[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pójść do sypialni, wyjaśnić, że jej zmiana nastroju nie miała z nim nic
wspólnego, raczej wynikała z jej własnych lęków i niepewności. Ale
nie potrafiła się przełamać. Stała z jedna ręką na klamce, z drugą
uniesioną, gotową do zapukania, ale za każdym razem kończyło się
tak samo: powłócząc nogami, wracała na kanapę.
Rano Luca wkroczył z furią do salonu, ubrany jedynie w czarne
bokserki.
- Psiakrew! Jestem spózniony!
Chwyciwszy telefon, zamówił do pokoju kawę, po czym nie
kryjąc wściekłości, zmiażdżył wzrokiem Meg, gdy ta usiłowała zacząć
rozmowÄ™.
- Luca, jeśli chodzi o wczorajszy wieczór...
- Uważam temat za zamknięty - burknął. -I z łaski swojej, włóż
szlafrok. Nie demonstruj tego, co nie jest na sprzedaż.
137
anula
ous
l
a
and
c
s
- Sam mi wczoraj wcisnąłeś tę koszulę - zauważyła nieśmiało. -
Luca, naprawdę nie próbuję cię kusić strojem. Próbuję z tobą
porozmawiać.
- Daruj sobie! - krzyknął. - Odkąd się pojawiłaś, mam przez
ciebie same kłopoty. Opowiadasz mi łzawe historyjki, kłamiesz jak
najęta. Basta! Nie będę dłużej tego słuchał. Tu, w pałacu, obowiązują
moje reguły, a ty masz ich przestrzegać.
Na moment zniknął jej z oczu. Kilka sekund pózniej wrócił,
podszedł do kanapy i z pogardą w oczach chwycił Meg za ramię.
Podciągnąwszy ją na nogi, zarzucił jej na ramiona szlafrok, a
następnie pchnął z powrotem na kanapę.
- Pozostaniesz w Niroli jeszcze przez dwa dni, a potem masz siÄ™
stąd wynieść.
- Zwietnie! - zawołała.
Powinna się cieszyć: Luca nie odsyła jej do więzienia, lecz
nakazuje opuszczenie wyspy. W dodatku nie oczekuje i najwyrazniej
nie chce jej towarzystwa w swoim łóżku. Za dwa dni cały ten koszmar
się skończy. Więc dlaczego ma ochotę się rozpłakać?
- Wybieram się na mszę. Podczas tego weekendu należy to do
moich obowiązków.
- Czy mam z tobą iść? - spytała.
- Nie żartuj! - prychnął. - Na mszę mógłbym zaprosić damę. Lub
kobietę, która nadawałaby się na moją żonę. A ty, Meg... wybacz, ale
ani nie jesteś damą, ani odpowiednią kandydatką na książęcą
oblubienicę. Dzisiejszy dzień spędzisz w pałacu sama, nie licząc
138
anula
ous
l
a
and
c
s
oczywiście służby. Rodzina będzie zajęta wypełnianiem obowiązków
w różnych częściach miasta. Po południu ponownie odwiedzi cię
fryzjer z wizażystką. Wieczorem udasz się ze mną na bal.
- Na bal? Mimo że nie jestem damą? - odgryzła się Meg,
powstrzymując łzy. Nie chciała, żeby Luca widział, jak płacze.
- Miejsca przy stole są już zarezerwowane. Twoje nazwisko
zostało wcześniej podane. Nie wypada, żeby książę pojawiał się na
balu sam, a nie mam w tej chwili czasu ani ochoty szukać nowej
partnerki. - Rozległo się pukanie do drzwi. - Na bal mogę zabrać byle
dziwkę - dodał, nie zważając na obecność służącej, która wniosła do
salonu zamówioną kawę.
Meg miała ochotę zaszyć się w ciemnym kącie i poczekać, aż
minie jej złość. Ta jednak nie mijała, a nieprzyjemne słowa, jakie
padły z ust Luki, raz po raz rozbrzmiewały w jej głowie. W końcu
postanowiła się przejść. Opuściła zajmowany przez Lucę apartament i
ruszyła przed siebie marmurowym korytarzem.
Wszędzie kręciła się służba: ktoś układał kwiaty w wazonach,
ktoś inny pucował marmurowe posadzki. Wszyscy zerkali na nią z
zaciekawieniem. Czuła się jak intruz, jak oszustka. Jak żebraczka
zamknięta w ekskluzywnym butiku pełnym najwspanialszych
towarów, na które może jedynie tęsknie patrzeć.
- Czy coś sobie pani życzy, signorina? - spytała młoda
pokojówka, kiedy Meg stała na zewnątrz, spoglądając na lśniącą w
słońcu wodę w basenie.
139
anula
ous
l
a
and
c
s
Ponieważ znajdowała się w pałacu królewskim, w którym roiło
się od służby, i ponieważ nie chciało się jej wracać do pokoju po
kostium, który wczoraj kupiła, postanowiła wykorzystać swoją
uprzywilejowanÄ… pozycjÄ™.
- Chętnie bym popływała - oznajmiła.
- Rozumiem. - Pokojówka uśmiechnęła się. - Zaraz poślę kogoś
po pani rzeczy. Proszę tędy...
Zaprowadziła Meg do przebieralni. Trzy minuty pózniej
dostarczono jej ozdobione złotą nitką bikini. Kiedy wyszła na dwór,
na stoliku przy basenie stał dzban zimnej lemoniady oraz misa z
owocami.
- Jeśli będzie pani jeszcze czegoś potrzebowała, proszę
zadzwonić.
- Dziękuję, ale chyba mam już wszystko... Zanurzyła się w
chłodnej wodzie. Cóż za rozkosz!
Przemierzając basen w tę i z powrotem, zapomniała o
otaczającym ją świecie, o troskach i kłopotach. Niestety ten stan
cudownej błogości nie trwał długo. Kiedy zasapana dopłynęła do
brzegu i zmrużyła oczy przed ostrym blaskiem słońca, nagle na
wprost siebie ujrzała białe buty. Zadarłszy głowę, popatrzyła pytająco
na stojącą na krawędzi basenu pokojówkę. Ta poinformowała ją, że
ma gościa.
- Gościa? - zdziwiła się Meg.
Czyżby Luca załatwił prawnika? A może Alex się odnalazł?
Pokojówka rozwiała jej nadzieje.
140
anula
ous
l
a
and
c
s
- Kobietę o imieniu Jasmine. Twierdzi, że jest pani przyjaciółką.
Czy ochrona ma ją wpuścić do pałacu?
- Jasmine? - szepnęła Meg.
Miała wrażenie, że nie widziały się od co najmniej dziesięciu lat.
Od tamtego wieczoru, kiedy wybrały się razem do kasyna, tak wiele
wydarzyło się w jej życiu! Ogarnęła ją radość. Oto wreszcie ktoś
życzliwy, ktoś, kto pomoże jej oczyścić się z zarzutów o kradzież.
141
anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA JEDENASTY
Kiedy wychodził z kościoła, nagle ogarnęły go mdłości. Dla
Luki, który cieszył się doskonałym zdrowiem, była to rzecz niepojęta.
Mdłości? On? A jednak. Słońce odbijające się od białych płyt
grobowców zbyt silnie raziło w oczy, od okrzyków wznoszonych
przez rozentuzjazmowany tłum pękała mu głowa. Mimo panujących
od rana upałów, zimny pot wystąpił mu na czoło. Założywszy okulary
przeciwsłoneczne, skręcił w bok i oddalił się na moment od reszty
rodziny. Był pewien, że się czymś zatruł.
- Ke che, Luca?
Obejrzawszy się, zobaczył matkę. Stała obok z zatroskaną miną,
unosząc ręce, aby zdjąć mu z twarzy okulary. W oczach syna szukała
odpowiedzi.
- Dove Meg? - spytała bez ogródek. Podobnie jak Luca, lubiła
jasne sytuacje. Gdy ten wzruszył niedbale ramionami, zmarszczyła z
zadumą czoło.
- Dlaczego jej nie zaprosiłeś?
- A dlaczego miałbym zapraszać?
- Bo jest siostrą Alessandra - odparła Laura.
- Tak naprawdÄ™ to nie sÄ… spokrewnieni. - Luca ponownie
wzruszył ramionami. - Jeśli król zechce przedstawić ją pozostałym
członkom rodziny, to jego sprawa. Zresztą przyjechała tylko na kilka
dni; nie zamierza spędzić tu reszty życia.
- Wczoraj mówiłeś co innego. - Laura przyjrzała się bacznie
synowi. - Prosiłeś, żebym się o nią zatroszczyła. %7łebym traktowała ją
142
anula
ous
l
a
and
c
s
jak członka rodziny. Odniosłam wrażenie, że darzysz Meg dużą
sympatiÄ….
- Bez przesady. Poznaliśmy się zaledwie parę dni temu. Gdybym
ją przyprowadził do kościoła... -Wskazał na rzesze ludzi
zgromadzonych wkoło, którzy zjechali do Niroli na doroczne święto i
czekali z aparatami w pogotowiu, gotowi w każdej chwili pstryknąć
zdjęcie członkom rodziny królewskiej.
- Wszyscy pomyśleliby, że coś was łączy? - dokończyła Laura.
- No właśnie. - Luca skinął głową, zadowolony, że matka go
rozumie. - Jutro rozpisywałyby się o tym wszystkie miejscowe gazety.
- A niech się rozpisują. Nie możesz stale przejmować się prasą,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]