[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To nie jest znęcanie się powiedziałam. Nie wtedy, kiedy nie ma się nic przeciwko temu. A ja
nie mam. Mnie to nie przeszkadza.
Kamal uśmiechnął się smutno.
Nie uważa pani, że powinno?
Wzruszyłam ramionami.
Może, ale nie przeszkadza. Scott jest zazdrosny, zaborczy. Taki po prostu jest. Ale kocham go,
a o niektóre rzeczy nie warto się kłócić. Jestem ostrożna. Zwykle. Zacieram za sobą ślady, więc
zazwyczaj nie ma problemu.
Kamal pokręcił głową, leciutko, niemal niedostrzegalnie.
Nie wiedziałam, że ma pan prawo mnie osądzać.
Po sesji spytałam go, czy pójdzie ze mną na drinka. Odparł, że nie, że nie może, że byłoby to
niestosowne. Więc poszłam za nim do domu; mieszka kilka kroków od gabinetu. Zapukałam do
drzwi, a kiedy otworzył, spytałam:
A to jest stosowne? Objęłam go za szyję, stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
Megan powiedział aksamitnym głosem. Przestań. Nie rób tego. Przestań.
To było cudowne, to przyciąganie się i odpychanie, pożądanie i opór. Nie chciałam, żeby to
uczucie mnie opuściło, tak bardzo pragnęłam je zatrzymać.
Wstałam wcześnie rano z głową wirującą od pomysłów. Nie mogłam tak po prostu leżeć,
rozbudzona i samotna, analizując wszystkie możliwości, które mogłabym wykorzystać lub nie, więc
wstałam, ubrałam się i poszłam przed siebie. Tak się tu znalazłam. Spacerowałam i odtwarzałam
w myślach to, o czym mówiliśmy: on powiedział, ona powiedziała, pokusa i spełnienie. Gdybym
tylko potrafiła się na coś zdecydować, trzymać się tego, przestać się wreszcie kręcić. A jeśli tego,
czego szukam, nie da się znalezć? Jeśli to po prostu niemożliwe?
Płuca wypełnia mrozne powietrze, sinieją mi czubki palców. Część mnie chce zakopać się
w liściach i zamarznąć. Ale nie mogę. Pora wracać.
Jest prawie dziewiąta, gdy dochodzę do Blenheim Road i skręciwszy za róg, widzę, jak idzie
w moją stronę z wózkiem. Dzieciak choć raz się nie drze. Ona patrzy na mnie, lekko skłania głowę
i posyła mi słaby uśmiech, na który nie reaguję. Kiedy indziej udawałabym miłą, ale tego ranka
jestem prawdziwa, jestem sobą. Zalewa mnie fala euforii, jakbym była na haju, nie potrafiłabym
udawać, nawet gdybym chciała.
Po południu
Zasnęłam. Obudziłam się spanikowana, jak w gorączce. Z poczuciem winy. Tak, mam wyrzuty
sumienia. Tyle że za małe.
Przypomniało mi się, jak wychodził w środku nocy, mówiąc znowu że to już ostatni raz,
definitywnie ostatni, że nie możemy już tego robić. Ubierał się, wkładał dżinsy. Leżałam na łóżku
i roześmiałam się, bo powiedział to samo poprzednim razem, tak jak dwa i trzy spotkania przedtem.
Aypnął na mnie spode łba. Nie wiem, jak to opisać, ponieważ nie zrobił tego z gniewem ani pogardą
to było ostrzeżenie.
Jest mi nieswojo. Chodzę po domu, nie mogę znalezć sobie miejsca, czuję się tak, jakby ktoś tu
był, kiedy spałam. Wszystko jest tak jak dawniej, jednocześnie inaczej, jakby ktoś dotykał moich
rzeczy, nieznacznie je poprzesuwał, i kiedy tak chodzę, wyczuwam czyjąś obecność, obecność kogoś
kryjącego się poza zasięgiem mojego wzroku. Trzy razy sprawdzam drzwi na taras, ale są zamknięte.
Nie mogę się doczekać powrotu Scotta. Potrzebuję go.
Rachel
Wtorek, 16 lipca 2013
Rano
Znowu jadę podmiejskim o ósmej cztery, ale nie do Londynu. Jadę do Witney. Mam nadzieję, że to
poruszy moją pamięć, że kiedy wysiądę na stacji i zobaczę wszystko na trzezwo, dowiem się, jak było
naprawdę. Nie liczę na cud, ale nic więcej nie mogę zrobić. Nie mogę zadzwonić do Toma. Za bardzo
się wstydzę, poza tym wyraził się jasno. Nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Megan przepadła bez wieści; nie ma jej od ponad sześćdziesięciu godzin i zaczynają o niej mówić
w wiadomościach krajowych. Rano zajrzałam na stronę BBC i MailOnline, wspominają o niej i na
innych.
Wydrukowałam artykuły z BBC i Daily Mail , mam je przy sobie. Dowiedziałam się z nich
następujących rzeczy:
Megan i Scott pokłócili się w sobotę wieczorem. Sąsiad twierdzi, że słyszał ich podniesione głosy.
Scott przyznał, że się posprzeczali, i myślał, że żona pojechała na noc do przyjaciółki, Tary Epstein
z Corly.
Ale Megan tam nie dotarła. Tara twierdzi, że ostatni raz widziała ją w piątek po południu na
zajęciach pilatesu. (Wiedziałam, że Megan chodzi na pilates). I że miała się dobrze, normalnie. Była
w dobrym humorze, mówiła, że planuje coś specjalnego na swoje trzydzieste urodziny w przyszłym
miesiÄ…cu .
Jeden ze świadków widział, jak kwadrans po siódmej w sobotę wieczorem Megan idzie w kierunku
stacji kolejowej w Witney.
Nie ma tu rodziny. Jej rodzice nie żyją.
Jest bezrobotna. Prowadziła małą galerię sztuki w Witney, ale zamknięto ją w kwietniu zeszłego
roku. (Wiedziałam, że ma coś wspólnego ze sztuką).
[ Pobierz całość w formacie PDF ]