[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się pocałować. Zamknęłam oczy. Jak mogłam myśleć o takich
rzeczach, kiedy nasze życie było zagrożone? A może właśnie
dlatego, że mogliśmy umrzeć, tak rozpaczliwie pragnęłam
zakosztować wszystkich najlepszych smaków życia.
Chciałam wszystkiego: jego pocałunków, jego dotyku...
wszystkiego.
Wydawało się, że przeleżeliśmy tak wiele godzin. W końcu
byłam cała obolała, ale nie chciałam odsuwać się od Connora, by
poszukać wygodniejszej pozycji. Zresztą wątpiłam, by taka w
ogóle istniała.
Miałam świadomość, że to Connorowi groziło większe
niebezpieczeństwo, bo to on miał to, czego chcieli.
Był Zmiennokształtny.
Drzemałam przez kolejne godziny. Chciałam być możliwie
jak najlepiej wypoczęta, gotowa stanąć do walki, kiedy przyjdzie
pora.
Park narodowy był bardzo rozległy i wiedziałam, że dotarcie
do laboratorium zabierze nam większą część nocy.
Prawie świtało, kiedy van się zatrzymał. Trzasnęły drzwi.
Otworzyli tył. Johnson wycelował we mnie pistolet. W następnej
chwili ostry ból przeszył moje udo. Spojrzałam i zobaczyłam
strzałkę...
Robiłam, co mogłam, żeby moje oczy pozostały otwarte.
Usłyszałam kolejny wystrzał. Connor jęknął.
A potem wszystko znowu zasnuła ciemność.
Kiedy się obudziłam, leżałam w dużej metalowej klatce w
pomieszczeniu, które wyglądało na piwnicę. Przez wąskie okienko
znajdujące się na samej górze betonowej ściany sączyło się słabe
światło. Zadzwięczały pręty. Przekręciłam się i poczułam ulgę, że
Connor był w klatce wraz ze mną; właśnie sprawdzał
wytrzymałość naszego więzienia. Było dość wysokie, spokojnie
mogliśmy w nim stać, ale drzwi były o połowę niższe. Oczyma
wyobrazni widziałam, jak Mason i jego ludzie wpychają nas
nieprzytomnych do środka. Wstałam, uchwyciłam się metalu i
potrząsnęłam. Klatka była solidna.
Connor uderzył w pręty otwartą dłonią.
- To na nic.
Usiadł w rogu i położył ręce na kolanach podciągniętych do
klatki piersiowej. Wyglądało na to, że obudził się grubo przede
mną i zdążył wszystko sprawdzić. Rozejrzałam się powoli.
- Wiesz może która godzina? - zapytałam.
- Nie, zabrali mi zegarek. Pewnie Mason nauczył się tej
strategii z poradnika 101 porad, jak postępować z więzniami.
Zauważyłam kamery w rogach.
- A, tak, obserwują nas. - Connor nawet nie próbował ukryć
obrzydzenia.
Przełknęłam z trudem ślinę, starając się nie dopuścić, żeby
zadrżał mi głos.
- Co za obrzydliwe pogwałcenie prywatności.
- Podejrzewam, że nasza prywatność zostanie pogwałcona
jeszcze na wiele sposobów.
Przemknęło mi przez głowę, żeby usiąść obok niego, ale
byłam zbyt pobudzona - musiałam pochodzić.
- Myślisz, że nas słyszą?
- Nie usłyszą, jeśli będziemy mówić naprawdę cicho.
- Jestem strasznie zła na siebie - powiedziałam przez
zaciśnięte zęby. - Ostrzegałeś, żebym zawsze spodziewała się
ataku, a ja szłam sobie pogrążona w myślach, nie zwracając...
- Brittany, nie da się wszystkiego przewidzieć. Atak z
zaskoczenia ma to do siebie, że jest... z zaskoczenia.
Było to miłe z jego strony, że próbował sprawić, abym
poczuła się lepiej. Ale ja wiedziałam, że przyczyną było to, że za
bardzo skupiłam się na swoich problemach.
- Jak to wyglądało, kiedy poprzednio cię złapali? - zapytałam.
Wzruszył ramionami.
- Mason nam groził, nie posiadał się z radości z powodu
swojej przewagi. Byliśmy w jaskini. Kto by pomyślał, że nas tam
znajdzie. Ponieważ teren uniemożliwiał przemieszczanie się
jakimkolwiek pojazdem, musieliśmy iść. - Rozejrzał się. - Zdaje się,
że chcieli nas przyprowadzić tutaj.
- Co mówił?
- Ciągle pytał o to, jak się przemieniamy. Odpowiadaliśmy, że
nie mamy pojęcia o czym mówi. - Patrzył w jedną z kamer. - Ale
nie docierało to do niego.
Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Sprawiały wrażenie
ciężkich. Wszedł Mason w towarzystwie Ethana i jeszcze jednego
pracownika laboratorium, Tylera, którego również poznaliśmy na
początku tego lata. Szkolny tyran ze swoją świtą. Ale za nimi byli
jeszcze Johnson i jego blizniak, obaj uzbrojeni. Mason chyba
naprawdę czuł respekt przed Zmiennokształtnymi.
- Bardzo dobrze. Zpiąca królewna i jej książę się obudzili. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]