[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie, usiadła na łóżku i wzięła mnie za rękę, nie zdradzając najmniejszego zakłopotania, że ją
widzę w takim negliżu. Uśmiechnęła się swym żywym, ujmującym uśmiechem.
Kochanie! Byłam przekonana, że już śpisz...
Pochyliła się, pocałowała mnie w usta i mocno przytuliła. Jeszcze raz jej bliskość nasunęła mi
myśl o lecie i łąkach pokrytych skoszonym sianem. Albo miękki, ciepły piasek i cichy plusk fal.
Gdy się miało przy sobie Selenę, istniało na świecie jedynie to, co ona wyczarowała. Wszystko
inne stawało się nieważne.
Gdzie byłaś cały wieczór? spytałem cicho.
Poruszyła lekko głową, spoczywającą na mojej piersi. Miałem jej twarz tak blisko, że nasze
rzęsy niemal się stykały.
Brak ci było mnie, najdroższy? spytała.
Oczywiście... Ale powiedz, co porabiałaś?
Ach, nic specjalnego wzruszyła ramionami. W każdym razie nic specjalnie
ciekawego. Po prostu, brydż. Matka uwielbia brydża, a dopiero od niedawna może się nim
rozkoszować. Twój ojciec uważał tę grę za bardzo grzeszną rozrywkę. Graliśmy tylko we
czworo: matka, Marny, ja i Nate.
Nate? Przecież bardzo się spieszył do jakiegoś pacjenta. Tak nam przynajmniej
oświadczył.
Wiem, wiem, kochanie jej śmiech zabrzmiał ciepło. Ale matka tak się paliła do
brydża, a nie było czwartego, że go zmusiła, żeby został. Czy mama dawała ci coś na sen?
Potrząsnąłem przecząco głową. Jeszcze raz mnie pocałowała.
Matkę bawi rola pielęgniarki powiedziała. Ja osobiście nie powierzyłabym jej
nawet pawiana. Ale nie bój się, kochanie, zostanę z tobą na noc. Gdyby ci było czegokolwiek
potrzeba, zawołaj tylko.
Czegokolwiek, mówisz... powtórzyłem, gładząc dłonią jej atłasowe ramię.
Na wszystko przyjdzie czas, kochany, na wszystko! Uśmiechnęła się do mnie i
przewróciła na wznak, wpatrując się w sufit. Ach westchnęła. Czemu życie jest takie
skomplikowane? Czemu ludzie mają tyle kompleksów? Dlaczego nikt nie może robić tego, na co
ma ochotę i kiedy ma ochotę? Czemu nie używać życia zamiast kisić się i zadręczać w jakichś
głupich Ligach Czystości, których członkowie mają brodawki na nosie i cuchnący oddech? Czy
bardzo ci się chce spać, kochany?
Nie.
Przypominasz sobie przeszłość?
Nie!
Więc na co miałbyś teraz ochotę?
Po prostu... na to.
Kochanie! ujęła moją głowę w obie dłonie. Masz takie gładkie policzki... I tak
ładnie pachniesz... I potrafisz przytulić, i masz takie cudowne usta, tylko że ten gips...
Zaczęła mnie całować, przytulając się namiętnie. Czar, jaki roztaczała, działał jak narkotyk.
Widziałem ją zaledwie dwa razy, a miałem uczucie, jak gdybym pragnął jej i tęsknił za nią całe
życie. Było to dziwne, niepokojące. Inne niż miłość, do której się przywykło, gwałtowniejsze; jak
głód, któremu równocześnie pragniemy się oprzeć. Jakiś słaby wewnętrzny głos nie przestawał
mnie ostrzegać przed Seleną. Ostrożnie mówił mi. Nie wiesz przecież, kim są ci twoi
przyjaciele...
Nie przywiązywałem jednak wielkiej wagi do tych przestróg. Wszystkie moje uczucia i myśli
opanowała bez reszty Selena.
Szaleję za tobą, kochanie wyznałem, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że
wymówiłem te słowa na głos.
Wiem, skarbie zaśmiała się cicho, z nutką triumfu. Oczywiście, Gordy, że za mną
szalejesz. Zawsze tak było...
Nagłym ruchem oderwała się ode mnie i sięgnęła po papierosa. Przekonawszy się, że paczka
jest pusta, zaklęła cicho, wstała, podeszła do rzuconej niedbale na szezlongu sukienki i wyjęła z
kieszeni małą platynową papierośnicę. Zapaliła równocześnie dwa papierosy
1 jeden włożyła mi do ust.
Zupełnie jak na filmie stwierdziła. Z rozkoszą zaciągnęła się papierosem. I wiesz
co? Mam pomysł! Wspaniały pomysł! W związku z twoją pamięcią.
Niech diabli wezmą moją pamięć! rozzłościłem się.
Nie, Gordy, nie wolno ci tak mówić. Posłuchaj mnie. Te poematy twojego ojca... już od
niepamiętnych czasów, gdy zacząłeś pić, ojciec po każdej balandze kazał ci się uczyć na pamięć i
recytował jeden ze swoich wierszy potępiających pijaństwo. Nauczę cię znowu jednego z nich.
Asocjacje... Czy coś w tym rodzaju. Jestem pewna, że to będzie bardzo, bardzo skuteczne w
leczeniu twojej amnezji.
Nie chcę się uczyć żadnych wierszydeł ganiących pijaństwo! opierałem się.
Kochanie! Nie bądz taki uparty! Nie utrudniaj! Wstała, podeszła do biurka i odszukała
w jednej z szuflad dość gruby, szary tomik ze złotym napisem na stronie tytułowej. Jakby od
niechcenia wyjęła z szafy prześliczny biały negliż, który na siebie narzuciła, po czym przysiadła
na zielonym szezlongu.
I to wszystko wydane nakładem własnym! Za straszne pieniądze! zaczęła przerzucać
książkę. O, jest mój ulubiony wiersz: Oda do Aurory". Jest cudowny! Oczyszczony
Swinburne, Gordy, najmilszy, uczyłeś się tego wiersza przynajmniej z pięćdziesiąt razy! Musiał
ci się chyba wryć w pamięć... Spojrzała na mnie ze śmiechem. Widzisz, jestem o wiele
mÄ…drzejsza od Nate'a.
Nudziło mnie to wszystko. Pragnąłem tylko jednego żeby jak najszybciej wróciła do łóżka.
No? Gotów? spytała. Przeczytam ci pierwszą zwrotkę, potem powtórzysz i
nauczysz się dalszych, a wreszcie całego.
Dobrze powiedziałem zrezygnowany. Dawaj tego oczyszczonego Swinburne'a.
Udając ewangeliczny zapal, drżącym głosem Selena zaczęła czytać jakieś grafomańskie rymy.
Po chwili podniosła na mnie oczy znad książki.
No? Czy to nie wspaniałe, kochanie? Ojciec nie ma tu oczywiście na myśli rzymskiej
Aurory. Bo tamta była straszną wydrą, która sypiała w górach z pasterzami i wyczyniała
najokropniejsze plugastwa. Wszystko, co ci przeczytałam, odnosi się do Ligii Czystości Aurora"
w mieście St. Paul, Minnesota. Oczy Seleny spoważniały i pociemniały. Naprawdę nie
przypominasz sobie tych wierszy? Zupełnie nie pamiętasz?
Nic odpowiedziałem. Na szczęście...
Ach, Gordy skrzywiła się. Naprawdę jesteś okropny! Ale to nic nie szkodzi. W
każdym razie naucz się tego. Może to się przyda.
Raz jeszcze przeczytała dwie pierwsze linijki. Powtórzyłem je za nią. Były łatwe do
zapamiętania, nie budziły jednak we mnie najmniejszych wspomnień.
Jakim cudem mogliśmy recytować te wiersze, nie pękając ze śmiechu? zdziwiłem się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]