[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za godzinę. Pan jeszcze czegoś chciał?
Tak jest, panie dyrektorze. Właściwie...Nie wiem, jak mam postąpić...
O co chodzi?
Mówiłem już mu kilkakrotnie, że pan dyrektor go nie przyjmie, on jednak wprost nie
daje mi spokoju. I teraz siedzi w sekretariacie. Zachowuje siÄ™ przy tym w prowokacyjny spo-
sób. Nawet pozwala sobie na głupie uwagi o dyrekcji...
Kto? zdziwił się Paweł.
Inżynier Karliczek.
Paweł wstał, zamknął biurko, schował klucze do kieszeni i powiedział:
Zaraz pana od niego uwolniÄ™.
Zanim sekretarz zdążył zaoponować, Paweł wyminął go i wszedł do jego pokoju. Pod
oknem stukały na maszynach dwie stenotypistki. Przed biurkiem siedział w palcie i z laską w
ręku Karliczek. Obrzucił wchodzącego ponurym spojrzeniem i ciężko podniósł się z krzesła.
Czego pan tu chce? spokojnie zapytał Paweł.
Chciałem rozmówić się z panem dyrektorem odezwał się chrapliwym głosem Karli-
czek i wyciągnął rękę, lecz widząc, że Paweł mu swojej nie poda, zwinął ją w pięść i powtó-
rzył:
Chciałem rozmówić się...
Ale ja nie chcę z panem rozmawiać. Proszę natychmiast wyjść i nie pokazywać się wię-
cej, bo...
Bo co?! wyzywająco zapytał Karliczek.
Bo zabierze pana stąd policja wprost do więzienia zimno wycedził Paweł.
Karliczek sapał przez chwilę, wreszcie utkwiwszy nienawistne spojrzenie w oczach Pawła,
spróbował nadać swemu głosowi brzmienie prośby:
Mnie i tak już nic innego nie zostało. Mam umierać z głodu... Pan dyrektor musi mnie
przyjąć z powrotem. Ja stąd inaczej nie wyjdę...
Owszem, wyjdzie pan, i to dobrowolnie, bo każę pana wyrzucić zimno odpowiedział
Paweł.
Ogromna czerwona twarz Karliczka zafalowała i stała się niemal sina. Grube serdelkowate
palce zwinęły się w pięści:
Mnie wyrzucić! Mnie! Ach ty przybłę...
Nie dokończył. Ramię Pawła wykonało w powietrzu błyskawiczny ruch i potężny cios w
szczękę zachwiał równowagę Karliczka. Machnął rękami i zwalił się na ziemię. W tejże
chwili Holder wybiegł na korytarz. Przerażone maszynistki zerwały się ze swoich miejsc i
ukryły się za szafą. Karliczek, charcząc, podniósł się i sięgnął ręką do tylnej kieszeni. Jednak-
że w tejże chwili otrzymał silne kopnięcie w napięstek i wyjąc z bólu chwycił się za rękę.
Tymczasem drzwi od korytarza otworzyły się. Do pokoju wpadło pięciu czy sześciu urzędni-
ków z sąsiednich biur, zwabionych widocznie hałasem. Wszyscy jednocześnie rzucili się na
Karliczka, chcąc go obezwładnić. Ten jednak porwał krzesło i zawołał:
Rozwalę łeb każdemu. Wara ode mnie!
Proszę rozejść się, panowie stanowczym tonem rozkazał Paweł.
Właśnie rozstępowali się, gdy od drzwi rozległ się głos Holdera:
Brać go.
Dwaj barczyści robotnicy bez słowa skoczyli ku Karliczkowi. Chwila szamotania się i na-
padnięty leżał na ziemi. Kilka kopnięć, przekleństw i stęknięć.
Wyrzućcie to ścierwo za drzwi podniesionym głosem powiedział Paweł.
Puść mnie charczał Karliczek sam wyjdę.
139
Po co pan inżynier ma się fatygować uprzejmie zaśmiał się jeden z robotników my
pana i tak grzecznie wyniesiemy na zbitÄ… mordÄ™.
Próbował znowu bronić się i rozkrwawił sobie nos o podłogę, a następnie rękę o drzwi.
Olbrzymim cielskiem wstrząsało szlochanie, co rozpaczliwym odruchom obrony dodawało
pozoru konwulsyj.
Jeszcze porachujemy się, panie Dalcz, jeszcze porachujemy się dolatywał jego ochry-
pły głos z korytarza.
Wkrótce wszystko ucichło. Paweł uśmiechnął się do zemocjonowanych maszynistek i ka-
zał woznemu przynieść futro.
Wiosna już w pełni powiedział wyglądając za okno będzie mi za gorąco.
Grózb Karliczka nie mógł brać na serio. O tyle znał ludzi, że przyzwyczaił się lekceważyć
tych, którzy chwytają się takiej broni, jak próba zastraszenia. Zresztą w danym wypadku w
grę mógł wchodzić tylko napad, a tego Paweł się nie bał. Był dość silny i zręczny, by sobie z
takim Karliczkiem dać radę, poza tym nie rozstawał się teraz z małym, lecz dobrze wypróbo-
wanym rewolwerem. Zapewne zaniechałby i tej ostrożności, gdyby nie list matki. Pisała mu,
że nudzi się, na wsi i że obawia się o swoje zdrowie. W dopisku była wiadomość o Jachi-
mowskich. Ludwika bawiła na wsi i tam wylewała przed matką skargi na Pawła. Z jej słów
matka wywnioskowała, że Jachimowski postanowił mścić się na Pawle i że za wszelką cenę
chce odzyskać dokument, który Pawłowi przez nieostrożność wystawił.
Ponieważ należało liczyć się z możliwością, że taki głupiec jak Jachimowski w momencie
desperacji chwycić się potrafi najbardziej niedorzecznych środków, że wreszcie służba może
go wpuścić pod nieobecność Pawła, Paweł zamykał swój gabinet, gdzie przechowywał
wszystkie papiery, na mocne zamki, no i kupił sobie rewolwer.
Tymczasem zamiast najścia Jachimowskiego miał inne, znacznie milsze. Widok wystrojo-
nej i rozkosznie krygującej się Nity, która czekała nań w salonie, zdziwił go bardzo.
Dotychczas zaledwie kilka razy widział tę dziewczynę. Przez większą część zimy siedziała
w Krynicy. U Jachimowskich bywał rzadko, a ich córka nie należała do typu domatorek.
Spotykał ją tylko w tych rzadkich wypadkach, gdy zaglądał do Haliny. Nita, chociaż znacznie
młodsza, przyjazniła się z nią ku wielkiemu niezadowoleniu Ludki, która kiedyś nawet doma-
gała się od Pawła, by wpłynął na Halinę celem zabezpieczenia Nity od złego przykładu, jaki
daje jej rozwydrzone towarzystwo Haliny.
Powiedział wówczas:
Nie zamierzam wtrącać się w cudze sprawy. Zresztą Nita jest tak ładna, że żadna opieka
jej nie przeszkodzi w zdobyciu kochanka.
I naprawdę była wyjątkowo ładna. Miała ten zadzierzysty, agresywny typ urody śmiałej,
wysportowanej dziewczyny o jędrnych mięśniach i żywych, mocnych ruchach. Jej nie uma-
lowane usta były pomimo całej swojej świeżości prawie wyzywające, a kasztanowe o ruda-
wym połysku włosy zamaszyście wysuwały się spod zielonego beretu. Zawsze robiła wraże-
nie przed chwilą wykąpanej w chłodnej wodzie, a jej zielony kostium zdawał się obnażać
wyraznie giętkie kształty pleców, ud, biustu i bioder. Na tle starego poważnego salonu jej
sylwetka wyglądała niespodziewanie, jak reklamowy afisz luksusowej wycieczki, przyklejony
do gotyckiej katedry.
Siedziała z nogą założoną na nogę i przeglądała jakiś tygodnik.
Servus, wuju! wstała swobodnie i wyciągnęła do niego rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]