[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i inni... Ale raczej wÄ…tpiÄ™.
Simonet został uznany za głównego specjalistę od spraw przybyszy z Kosmosu. Organizował
jakieś komisje, pisał artykuły dla gazet i czasopism, występował w telewizji. Ale nikt nie
traktował go poważnie. Wprawdzie komisje działały, i nas wszystkich, nawet Kaisę, wzywano
w charakterze świadków, jednakże prawdziwego poważnego poparcia Simonet nie otrzymał.
O ile wiem, żadne pismo naukowe nie wydrukowało na ten temat ani słowa. Komisje rozlatywały
się, znowu powstawały, na materiały tych komisji to nakładano ścisłe embargo, to znowu
zaczynano je szeroko publikować, dziesiątki i setki kombinatorów kręciło się wokół tej sprawy,
wydano kilka broszur napisanych przez fałszywych świadków i podejrzanych współuczestników
i wszystko skończyło się tym, że Simonet został z grupką entuzjastów młodych uczonych
i studentów. Odbyli kilka wspinaczek w rejonie Wilczej Gardzieli próbując odnalezć ślady
zburzonej stacji. W czasie jednej z takich wspinaczek zginÄ…Å‚ Simonet. Nie znaleziono zresztÄ…
niczego.
Wszyscy pozostali uczestnicy opisanych wydarzeń żyją do dzisiaj. Niedawno przeczytałem
o uroczystym jubileuszu du Barnstockre a w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Iluzjonistów
staruszek ukończył dziewięćdziesiąt lat. Na uroczystości była obecna bratanica jubilata Brunhilda
Kann wraz z mężem, znanym kosmonautą Perry Kannem. Hincus odsiaduje swoje dożywocie
i rokrocznie pisze podania o złagodzenie kary. Tuż po procesie dokonano na niego dwu
zamachów. W jednym został nawet ranny w głowę, ale jakoś się wylizał. Opowiadają, że
obudziło się w nim zamiłowanie do rzezbienia w drzewie i że niezle na tym zarabia.
Administracja więzienna jest z niego zadowolona.
Kaisa wyszła za mąż i ma czworo dzieci. W zeszłym roku byłem u Aleca i widziałem ją.
Mieszka na peryferiach Muir i prawie się nie zmieniła dalej jest gruba, głupia i chichotliwa.
Jestem pewien, że cała tragedia przeszła jakby obok niej, nie zostawiając żadnych śladów w jej
świadomości.
Z Alecem jesteśmy wielkimi przyjaciółmi. Hotel Pod Międzygwiezdnym Zombi
prosperuje wspaniale w dolinie stoją teraz już dwa domy, ten drugi zbudowany jest
z nowoczesnych materiałów, wyposażony w różne elektroniczne luksusy i bardzo mi się nie
podoba. Kiedy przyjeżdżam do Aleca, zawsze mieszkam w moim starym pokoju, a wieczory, jak
za dawnych czasów, spędzamy w salonie przy szklanicy gorącego portweinu z korzeniami.
Niestety, jedna szklanka wystarcza nam teraz na cały wieczór. Alec bardzo schudł, zapuścił
brodę, nos jego przybrał kolor bordowy, ale po dawnemu lubi mówić głuchym głosem i nie jest
od tego, żeby zakpić sobie czasem z gości. Zawsze jest mi bardzo dobrze u Aleca spokojnie,
przytulnie. Ale pewnego razu wyznał mi głuchym szeptem, że trzyma teraz w piwnicy ręczny
karabin maszynowy na wszelki wypadek.
Zupełnie zapomniałem wspomnieć o bernardynie Lelle. Lelle umarł. Zwyczajnie, ze starości.
Alec lubi opowiadać, jak to ten zdumiewający pies na krótko przed śmiercią nauczył się czytać.
A teraz o mnie. Wiele, wiele razy w czasie nudnych dyżurów, w czasie samotnych spacerów
i po prostu w bezsenne noce rozmyślałem o wszystkim, co się wydarzyło, i zadawałem sobie
tylko jedno pytanie: czy postąpiłem słusznie? Formalnie na pewno tak. Zwierzchnicy ocenili
moje postępowanie jako właściwe w danej sytuacji, a naczelnik Urzędu nawet mi zmył głowę, że
nie oddałem walizki od razu i tym samym naraziłem świadków na niepotrzebne ryzyko. Za
schwytanie Hincusa i za uratowanie ponad miliona koron otrzymałem premię, a na emeryturę
przeszedłem w randze starszego inspektora w najśmielszych snach nie mogłem liczyć na
więcej. Musiałem się niezle namęczyć, kiedy pisałem raport o tej dziwnej sprawie. W oficjalnym
dokumencie nie mógł się znalezć nawet cień moich subiektywnych wrażeń, i w końcu widocznie
mi się to udało. W każdym razie nie stałem się pośmiewiskiem, ani też nie zyskałem sobie
reputacji fantasty. Oczywiście, w raporcie niejedno zostało pominięte. Jak można opisać
w policyjnym dokumencie ten niesamowity wyścig po śnieżnej równinie? Kiedy w czasie
choroby wzrasta mi temperatura, znowu pojawia siÄ™ przede mnÄ… ten straszliwy, nieludzki obraz
i słyszę ścinający krew w żyłach świst i klekot... Nie, z formalnego punktu widzenia wszystko
skończyło się dobrze. Co prawda koledzy czasami trochę podśmiewali się ze mnie, ale tylko przy
okazji, po przyjacielsku, bez złośliwości. Segutowi opowiedziałem więcej niż innym. Długo
rozmyślał, drapał swój zarośnięty żelazną szczeciną policzek, smrodził fajką, ale w końcu nic
rozsądnego mi nie powiedział. Obiecał tylko, że wszystko zatrzyma przy sobie. Niejednokrotnie
zaczynałem na ten temat rozmowę z Alecem. Zawsze odpowiadał monosylabami, tylko raz, nie
patrząc mi w oczy wyznał, że wtedy najbardziej interesowało go bezpieczeństwo hotelu i życie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]