[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rosyjskie pytanie - powiedział. - Ale odpowiem ci. Masz osiemnaście lat i wypiliśmy po
pół litra wódki prawie bez zakąski, a ty nic jesteś' zupełnie pijany. To mnie całkowicie
uspokaja co do twojej przyszłości. Zostań aktorem, zostań, kim chcesz, i pamiętaj: ważne
jest tylko wyrobienie dramatyczne i elementy baśniowe.
- Dlaczego mi nie chcesz odpowiedzieć?
- Ależ właśnie to robię - powiedział Wuj Józef. - Ty teraz myślisz, że jesteś piekielnie
nieszczęśliwy. ,Miałeś kiepską młodość i nikt cię nie kochał. To prawda. Ale to ci się przyda
pózniej. Kiedy będziesz chciał zniszczyć jakiegoś człowieka czy popełnić jakieś śmieszne
18
Marek Hłasko Sowa, córka piekarza
łajdactwo, obróć się wstecz i znajdziesz na wszystko usprawiedliwienie. I kiedy ktoś będzie
płakał przez ciebie, ty będziesz mógł grać na cytrze. W najgorszym razie na mandolinie. Daj
kiedyÅ› znak, jak ci idzie.
wyszedł; wkrótce potem straciłem przytomność i odniesiono mnie do najbliższego
komisariatu milicji, a następnego dnia odprowadzono do więzienia, gdzie odsiedziałem trzy
tygodnie za opilstwo i awantury w publicznym miejscu.
To było wiele lat temu; tymczasem szlachetny ojciec przyniósł rachunek; zapłaciłem i
wyszedłem. Nie bardzo wiedziałem, dokąd idę, ale wiedziałem, że o tym trzeba myśleć
dopiero wtedy, kiedy jest się już w drodze. Przypomniałem sobie nagle tego człowieka
z pociągu i wariata, kapitana Samsonowa. Postanowiłem tedy pójść do niego i powiedzieć
mu wszystko.
Kierowca taksówki podał mi adres i garaż znalazłem bez trudu. Popatrzywszy chwilę na
niski, czerwony budynek wszedłem. Podwórze mokre było jeszcze od wody; widocznie myto
tu niedawno jakiś samochód. Przed drzwiami z napisem BIURO siedział na krześle twarzą
do słońca jakiś żylasty człowiek o suchej twarzy. Podszedłem do niego i zajrzałem mu przez
ramię; czytał tabelę wygranych loterii państwowych.
- Czy pan Samsonow? - zapytałem. - Tak. Czym mogę służyć?
- To dłuższa sprawa. Niech pan sprawdzi swój los. Nie chciałbym przeszkadzać.
- Dobrze. Proszę przyjść pózniej.
- Wolałbym poczekać tutaj, ponieważ pan mnie i tak wyrzuci. Nie ma sensu przychodzić
dwa razy w tej sprawie. Proszę sprawdzić swój los.
- Nie mam losu - powiedział Samsonow. - Tak tylko patrzę, czy przypadkiem nie
wygrałem. Czy pan zawsze okrąża człowieka z tyłu?
- Zawsze. Pan chciał wygrać nie kupiwszy uprzednio losu? - A cóż to za sztuka wygrać,
kiedy się kupiło los?
- Pan mnie zawstydza.
- Pan w sprawie samochodu? - W ogólnych sprawach.
- Zaczynaj pan.
- Mnie przysłał do pana pański kolega z Eskadry. Pan był w czasie wojny w Anglii,
prawda?
- A cóż to ma do rzeczy?
- Powiedział mi, że jak będzie zle, żebym przyszedł do pana. Jest zle.
- Jak on siÄ™ nazywa?
- Nie wiem. Nie wymienił swojego nazwiska, kiedy go o to -zapytałem. Bał się, że go
zadenuncjuję. Powiedział mi, abym się powołał na tego, który miał siedem strąceń.
- Myślałem, że stamtąd się nie wraca - powiedział Samsonow. - On jest chyba pierwszym.
- Nie rozumiem.
- Przecież on nie żyje.
- %7łyje. Wypuszczono go właśnie teraz. jechaliśmy razem przez całą noc. Dużo opowiadał.
- A pan na niego nie doniósł? - Nie miałem czasu. Samsonow popatrzył na mnie.
- Przepraszam - powiedział. - Czy mógłby pan zapalić papierosa?
- Zapalić papierosa? - Pan pali, prawda?
Zapaliłem papierosa; tym samym ruchem, którym zapalałem zawsze, a potem schowałem
zapałki do kieszeni.
- To straszne - powiedział Samsonow.
- Wiem - powiedziałem. - Jest nawet monolog Czechowa O szkodliwości nałogu
palenia". Nie pamiętam tego, niestety. Ale powiem panu wiersz Wiktora Hugo Po bitwie".
Opracowany przeze mnie w celach wolnej deklamacji.
Wystąpiłem naprzód i lewą rękę położyłem na piersi. Przez chwilę milczałem.
- Zapomniałem - rzekłem. - Powiem panu co innego.
19
Marek Hłasko Sowa, córka piekarza
Obojętności jakże nie pragnąć na tym świecie, Gdzie wszystko niszczy się, kruszeje,
przemija, Gdzie nigdy razem nie bywa siÄ™ przecie...
Samsonow powstrzymał mnie ruchem ręki.
- To potem - powiedział. - Użyłem niewłaściwego słowa. Pan mi kogoś przypomina. Pan
jest do niego niesamowicie podobny.
- Ten pański kolega z pułku też mi powiedział, że mu kogoś przypominam. A czas
umierający odchodząc syczy jak żmija..."
- ProszÄ™?
- Dalszy ciÄ…g. - Czego?
- Wiersza, który zacząłem mówić - powiedziałem. - Każdy idiota by się tego domyślił. To
był wasz wspólny znajomy?
- Przyjaciel.
- 1 ten człowiek już nie żyje?
- Nie. Skazano go na śmierć, a potem zaproponowano podpisanie prośby o łaskę. On
podarł ten papier i rzucił im w twarz. - Tu jest jedna z tych rzeczy, których się nie wie na
pewno. - Tak mówią ludzie, a ja go znałem. To do niego podobne. - Niewiele by go to
kosztowało. I tak by mu wprowadzili ku
li w tył czaszki. Dla czego oni zabijają ludzi w tak mało zabawny sposób? Przecież o
wiele lepiej byłoby z plutonem egzekucyjnym, z kapelanem i z kotem. Bo gdyby pański
[ Pobierz całość w formacie PDF ]