[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rzekome najście policji mieli ju\ za sobą i teraz Sam zwrócił uwagę na obra\enia Edie.
Forsowanie płotów i konfrontacja z groznym psem nie pozostały bowiem bez śladu; spodnie
miała poszarpane i kiedy nerwy puściły, zaczęła krzywić się z bólu.
Coś cię boli? zapytał Sam z troską.
No... Edie wskazała na rozdarte spodnie. Zcigałam się z jednym owczarkiem
niemieckim, o dwa domy stÄ…d.
Zcigałaś się z Brutusem? Uniósł brwi z niedowierzaniem.
Tak, tylko \e on był trochę szybszy.
No to poka\ tÄ™ ranÄ™.
Mo\e byś się najpierw ubrał? Sam cały czas owinięty był tylko ręcznikiem, który
przytrzymywał jedną ręką i który w ka\dej chwili mógł się obsunąć. Nie dawało to Edie
spokoju.
Poszedł się ubrać, ona zaś zyskała chwilę czasu, by rozejrzeć się po mieszkaniu i w ten
sposób lepiej poznać właściciela. Było tu czysto i schludnie, kuchnia utrzymana w czerni i
bieli miała dość surowy, męski charakter.
Edie czuła się głupio, zdaje się, \e po raz kolejny zrobiła z siebie idiotkę i jeszcze do tego
ta rana na pupie! Sytuacja naprawdÄ™ upokarzajÄ…ca!
Sam jednak zdawał się wcale tak nie myśleć. Pojawił się ubrany w d\insy i bluzę, niosąc
buteleczkę z wodą utlenioną, maść z antybiotykiem i plaster. Chcąc nie chcąc, Edie musiała
wypiąć na niego siedzenie i poddać się opatrunkowi. Cały czas myślała przy tym, \e nie mo\e
stracić kontroli nad sobą i nad sytuacją i \e jej praca naukowa nie ma prawa na tym ucierpieć.
Spodnie były ju\ chyba do wyrzucenia, rana jednak nie okazała się szczególnie grozna.
Sam zdezynfekował miejsce ugryzienia, posmarował maścią i zakleił plastrem, a kiedy
tylko skończył, Edie natychmiast odsunęła się na bezpieczną odległość.
Dziękuję powiedziała.
To ja dziękuję.
Ty mnie? Za co? Nie rozumiała, o co mu chodzi.
Za to, \e ryzykowałaś \ycie i zdrowie, \eby mnie ostrzec.
Nie gniewasz się, \e posądziłam cię o kradzie\ samochodu? Zerknęła na niego spod
oka.
Mogło ci się tak wydawać. W kącikach jego ust znowu błąkał się uśmiech. O wiele
większe wra\enie robi na mnie to, \e dla mojego dobra naraziłaś się na niebezpieczeństwo.
Edie wzruszyła ramionami z poczuciem winy. Nie mogła przecie\ zdradzić mu
wszystkich motywów swego działania i tego, \e go śledziła; chodziło przecie\ o jej pracę
naukowÄ….
Bardzo nie chciałam, \ebyś wpakował się w następne kłopoty. To przynajmniej była
prawda.
Ja nie jestem zadaniem, nad którym trzeba popracować, Edie.
Zadaniem? Czy\by czegoś się domyślał; ale jak to mo\liwe?
Widzę to w twoich oczach. Zachowujesz się jak moja ciotka Polly i jak moja była
dziewczyna. Kobiety widzą we mnie wyzwanie temu gościowi trzeba pomóc. A tymczasem
ja wcale takiej pomocy nie potrzebuję, jestem wystarczająco silny, \eby sam zadbać o siebie.
Ja nigdy...
Ciii, mniejsza o to. Twój entuzjazm i wiara w ludzi nawet mi się podobają. Bardzo
mo\liwe, \e zdziałałaś ju\ w \yciu wiele po\ytecznych rzeczy, pomagając bezdomnym i
najrozmaitszym wykolejeńcom, tylko \e zawsze udawało ci się zachować bezpieczną
odległość i całe zło i ciemne strony \ycia nie zdołały cię zabrudzić, nigdy nie poznałaś tego
bezpośrednio. Dlatego ta twoja działalność jest trochę sztuczna.
Jak śmiesz mówić takie rzeczy?
No, przyznaj, czy nie mam racji? Nigdy nie zrobiłaś nic złego, prawda? Nie łamałaś
\adnych przepisów, nie ściągałaś w szkole, nie dostałaś nigdy mandatu za złe parkowanie.
No więc, panie przemądrzalcu, właśnie się pan myli. Raz zrobiłam coś złego.
Tak? zaśmiał się kpiąco, co jeszcze bardziej ją rozzłościło. No to jakie przestępstwo
popełniłaś?
Zapomniałam oddać ksią\kę do biblioteki wypaliła.
Tym razem śmiech Sama był jak eksplozja. To ju\ trzeci raz tego wieczoru śmiał się jak
szalony, teraz a\ łzy leciały mu z oczu.
To wcale nie było śmieszne oburzyła się Edie. I w ogóle to nieładnie z twojej
strony, \e sobie ze mnie kpisz.
Nie, to z twojej strony jest nieładnie. Nie powinnaś wyciągać pochopnych wniosków na
mój temat, dopóki nie znasz mojej sytuacji. I nie staraj się mnie zbawić, dobrze?
Patrzyła na niego w milczeniu. W tym, co mówił, było sporo racji. Rzeczywiście niewiele
dotąd w \yciu doświadczyła, chocia\ z racji swej specjalności i ze względu na zajęcia
rodziców często udzielała ró\nym osobom rad i starała się im pomagać. Jednak uczciwie
rzecz biorąc, czy wiedziała w ogóle, o czym mówi? Przecie\ problemy tamtych ludzi były dla
niej w du\ej mierze abstrakcyjne. Sama nigdy nie zaznała biedy, nie była głodna ani
bezdomna.
śeby zacząć pomagać pacjentom, \eby ich naprawdę zrozumieć, musisz najpierw na
własnej skórze poznać ciemne strony \ycia, Edie Preston.
Poznać ciemne strony \ycia?
Poznać własne pokusy, mieć odwagę stawić czoło demonom, które masz w sobie.
Chyba nie był to odpowiedni moment, aby udowadniać mu, \e nie ma w sobie \adnych
demonów i nie odczuwa pokus.
No, mo\e poza jednÄ….
Poza wielką wewnętrzną potrzebą, by pomagać innym okiełznać ich demony.
Przyglądała mu się uwa\nie. Ten silny, niebezpieczny mę\czyzna pociągał ją i podniecał
jak nikt inny na świecie. I w tej chwili uświadomiła sobie, \e wyzwala on w niej kolejną
pokusę, którą od tak dawna starała się w sobie iumić.
ROZDZIAA SZÓSTY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]