec - zauważyła
Dinah, zdradzając w ten sposób zródło swoich informacji. Była
jednak przekonana, że mąż i tak się go domyślił. Cobie tylko
pokręcił głową. Nie zamierzał dać się sprowokować. Wyglądało
więc na to, że nagły wyjazd sir Ratcliffe'a z Markendale i kra
dzież brylantów również weszły na listę zakazanych tematów.
W tej chwili wrócił do przedziału Van Deusen, który dobrą
chwilę spędził na korytarzu, paląc cygaro.
- Co powiedziałby pan, panie Van Deusen, gdybym stwier
dziła, że mężczyzni są nadopiekuńczy wobec swoich żon i có
rek? - spytała rozdrażniona Dinah. - Zgorszyłby się pan?
A może zgodził ze mną?
Hendrick Van Deusen dostrzegł uśmieszek Cobiego i wybrał
odpowiedz dyplomatycznÄ….
- Zwiat jest pełen wilków w ludzkiej skórze, lady Dinah,
Sądzę, że większość mężczyzn godnych szacunku chciałaby
ochronić przed nimi swoich najbliższych.
Dinah pomyślała, że gdy przychodzi do szermierki na słowa,
Van Deusen okazuje się adeptem tej samej szkoły co Cobie.
- Powinnam się domyślić, że poprze pan mojego męża. Ale
może kiedyś, w odległej przyszłości uzna się jednak, że kobiety
mają nie mniej zdrowego rozsądku niż mężczyzni.
- To nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem -
stwierdził Cobie, przeglądając pierwszą stronę Timesa". Zda
wał sobie sprawę z rozczarowania Dinah i rozumiał jego powo
dy, ale nie mógłby dopuścić do tego, żeby przez nadmiar posia
danych informacji naraziła się na niebezpieczeństwo. Podobnie
jak Van Deusen dobrze wiedział, że światem rządzą prawa bu
szu. Miał nadzieję, że jego niewinna, młoda żona nie będzie mu
siała się o tym przekonać na własnej skórze.
Dinah otworzyła usta, lecz zamknęła je bez słowa. Cobie był
niewzruszony, widziała to. Gdyby zaczęła z nim walczyć, za
ufanie do siebie, którego nabrali, znikłoby bez śladu.
Van Deusen poprawnie odczytał jej ponurą minę.
- Długie podróże są nużące, lady Dinah - odezwał się. -
Wolałaby pani pograć w karty, czy raczej porozmawiać? Jake...
Jacobus mówił mi, że skończyła pani czytać Gibbona, które
go dostała ode mnie w prezencie ślubnym. Ciekaw jestem,
co pani sądzi o jego wspaniałym cynizmie i, naturalnie, o przy
pisach, które czasem wydają mi się najlepszą częścią tego
dzieła.
Nie było to zręczne, ale oboje - i Dinah, i Cobie - docenili
intencje Van Deusena. Dinah rozpoczęła wiÄ™c rozmowÄ™ o Gib¬
bonie, w której wszyscy troje wzięli udział. Na szczęście mieli
również szampana, co bardzo ożywiło i skróciło podróż.
Naturalnie, Violet miała rację. To, co się stało w Markendale,
a przynajmniej to, czego się domyślano, budziło coraz głośniej-
sze komentarze. Co więcej, aktorom tego dramatu trudno było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]