[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na czole i górnej wardze poczuł gromadzący się pot.
Zrozumiał, \e jest na drodze do katastrofy i próbował zmienić tok myśli. Nie udało się. Znowu wyobra\ał
sobie, jak by to było, gdybymógłją posiąść. Prześladowała go ta myśl. Obrazy z przeszłości zawładnęły
całkowicie jego świadomością. Odetchnął i wypił następny łyk piwa.
Nie pomogło. Wiedział, \e nie pomo\e mu nic poza opuszczeniem tego miejsca. Ju\ miał to zrobić, gdy
Jerome ujął rękę Marlee i zaczął ją pieścić.
Dancler zacisnął dłonie w pięści. Zabierz od niej łapy! chciał krzyknąć. Więcej, miał ochotę podejść do
stolika, chwycić tego miejskiego wymoczka za klapy marynarki i władować mu pięść w tę nalaną twarz.
Oczywiście, nie zrobił tego. Po krótkiej wewnętrznej walce udało mu się zapanować nad emocjami. Wtedy
zauwa\ył poruszenie.
Przeniósł wzrok z Marlee na sąsiedni stolik. Dwóch mę\czyzn i kobieta kłócili się o coś zapamiętale.
Nagle jeden z mę\czyzn wstał i podszedł do Marlee z obleśnym uśmiechem na ustach.
- Usiądz, Guy - ostrzegła go kobieta - zanim zrobisz z siebie jeszcze gorszego idiotę, ni\ jesteś.
- Dobra rada, proszÄ™ pani - mruknÄ…Å‚ Dancler pod nosem.
Sam oparł się łokciem o kontuar.
- Chyba będą kłopoty. Lepiej zadzwonię po szeryfa. Nie mam ochoty, \eby ten wariat rozwalił mi lokal. -
Jeśli nie przestanie wgapiać się w Marlee, nie będziesz musiał prosić szeryfa. Sam zajmę się tym
sukinsynem.
- Nie mamowy -rzucił ponuro Sam. - Trzymaj się od niego z daleka. Niech Charlie robi swoje.
Dancler nic na to nie odpowiedział. Siedział bez ruchu, obserwując pijanego mę\czyznę, który naj-
wyrazniej zignorował radę swej towarzyszki.
Intruz zbli\ył się do Marlee i pochyliwszy SIę, powiedział:
- Cześć, skarbie. Chcesz zatańczyć?
Dancler zauwa\ył, \e Marlee zamarła w bezruchu.
Patrzyła na Jerome'a. Ten wstał i spojrzał pijakowi w twarz. Dancler jęknął i zerwał się ze stołka. Instynk-
townie przeczuwał, co za chwilę nastąpi.
- Daj jej spokój - powiedział Jerome piskliwym głosem.
- Hej - zaprotestował pijak. - Niech młoda dama
mówi za siebie.
Jerome zmarszczył brwi.
- Powiedziałem, daj jej spokój.
Pijak obrzucił Jerome'a pogardliwym spojrzeniem od stóp do głów.
- Och, do diabła - rzucił Dancler, ruszając w stronę stolika Marlee w tej samej chwili, gdy pijak
wymierzył cios pięścią w szczękę J erpme'a, a następnie w \ołądek. J erome krzyknął i zgiął się wpół.
Marlee z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami zerwała się na równe nogi. W tej samej chwili Jerome
wyprostował się i zachwiał.
- Przestańcie! - krzyknęła.
Dancler chwycił ją za ramię i usunął na bok.
- Dancler, zrób ... ! - Nie dokończyła, gdy\ cię\ar Danclera i siła impetu rzuciły ich na podłogę.
Znalazła się pod nim.
Zaskoczony, wpatrywał się w jej pobladłą twarz, oddychając gwałtownie.
ROZDZIAA SIÓDMY
Marlee wstrzymała oddech. Zaskoczona, wpatrywała się w twarz Danclera, oddaloną od jej własnej
zaledwie o kilka milimetrów. Przez długą chwilę \adne z nich się nie poruszyło. W ciszy rozlegały się
tylko ich
przyspieszone oddechy. .
. Usiłowała znalezć jakieś słowa. Czuła ka\dy mięsień Danclera. Kiedy ich ciała były tak blisko siebie,
mogÅ‚y zostać uznane za perfekcyjnie uÅ‚o\onÄ… Å‚amigłówkÄ™·
Czuła wewnętrzny dygot, spowodowany bliskością twarzy mę\czyzny i jego ciepłym, pieszczotliwym
oddechem. Jej wargi rozchyliły się. Dancler przysunął się jeszcze bli\ej, nie odrywając od niej wzroku.
Zdawało się, \e świat zewnętrzny przestał istnieć. Miała pewność, i\ za chwilę Dancler ją pocałuje. Znów
wstrzymała oddech i poczuła takie samo podniecenie jak tamtego dnia przy stawie, kiedy tęskniła za
dotknięciem jego warg.
Nagle, jakby zdając sobie sprawę z tego, co za chwilę zrobi, Dancler odsunął się od niej. Podniósł się
ostro\nie.
- Przepraszam za to, co się stało - powiedział dziwnym, dr\ącym głosem i wyciągnął do niej rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]