[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cofnęła się. - Co zamierzasz z nimi zrobić?
- Wiem, co robię. Odwróć się i pokaż ten suwak.
89
RS
- Niestety nie mam wyboru.
- Nie masz. Odwróć się.
Gdy pociągnął lekko za zamek poczuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa.
- Widzę już, o co chodzi - powiedział. - W zamku przycięty jest
kawałek materiału. Stój spokojnie. Raz, dwa...
Oparła ręce na biodrach i wstrzymała oddech.
- Trzy!
Pociągnął - zamek ustąpił natychmiast.
W sekundę pózniej poczuła na ciele powiew zimnego wiatru. Wzięła
głęboki oddech, przyciskając mocno do piersi suknię.
- Co zrobiłeś? Odchrząknął.
- Z zamkiem już wszystko w porządku.
Czuła, że jej plecy były całkiem odsłonięte. Spróbowała wycofać się
do sypialni, ale nie umiała wyplątać się. z obfitych fałd, które splątały jej
nogi i nie mogła też unieść ich w górę, gdyż rękami trzymała zsuwającą się
z piersi sukniÄ™.
- Tak się cieszę - mruknęła przez zęby - że wiedziałeś, co robisz.
Nie odpowiedział.
Co on robił? Dlaczego nie ruszał się i nie odzywał, nie robił nic, tylko
stał za nią i gapił się? Czuła na sobie jego wzrok.
- Możesz teraz zadzwonić. - Z rozmachem kopnęła piętrzącą się na
ziemi tkaninę i udało się jej odejść dwa kroki od niego. A on wciąż jeszcze
nie wykrztusił z siebie nawet jednego słowa. Jej sutki były twarde i napięte -
przy zetknięciu z zimną satyną nie mogło być inaczej. Nie miało to,
oczywiście, żadnego związku z tym, że jego ręka przesuwała się po jej
plecach, delikatnie je masujÄ…c.
90
RS
- Masz poodgniataną skórę - powiedział chrapliwie. -Czy to nie boli?
Wstrząsnął nią dreszcz. Spróbowała bardziej odsunąć się od niego. Ale
nie mogła. Nie pozwalała jej na to suknia.
- To... to suknia. Jest w niÄ… wszyty fiszbinowy gorset.
- Drżysz.
Zacisnęła mocno powieki i wstrzymała oddech, gdy jego dłonie
wsunęły się pod mokrą satynę i rozpoczęły wędrówkę po jej ciele,
wzbudzając w niej drżenie i zostawiając za sobą smugę ciepła.
- Co robisz? - jęknęła.
Jego ręce powędrowały wyżej. Obejmował ją od tyłu. Palce wspinały
się po jej żebrach, kciukiem obrysowywał kształt piersi. Zbyt pózno
uświadomiła sobie, że sama udzieliła mu przyzwolenia. Nie przyciskała już
mocno do ciała mokrej tkaniny. Opuściła ręce, gdy jego dłonie wspinały się
coraz wyżej; czuła, jak pieścił jej sutki, a potem nagle zamarł. Czyżby
obudził się w nim głos rozsądku?
Obrócił ją w ramionach i przyciągnął do siebie. Nie padło ani jedno
słowo. Ich usta spotkały się, przygarnął ją mocniej.
Westchnęła, gdy przywarli do siebie, a cienka, mokra tkanina nie była
dla nich żadną przeszkodą. Czuła dotyk jego ciała, ramion, ust, ogarniało ją
emanujące z niego ciepło.
Zupełnie nie była przygotowana na to, co powiedział. Oparł ręce na jej
ramionach i ogromnym wysiłkiem woli oderwał się od niej.
- Paisley - szepnął. - Nie możemy tego zrobić.
Nie wiedziała, czy za chwilę się rozpłacze, czy zacznie się śmiać.
Powinna mieć wyrzuty sumienia, lecz nie miała. %7łądza i pragnienie wciąż
jeszcze nie dawały za wygraną. Nie tak to sobie planowała. A jednak
91
RS
przywarła do niego i wtedy zrozumiała. Pożądanie przemieszane z po-
czuciem winy było równie silne jak dręczące.
Mimo wszystko była jedną z Vandermeirów.
Przechyliła do tyłu głowę, podając mu usta. Wiedziała, że kiedy
nadejdzie ranek będzie tego żałować. Czuła, że myślał tak samo.
- O, Paisley - jęknął, przyciągając ją do siebie. Zaczął dosłownie
pożerać ją pocałunkami. Nazywał się przecież Quincy.
Nie były to te same pocałunki, co ubiegłej nocy. Poprzednie
smakowały brandy, w tych czuła pożądanie. Tamtej nocy za wszystko
uczynili odpowiedzialnym stuletni koniak. Tym razem żadne z nich nie
miało wytłumaczenia. Przesunął językiem po jej wargach, rozchylając je.
Przylgnęła mocniej, zaplątując palce w jego włosy.
Wczorajsze skandale, jutrzejsze konsekwencje, to co powinno i nie
powinno się stać straciło znaczenie. Liczył się tylko stan obecny. Nikt
jeszcze nie całował jej w ten sposób, nigdy jeszcze nie uległa nikomu tak
bez reszty.
Pragnęła go.
Gdy oderwał na chwilę od niej usta, wyjął z kieszeni mokrą chusteczkę
i otarł jej oczy i policzki.
- WyglÄ…dasz niewinnie jak dziecko.
- Chciałabym czuć się tak niewinnie - szepnęła. - Czy możesz to
sprawić, Chris? Czy możesz sprawić, bym czuła się mniej winna?
- Gdybym tylko mógł... dla nas obojga. - Pogładził kciukiem jej
policzek. Powietrze wokół nich zdawało się być nasycone pokusą.
Wiedziała, że nie powinni się jej poddać. Ale nie umiała z tym
walczyć. Nie chciała.
92
RS
Christopher nie panował już nad sobą. Wziął ją na ręce i zaniósł do
sypialni; tym razem nie narzekał, że jest ciężka. Położył ją na łóżku i
przyklęknął obok; nie napotkał żadnego sprzeciwu, gdy uwalniał ją z
lodowatych fałd tkaniny. Obierał ją z sukni jak brzoskwinię, pozostawiając
drżącą i wilgotną. Uwolnił jej piersi; wstrzymała oddech, unosząc się na
łokciach i wyginając plecy w łuk. Plątanina falban opadła na ziemię,
przesunął ręką wzdłuż gładkich ud, pajęczyna szemrzącego złota w postaci
pończoch zamigotała na górze ciężkich zwojów.
Usiadła gwałtownie, rozglądając się na wszystkie strony.
- Co się stało?
Był tuż przy jej boku, czuła ciepło jego ciała, wystarczyło tylko unieść
głowę i wtulić ją w zagłębienie na szyi, by oddychać jego zapachem.
Owinęła ręce wokół niego i poddała się pieszczotom, szeptanym
zaklęciom, delikatnym pocałunkom. I wtedy... o szybę zadzwonił deszcz...
- Posłuchaj... - wyślizgnęła się z uścisku, podbiegła do okna i odsunęła
zasłony. - Zobacz. Pada. - Zanim jeszcze zdążył odpowiedzieć, otworzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]