[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nakazywała mu odpowiednie zachowanie, na które reakcję podwładnych mogłaby
odczytać pózniej z taśmy ukrytego w ubraniu syna magnetofonu. Właśnie taką taśmę,
przegapioną przez Joannę, pan znalazł, panie Tomaszu. Moje uznanie!
Dziękuję pani odparłem skromnie.
I tak oto w Trójmieście pojawił się Kolekcjoner: potę\ny, małomówny, pokazujący
się tylko wybranym. Jasne, \e ju\ samym wyglądem wzbudzał strach wśród
werbowanych; miał zresztą i innych, którzy straszyli za niego. Dzięki temu i inteligencji
pani Mroczkowskiej powstał gang, a raczej sieć gangów, jeśli wezmiemy pod uwagę
rozległość działań Kolekcjonera. Najemnicy kradli, fałszowali, wymuszali, a on zapełniał
stosy papieru dziecinnymi rysunkami w komnacie, której piękno tak oszołomiło pana,
panie Tomaszu. Owszem, zgromadzono to wszystko, bo takie cacka Jaś, zwany
Kolekcjonerem, lubił, ale głównie był to magazyn przedmiotów czekających, a\ osiągną
odpowiednią cenę lub te\ znikną z pamięci celników i policjantów. Dlatego mo\liwie jak
najrzadziej wynurzał się Kolekcjoner, by odbierać lupy i ferować wyroki. A pieniędzy w
tajnej skrytce ju\ nam znanej przybywało.
Kiedy zaczęły się kłopoty? zainteresowałem się.
Nieszczęście spadło na firmę Mroczkowskiej , \e tak ją nazwę, z najmniej
oczekiwanej strony. Otó\, Anita, osóbka prymitywna, postanowiła urządzić w gangu
Kolekcjonera swoją, powiedzmy, komórkę, która by pracowała tylko na nią. To
zarządziła sama, to zasłoniła się rozkazem Kolekcjonera i jakoś szło. A \e przy okazji
z\erała ją zazdrość o sukcesy swej byłej kole\anki i jej matki, próbowała jak to się
mówi podło\yć im świnię . Stąd owo pojawienie się Joanny i jej wizytówek w
miejscach przyszłych kradzie\y koron Matki Boskiej. Joanna Złotnicka domyślała się
tego, ale była trzymana w szachu przez Anitę, która za du\o wiedziała o jej chorym
bracie Kolekcjonerze . Na leczenie brata nale\ało zdobyć odpowiednią kwotę
pieniędzy, tylko to było wa\ne! A niech tam Anita dorabia na swój rachunek!
Ma pani oczywiście na myśli korony?
Przyznam, i pan przyzna, \e niemało pomieszało to nam szyki. Bo dziwny to
Kolekcjoner, który trzęsie połową Trójmiasta, a łakomi się na, niedrogą właściwie,
koronę w prowincjonalnym sanktuarium! A tymczasem Anita pracowała na swój sposób
a\ do Wąwolnicy!
To dzięki sier\antowi Ząbikowi... próbowała wtrącić Zośka.
Z tymi kradzie\ami wią\e się list, który otrzymał pan w tak niecodzienny sposób od
Batury, a którego on musiał się wypierać telefonicznie. W tym wypadku splatają się
działania Joanny i Anity. Jedna chciała zaszkodzić drugiej. W śmietniku rzeczywiście
korona miała być wymieniona na okup na rzecz Anity. Joanna nadała nam całą
sprawę, oczywiście anonimowo. Pańska siostrzenica i pan byliście potrzebni, aby
odciągnąć od Joanny podejrzenia o kradzie\ koron w sanktuariach. Batura akurat był
przydatny, bo pani Joanna jak przyznała się w czasie śledztwa znała go z bran\y . I
nawet kiedyś zgadali się na temat runów, które zdziwi się pan te\ w swoim czasie
panią Złotnicką interesowały. Stąd wiedziała o waszym zwyczaju takowej
korespondencji. Batura jednak dowiedział się o tej próbie wrobienia go i zareagował
ostro. A mo\e zresztą naprawdę ubodło go posądzanie o okradanie kościołów?
Skąd szajka Kolekcjonera wiedziała, \e wiozę koronę Władysława Aokietka?
Po prostu miał pan pecha! Joanna wiedziała o wyprawie Anity przebranej za nią;
nie orientowała się tylko, dokąd tamta jechała. Kazała więc swoim motocyklistom śledzić
ją. A w pościgu za czerwonym audi nie zwracał pan uwagi na motory! Tymczasem ich
kierowcy zauwa\yli pański wehikuł i przy pomocy telefonu komórkowego poinformowali
o pańskiej podró\y czy te\ pościgu pracodawczynię. Ta poleciła im przenieść
zainteresowanie z Anity na pana. Zresztą, w ten sposób nie tracili tak\e Anity z oczu.
Kolejny meldunek był o pańskiej wyprawie pod kapliczkę. A \e jeden ze śledzących miał
świetną lornetkę, dalej więc tłumaczyć nie muszę...
A więc to tak... wreszcie i Jacek zaspokoił swoją ciekawość.
Mówmy więc mo\e o Johnie Harrisie? zaproponowałem.
Nie pierwszy raz sprowadzają tego gościa i jego brata do Polski ró\ne mniej lub
bardziej brudne interesy, z których zresztą znany jest i w swoim kraju. Na razie jednak
ani policja polska, ani angielska nie mogą mu niczego udowodnić. Tym razem
przyjechał rzeczywiście po biureczko i mo\e po coś jeszcze, ale tego się od niego nie
dowiemy. I tu trafiła mu się transakcja \ycia: korona Władysława Aokietka. Przekazał
bratu, \eby przypłynął do Gdyni z największą ilością gotówki, jaką zgromadzi po drodze.
Sam zrealizował wszystkie czeki i naprawdę dodał do tego bentleya. Po czym
zadowolony przewiózł mebelek na jacht. A papiery na zakup biurka ma naprawdę w
porządku.
Zapewniał mnie o tym zauwa\yłem.
Tymczasem nasze panie doszły do jak\e słusznego z ich punktu widzenia wniosku,
\e dobrze mieć pieniądze za antyk oraz za koronę, a jeszcze lepiej i pieniądze, i antyk, i
koronę. Tę przede wszystkim. Dalszy ciąg ich działania państwo znają.
O tak! pokiwaliśmy zgodnie głowami.
Dodam tylko, \e na najmniejszą wzmiankę o koronie Władysława Aokietka pan
John Harris robi wielkie oczy i smutną minę, \e o tak przemyślnej skrytce w meblu nic
nie wiedział. Mówi: Bomba, owszem, była, ale korona królewska?... Uwa\a, \e takie
cacuszko, jak owo weneckie cudo mogło być powodem zamachu na jego \ycie. Nie
zamierza występować z tą sprawą przeciwko paniom Mroczkowskiej i Złotnickiej. I bez
tego zresztą czeka je solidny wyrok...
A pana Jana Mroczkowskiego? szepnęła Zosia.
Tak, jego bardzo \al... zasmuciła się pani aspirant. Nigdy nie trafi do Clinical
Centre. Ale mo\e polscy lekarze mu pomogą?
Powoli wstaliśmy z krzeseł.
Jeszcze raz dziękuję, panie Tomaszu Gogolewska wyciągnęła ku mnie dłoń.
Gdyby nie pan...
I gdyby nie oni! wskazałem rodzeństwo.
Czyli dzięki całej zgranej trójce! zaśmiała się pani aspirant.
Wujku, a co to, mandat? Zosia wyszarpnęła zza szyby wehikułu kartonik, kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]