[ Pobierz całość w formacie PDF ]
momentu, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, na przyjęciu
nikogo.
w domu jej ojca. I od tego momentu jej pragnÄ…Å‚. Na
- Pan Vitale wyjechał do Mediolanu - poinformo-
samo wspomnienie na jego twarzy pojawił się uśmiech,
wała ją Tracy. - Nie mówił, kiedy wróci. Wszystkie
pierwszy od kilku godzin. Z pewnością była doskona-
zlecenia zostawił na kartce.
łym fachowcem, jeśli chodzi o sprawy zawodowe, ale
- W porządku. - Annis podziękowała jej skinieniem
zupełnie, ale to zupełnie nie znała życia. W sprawach
głowy.
uczuciowych zachowywała się jak nieopierzona nasto-
Z energią, o jaką sama siebie nie podejrzewała, rzu-
latka. Annis. Jego Annis. Chociaż, musiał to przyznać,
ciła się w wir pracy. Skrzydeł dodawała jej świadomość,
całować potrafiła jak anioł.
że może wszystko uda jej się skończyć przed jego po-
Nagle zrozumiał, dlaczego rano, po wspólnie spędzo-
wrotem z Mediolanu. A wtedy - żegnaj na zawsze, pa-
nej nocy, przywitała go zupełnie inna kobieta. Ona po
nie Vitale!
prostu się przestraszyła. Tego, co się zdarzyło i tego, co
jeszcze mogło się zdarzyć.
W poniedziałkowy poranek Konstantin rzeczywiście
Jak to się stało, że wcześniej tego nie pojął?
udał się do Mediolanu, ale załatwienie wszystkich waż-
Widoki za oknem samochodu zaczęły się nagle prze-
nych spraw zajęło mu nie więcej niż dwie, najwyżej trzy
suwać jak w kalejdoskopie. Prędkościomierz zbliżał się
godziny. Potem zdecydował się odwiedzić znajomą wy-
powoli do wartości granicznej. Kosta spojrzał w luster-
pożyczalnię samochodów. Kilka godzin szybkiej jazdy
ko. Co się z nim, do diabła, dzieje?! Nigdy przedtem
na południe kraju to było właśnie to, czego najbardziej
nie zdarzało mu się przecież przenosić swych emocji na
teraz potrzebowały jego rozkojarzony umysł i skołatane
wóz. Był dobrym, doświadczonym kierowcą. I to
serce.
wszystko z powodu jednej kobiety? Przed oczami znów
Stracił dla Annis głowę. Nie pamiętał nawet, kiedy
pojawiła mu się twarz Annis, taka jak wtedy, w niedziel-
ostatnio mu się to przytrafiło. Po przejechaniu mniej
ny poranek - przerażona i bliska płaczu.
Przecież nie chciał jej zranić! Ale zrobił to.
Zatrzymał samochód. Przez chwilę zastanawiał się
nad czymś, po czym na jego twarzy pojawił się wyraz
ulgi. To było całkiem proste. Annis była jego. Nie miał
co do tego najmniejszych wątpliwości. Jedyne, co mu
pozostało, to sprawić, by i ona w to uwierzyła.
ROZDZIAA DZIEWITY
- Jest tylko jeden sposób, by to osiągnąć - powie-
dział głośno. - I im szybciej, tym lepiej.
- Dwie wiadomości do ciebie. - Tracy położyła na
biurku Annis wydruk faksu.
Minęły zaledwie dwa dni od wyjazdu Kosty z Lon-
dynu, a ona już finiszowała z pracą. Z jednej strony
bardzo ją to cieszyło, z drugiej, nie wiedzieć czemu,
dziwnie niepokoiło.
- Dziękuję - odpowiedziała, sięgając po kartkę.
- Mam od razu zarezerwować lot?
- Co takiego? - Spojrzała na wydruk i serce jej
podeszło do gardła. - Ach tak, rozumiem...
Pierwsza z wiadomości była od Roya. Potrzebował
jej porady przy zleceniu dla jednego z ich klientów;
Annis natychmiast skontaktowała się z nim i umówiła
na przyszły tydzień. Druga wiadomość nadeszła z biura
w Mediolanie.
- Gdzie leży San Giorgio? - zapytała ze ściśniętym
gardłem. Pismo zawierało polecenie służbowe - miała
się tam niezwłocznie udać.
Tracy udała, że nie zauważyła napięcia w jej głosie
i spokojnie odpowiedziała.
- To zamek gdzieś na południu Włoch. Kosta ukry-
wa się tam zawsze, ilekroć chce w spokoju popracować. Rozejrzała się niepewnie, bo wokół nie było żywej du-
Albo coś sobie przemyśleć. szy. Nagle otworzyły się potężne, drewniane drzwi, osa-
- Ach tak. dzone w masywnym murowanym portalu.
- Pewnie chce, żebyś tam coś dla niego sprawdziła. - Ooo! - Tylko tyle potrafiła powiedzieć na widok
On sam nadal jest w Mediolanie. Kosty.
- Tak, pewnie masz rację. To musi być to. Uśmiechnął się.
- Więc co? Zarezerwować bilety? Musiało tu chyba niedawno padać, bo włosy i ko-
szulkę miał wilgotne. Pod mokrą tkaniną pięknie ryso-
Dotarcie do Mediolanu nie sprawiło Annis najmniej- wały się mięśnie. Annis z trudem zmusiła się do odwró-
szego kłopotu, dalej jednak miała polecieć helikopte- cenia spojrzenia. Kosta wziął od niej walizkę, potem
rem. W chwili gdy to usłyszała, umierała wprost ze otworzył ciężkie, dębowe drzwi. Weszli do środka.
strachu, choć za nic w świecie nie chciała tego okazać. - Czy oprócz nas jest tu ktoś jeszcze?
Jakby nigdy nic zajęła swe miejsce w kabinie i z miną - Jedynie duchy. - Jego oczy były zielone jak oczy
wytrawnej podróżniczki obserwowała widoki. Kiedy
kota. Najwyrazniej dobrze się bawił. - Duchy Greków,
zbliżyli się do miejsca lądowania, miała wrażenie, że
Rzymian i Normanów, którzy zbudowali ten zamek. I
serce wyskoczy jej z piersi.
Arabów, którzy go doszczętnie splądrowali.
Okazało się, że San Giorgio to wielkie, masywne,
Annis poczuła dreszcz przebiegający po plecach.
wzniesione na niebotycznych skałach zamczysko, do
Musiał to zauważyć, bo szybko dodał:
którego dostać się można było tylko helikopterem. Gru-
- Nie obawiaj siÄ™, obroniÄ™ ciÄ™ przed nimi wszystki-
be mury i strome urwiska sprawiały wrażenie przeszkód
mi. A już szczególnie przed arabskimi najezdzcami.
nie do pokonania. Przerażona spoglądała przez okienko
- Sama potrafię o siebie zadbać - ucięła krótko. -A
kabiny. Mogłaby przysiąc, że nigdy w życiu nie zdarzy-
teraz do rzeczy, Kosta. Co ja tu robiÄ™?
ło się jej widzieć miejsca równie wyizolowanego i nie-
Milczał chwilę.
przystępnego.
- Zdaje się, że dobrze wiesz, co tutaj robisz. Miałaś
Tymczasem helikopter miękko przysiadł na strzyżo-
rację, mówiąc, że cię potrzebuję.
nej murawie. Annis drżącą ręką otworzyła drzwi kabiny.
- Co masz na myśli?
Pilot uśmiechnął się do niej życzliwie. Pewnie z radości,
Stali w półcieniu i nie mogła dobrze widzieć wyrazu
że nie musi tu zostać ani minuty dłużej, pomyślała.
jego twarzy. Nie była pewna, czy żartuje, czy mówi
poważnie. I sama właściwie nie wiedziała, co bardziej gdy wcześniej przecież tak nie mówiła. Przynajmniej
by ją przerażało. nigdy głośno. I nigdy świadomie.
Dość tego, przywołała się do porządku. To przez ten Poczuła się nagle tak, jakby przekroczyła jakąś nie-
zamek. Jesteś dorosłą, samodzielną kobietą, której nie widzialną barierę, nie zauważywszy nawet, jak i kiedy
przerazi dorosły, odpowiedzialny w końcu mężczyzna, to nastąpiło.
zazwyczaj zachowujący się przecież poprawnie. I w tej - Nie będzie tak zle, zobaczysz - przerwał jej roz
właśnie chwili przed oczami Annis, nie wiedzieć czemu, myślania Kosta, jak zawsze odgadując, co chodziło jej
stanęły wspomnienia tych mniej kontrolowanych mo- właśnie po głowie. - Obiecuję.
mentów i serce w jej piersi załopotało. Ale nie był to Annis nie odpowiedziała. To nie jego powinna się
strach. obawiać. Tym kimś była raczej ona sama.
- Więc jak, jesteśmy tu sami? - zapytała raz jeszcze. - Chodz, pokażę ci resztę zamku. - Chwycił ją za
- A czy to cię przeraża? - odpowiedział pytaniem na rękę i podprowadził pod jedną ze ścian. - Spójrz, tu
pytanie. narysowany jest plan wszystkich kondygnacji.
- Nie - odparła, sama trochę zdziwiona tym, że mó- Rysunek przypominał te, które widywała już w lon-
wi prawdę. - Nie, nie jestem przerażona. dyńskim biurze Konstantina.
W odpowiedzi chwycił ją za rękę i poprowadził w - Postanowiłem go odbudować - odezwał się, z du
[ Pobierz całość w formacie PDF ]