[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakąś dziewczynkę do pary. Nim uzgodniono kandydaturę, Lew zadzwonił, że nie będzie
mógł przyjść, więc problem został rozwiązany automatycznie. „Bunny, prawie wszyscy
chcą przynieść parówki, więc może ty postaraj się o jakieś ciasteczka”. „Joello, czy nie
mogłabyś przynieść kilku płyt? Willy pomoże ci dźwigać”.
Wreszcie wszystko załatwiono. Odbyła się też rozmowa z Petem, zaczęta od słów;
„Halo, Pete, tu Dina. Słuchaj, Pete, mieliśmy jutro wieczorem grać w krokieta, otóż...”
— i trwająca dwadzieścia minut — według zegarka April.
Dina ziewnęła.
— Zjadłabym chętnie kawałek tortu — powiedziała.
— Ja też — odparła April. — Ale gdzie jest Archie?
Archie leżał na brzuchu pośrodku saloniku zatopiony w najnowszym numerze ko-
miksów. Potrząsnął głową mówiąc:
— Dziękuję, już zjadłem kawałek tortu.
W kuchni było ciepło i pachniało przyjemnie. Dina wyciągnęła ze spiżarni tort, upie-
czony poprzedniego wieczora przez matkę: trzy warstwy i na wierzchu gruby pokład
cukru z syropu klonowego. April sprawdziła czy kot Jenkins i żółw Henderson nie są
głodni i czy śpią jak należy na swych kwaterach. Dina zabrała się do odkrawania pokaź-
nych porcji tortu, lecz nagle podniosła głowę węsząc.
— Coś się piecze! — rzekła. — April, może to ty zapomniałaś zamknąć piekarnik?
— Ja? Nie! — odparła April, odruchowo przybierając obronną postawę.
— Ktoś to w każdym razie zrobił — stwierdziła Dina. — Ja nie.
Na tym spór skończył się, ponieważ weszła matka.
— Zdaje się, że pora ją przewrócić i podlać masłem — rzekła wesoło. Miała na sobie
stare spodnie z czerwonego welwetu, z plamami od kwasu od czasu doświadczeń doko-
nywanych wspólnie z Archiem przy zabawie w „Małego chemika”. Twarz miała wyraz
znużenia, była trochę brudna i zupełnie nie umalowana. Włosy opadały na kark, końce
palców nosiły ślady kalki.
61
— Winszuję apetytu — powiedziała patrząc na przygotowane porcje tortu. — Na
starość będziecie grube jak beczki. Czy nikt nie był łaskaw zajrzeć do indyczki?
— Do jakiej indyczki? — zdziwiła się April.
Marian Carstairs otworzyła piekarnik i wyciągnęła brytfannę.
— Miałam zamiar uprzedzić was o tym — wyjaśniła — ale oczywiście zapomniałam.
— Indyczka na szczęście wyglądała pięknie: skórka zarumieniła się w sam raz. Pachnia-
ła wspaniale. — Postanowiłam upiec ją dzisiaj, bo jutro mogłabym nie zdążyć
April i Dina zerknęły na siebie. Matka podchwyciła ich spojrzenie.
— Uprzedzam, że zamorduję osobę, która pozwoli sobie powiedzieć, że jutro pewnie
bym znowu o tym zapomniała — oznajmiła cierpko i groźnie podniosła do góry wide-
lec. — Nie jestem wcale roztargniona — stwierdziła stanowczo. — Po prostu mam za
wiele na głowie. Włącznie z wami. — Odłożyła widelec. — Póki pamiętam, pomówmy
o tej projektowanej na dziś wieczór zabawie.
Dziewczynkom ciarki przeszły po plecach. Czyżby matka chciała cofnąć pozwole-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]