[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stań! krzyknąłem do Pete przejeżdżającego obok małej restauracyjki. Pete podjechał do
krawężnika i znowu zauważyłem wymownie wlepione we mnie jego oczy.
Była to najzwyklejsza ulica, jak dziesiątki innych, którymi przejeżdżaliśmy od wyjazdu z
Richmond.
Myślałem, że nigdy nie byłeś w Mississippi? powiedział Pete. Mokrą ręką trzymałem
drzwi. Chciałem wyskoczyć z auta, przelecieć ulicę, dobiec do słupa telefonicznego, złapać tego
telefonistę, złapać i potrząsnąć nim. Otworzyć drzwi do restauracji, wejść, rozglądnąć się. Zapytać,
która godzina? Cokolwiek, byle usłyszeć swój głos, usłyszeć odpowiedz.
Cofnąłem się w głąb siedzenia i odwróciłem wzrok od małej białej restauracyjki.
Wydawało mi się, że coś zauważyłem powiedziałem po głębszym zastanowieniu.
Co mogłem powiedzieć, że byłem tutaj pewnej nocy, kiedy leżałem w szpitalu w Teksasie?
Pete skręcił niecierpliwie w kierunku drogowskazu zauważonego poprzednio. Ja w tym czasie
wyznaczałem na mapie trasę: Abilene przez Teksas, przez Arkansas, Luisjanę...
Prosta linia na wschód z Abilene do Viksburg w Mississipi.
Kiedy jechaliśmy dalej wzdłuż rozległej rzeki, jakiś głos we mnie krzyczał:
Tak, to było tutaj! Vicksburg w Mississippi! To tutaj zatrzymałem się po bezcielesnym,
błyskawicznym locie. Tutaj się zatrzymałem i zadumałem, i stąd wróciłem z powrotem".
XII
Tym razem byłem tylko dwa tygodnie w Camp Barkeley.
%7łołnierze, z którymi odbywałem poprzednio ćwiczenia, zostali oczywiście rozesłani na linie frontu
rozsiane po całym świecie, a na ich miejsce przybyły następne transporty rekrutów.
Z powodu mojego częściowego medycznego przeszkolenia zostałem przydzielony do Korpusu Medyczno-
Administracyjnego, do kompanii mającej pełnić służbę w szpitalu.
W międzyczasie odbywałem ćwiczenia jak wszyscy w Camp Barkeley. Marsze po dziesięć godzin
dziennie w kurzu raniącym oczy i zatykającym gardło.
Cały swój wolny czas poświęcałem początkowo wyjazdom do szpitala w poszukiwaniu porucznik
lrvine.
- Miałeś przykrą przeprawę w życiorysie odrzekła, kiedy jej opowiedziałem o swoim
niefortunnym występie w szkole medycznej. -- Przecież nie wróciłeś jeszcze do normy, odkąd stąd
wyjechałeś, wiesz o tym. Pójdzie ci lepiej następnym razem, po wojnie. Wydawała się być pewna
siebie, a ja nie mówiłem jej o tym, co powiedział dziekan Wydziału.
Natomiast chciałem jej opowiedzieć o tym, co mi się wydarzyło w czasie przejazdu przez Vicksburg,
gdy zobaczyłem małą restauracyjkę z napisem CAFE", przy której zatrzymałem się, kiedy
wędrowałem po opuszczeniu ciała w tym szpitalu.
Moje nieszczęsne usiłowania opisania swoich przeżyć wobec Margarite podsunęły mi pewną myśl.
Opowiadanie o tych wydarzeniach ma wielką siłę, którą tylko Bóg może wyzwolić. Lecz musi to
być w Jego czasie, tak jak to było z matką w dużym pokoju tej nocy, kiedy powróciłem do
Richmond. Nie mogło to natomiast być coś takiego, jak to miało miejsce z Margarite, kiedy narobiłem
tylko totalnego zamieszania.
Z początkiem listopada zostałem przerzucony do Camp Ruckerey w Alabamie do nauki obsługi
technicznej przy przeprowadzaniu operacji w 123 Szpitalu Polowym.
Bitwa o Belgię była w toku, jednostka 123-cia miała być zorganizowana i skierowana na front tak
szybko, jak tylko było to możliwe. Miałem tylko jeden tydzień przed Dniem Dziękczynienia na szybką
podróż z Alabamy do Virginii i krótką wizytę u Margarite i mojej rodziny. Mama ciągle spodziewała
się przyjazdu taty na Zwięta. Cała moja uwaga skoncentrowała się teraz na spotkaniu się z nim.
123-ci Szpital załadowany został na pociąg w Camp Ruckerey w wieczór wigilijny 1944 roku i
skierowany do Camp Kilmer w New Jersey. Tej nocy próbowałem zasnąć na siedząco, moje myśli
powracały do poprzedniej Wigilii, kiedy to zbudziłem się w szpitalu z bólem w piersiach, wciąż jeszcze
pochłonięty myślami o najbardziej kochanej Postaci, jaką kiedykolwiek znałem.
Gdzie On przebywał do tego czasu? Jezus, którego spotkałem, nie mógł się zmienić ani też zniknąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]