[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypuszczałem jednak, że ktoś spróbuje podobnych figli z inkwizytorem.
Ano mówię: rozespany jak ten suseł. Najemnik wyszczerzył zęby. Gdyby
nie to, nie ucieklibyście z nogą, już ja wam mówię.
Gdyby nie to, nie celowałbyś przecież we mnie nożem. Spoglądałem mu
prosto w oczy. Bo gdybyś, nie daj Bóg, mnie przez przypadek zabił, przecież
naraziłbyś siebie i swych kolegów na trwające wiele dni tortury, po których
śmierć zdawałaby się wybawieniem. Tak, tak. Odwróciłem spojrzenie i
podszedłem do konia. Celowo ustawiłem się plecami do żołnierzy i udawałem, że
sprawdzam popręg. Tak to już właśnie jest, że Zwięte Officjum nie zna się ani
na żartach, ani na wypadkach, a po śmierci inkwizytora jego bracia zlatują się
zewsząd wokół niczym pszczoły do miodu.
Teraz obróciłem się i zobaczyłem, że wszyscy trzej mężczyzni stoją. Zdawało
mi się, że słuchają uważnie, i zdawało mi się również, że Kuno oraz Bruno
nieszczególnie są zachwyceni żarcikiem swego kompana.
Ludzie nam niechętni powiadają co prawda: jak muchy do ścierwa
dokończyłem z szerokim uśmiechem.
Kuno i Bruno wybuchnęli rechotem, w którym chyba czułem nutę ulgi, a może
również przypochlebne brzmienie. Giuseppe Francisco szybko się do nich
przyłączył, nawet z wielkiej uciechy plasnął mocno dłońmi w uda. Cóż,
pomyślałem, nie tak trudno zapanować nad ludzmi, kiedy jest się inkwizytorem i
kiedy za plecami człowieka stoi potęga wielkiej instytucji, instytucji bezlitosnej i,
tak jak mówiłem, nieznającej się na żartach. Ale czy poradziłbym sobie z tymi
obwiesiami, gdybym był zaledwie oficerem w jakimś miejskim garnizonie? Czy
potrafiłbym ich wytresować jak psy, by grzecznie jedli mi z ręki? Zapewne tak,
ponieważ przewyższałem ich inteligencją w stopniu, w jakim doświadczony
szczurołap przewyższa inteligencją szczura. A bitwy wygrywa się nie tylko za
pomocą miecza, lecz przede wszystkim za pomocą rozumu. Czyż nie tego uczyły
nas galijskie pamiętniki Juliusza Cezara, który to wódz gromił armie nawet i
dziesięciokroć przewyższające liczebnością jego szczupłe oddziały?
Wszystko dobrze, mistrzu inkwizytorze? Jak tam mniszeczki? Warte grzechu?
Giuseppe Francisco przymrużył porozumiewawczo oko. Pragnął zatrzeć złe
wrażenie teatralnie wymuszaną konfidencją, lecz nie widziałem powodu, by mu
w tym nie pomóc, gdyż miałem nadzieję, że dzisiejsza lekcja przemówiła
żołnierzom do rozumu i nie ma potrzeby jej ciągnąć.
Słodkie niczym miód z piołunem odparłem zgodnie z prawdą.
Mieliśmy kiedyś takie... mlasnął Kuno. Zakonniczki wyrzekł to słowo z
takim zapałem, jakby opisywał niezwykle ekscytujące postaci.
He, he zarechotał Bruno. Jak żeśmy poszli na księcia padańskiego, co? Oj,
działo się wtedy, działo.
Służyliście papieżowi?
Ano do dyskusji włączył się Giuseppe Francisco i kiwnął głową. Papież
miał z księciem rachunki do policzenia i nas wynajął jako biegłych rachmistrzów.
Toteż i całe
padańskie księstwo żeśmy od korzonków traw po szczyty drzew dobrze
porachowali.
Przytaknąłem, gdyż wiedziałem, o czym mówią. Spór papieża z padańskim
księciem odbił się szerokim echem na całym świecie, a po wielkim triumfie
papieskich wojsk znaczenie Rzymu nie tylko w Italii, lecz i w całej Europie
ogromnie wzrosło. A księstwo rzeczywiście dobrze, jak powiedział najemnik,
porachowano . Czyli mówiąc prościej, zrównano z ziemią. Nieszczęsnego
księcia i jego rodzinę pochwycono, po czym ukamienowano w Watykanie na
oczach tłumów. Podobno Ojciec Zwięty sam raczył rzucić pierwszym
kamieniem.
No ale nie byłem tu przecież, by z najemnikami gawędzić o obronie wiary,
zwłaszcza że duża część inkwizytorów po cichu sprzyjała księciu, który w
przeciwieństwie do większości papieży nigdy nie krył, iż serdecznie myśli o
Zwiętym Officjum. Cóż jednak mieliśmy zrobić? Ta wojna nie dotyczyła kwestii
wiary, lecz podatków, ceł, praw własności i urażonych ambicji. Inkwizytorium
ani nie mogło, ani nie chciało się do niej mieszać.
Mam dla was robotę, moje wy zuchy powiedziałem serdecznym tonem.
Robotę, która, dam sobie rękę uciąć, bardzo przypadnie wam do gustu.
Aż się boję zapytać... mruknął Giuseppe Francisco, znowu pokazując, że jest
nie tylko najbardziej bystry, lecz i najśmielszy.
Waszym zadaniem jest to, że dostajecie wolny wieczór i możecie szaleć po
karczmach oraz pić ile wlezie.
Kuno i Bruno roześmiali się ze szczerą, spontaniczną radością, lecz trzeci z
żołnierzy nie dał się tak łatwo chwycić na wędkę.
Co mamy robić poza tym, mistrzu?
Szczerze i wesoło rozmawiać z ludzmi. Jak również słuchać rozmów.
Czy interesować nas będzie jakiś szczególny temat? Zmrużył
porozumiewawczo oczy.
Otóż to. Skinąłem głową. Interesować was będzie klasztor adelanek oraz
jego zmarła przeorysza Konstancja. Posłuchajcie, co ludzie mają do powiedzenia
na jej temat. Plotki, legendy, żarciki, a może, może coś więcej...
Uszczypliwości, szyderstwa, a nawet, nawet przyciszył teatralnie głos os-
kar-że-nia...
Właśnie tak zgodziłem się, znowu mając nieodparte wrażenie, że Giuseppe
Francisco jest męczącym towarzyszem.
Rozdział V
Informator
List znajdujący się na blacie stołu obróciłem w palcach po raz nie wiedzieć
który, a przeczytałem tyle razy, że nauczyłem się go na pamięć. I cały czas nie
miałem pojęcia, co sądzić o propozycji w nim zawartej. Choć znałem siebie na
tyle, by wiedzieć, że jeśli tylko nie zdarzy się nic niespodziewanego, to z tej
propozycji skorzystam. Być może na własne nieszczęście. List bowiem umawiał
mnie na nocne spotkanie nad rzeką, za portowymi magazynami. Widziałem
wcześniej te okolice, z mulistym, zarośniętym chaszczami brzegiem, i sprawiały
one wrażenie świetnego miejsca na to, by kogoś zarżnąć bez zwracania na siebie
uwagi i potem bez trudu pozbyć się trupa. Czy ktoś mógł pragnąć mojej śmierci?
Ba, niejeden znalazłby się taki człowiek! Pytanie należało postawić inaczej: czy
ktoś tak bardzo się mnie obawiał, że gotów był zadrzeć z potęgą Zwiętego
Officjum? Wszyscy przecież znali powiedzenie: Kiedy ginie inkwizytor, czarne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]