[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znany profesor filozofii z Korelii, nagle stał się gwiazdą programów publicystycznych.
Valin - przedmiot bezowocnych badań lekarzy i licznych artykułów prasowych - wszystko
to przespał.
Szczyt zjednoczeniowy toczył się dalej, chociaż zszedł na drugi plan. Być może nagły brak
zainteresowania mediów był dobrodziejstwem; analitycy polityczni odnotowali obiecujące reakcje
Szczątków Imperium i Konfederacji.
Tydzień po ekscesach Valina Luke położył się spać. Leżał trzy godziny w łóżku, nie mogąc
zasnąć, aż wreszcie wstał i się ubrał. Przez następne parę godzin krążył po salach Zwiątyni. Jedi,
których mijał, wyczuwali, jak głęboko jest pogrążony w myślach, i nie przeszkadzali mu. Ben
obserwował przez godzinę, jak jego ojciec przechadzał się po Wielkim Holu; wreszcie,
zaniepokojony, lecz bezradny, udał się do swojej kwatery, żeby samemu spędzić bezsenną noc.
Dwie godziny przed świtem Luke odbył kilka krótkich rozmów przez komunikator w swojej
kwaterze.
Niedługo potem poszedł pieszo do budynku senatu. Za parę godzin mieli się tam ponownie
zebrać uczestnicy szczytu zjednoczeniowego, jednak na razie panował spokój.
Luke a uprzejmie powitano przy głównym wejściu i zaprowadzono na piętro, na którym
znajdowały się biura przywódczyni Galaktycznego Sojuszu. Strażnicy pilnujący wejścia do nich też
byli grzeczni, zażądali jednak, żeby oddał swój miecz świetlny i poddał się krótkiemu skanowaniu
całego ciała. Zrobił, czego sobie życzyli.
W końcu zaprowadzili go do dużego gabinetu, zaciemnionego i pustego o tej wczesnej
porze. Asystent Daali włączył górne oświetlenie i zaproponował mu kaf. Luke podziękował, więc
asystent wyszedł.
Wystrój gabinetu dowodził, że obecna przywódczyni Sojuszu ma inną wrażliwość
estetyczną niż Jacen Solo i Cha Niathal, jej poprzednicy na tym stanowisku. Jacen lubił naturalne
drewno i kolory natury, chociaż w ostatnich miesiącach życia preferował ciemniejsze barwy.
Niathal, Kalamarianka, wolała militarystyczne motywy w odcieniach błękitu i zieleni.
Daala najwyrazniej lubiła się otaczać dekoracjami w stylu starego Imperium. Jej gabinet
lśnił bielą, a biurka, fotele i sprzęt komputerowy wyglądały, jakby zostały niedawno przeniesione z
mostka gwiezdnego niszczyciela.
Drzwi za plecami Luke a otworzyły się i weszła Daala. Przywódczyni Sojuszu miała znów
na sobie biały admiralski mundur. Strażnicy czekali w korytarzu, łypiąc złowrogo w stronę Luke a,
dopóki drzwi się nie zamknęły.
Daala wyciągnęła rękę.
- Witam, Mistrzu Skywalker.
Luke wstał i uścisnął jej dłoń. Obeszła go, żeby zająć miejsce przy głównym biurku.
- Proszę siadać - zaprosiła.
Usiadł. Czuł się dziwnie - spodziewał się, że coś u niej wyczuje: gniew, urazę czy
pragnienie zemsty, a jednak nie stwierdził żadnych silnych emocji, żadnej agresji.
- Napije siÄ™ pan czegoÅ›?
Pokręcił głową.
Przywódczyni Sojuszu położyła łokcie na biurku i oparła podbródek na splecionych palcach.
- Kiedy moi współpracownicy mówią mi, że chce się ze mną widzieć Wielki Mistrz Jedi, to
traktuję sprawę poważnie, nawet jeśli toczymy ze sobą walkę w sali sądowej. Zakładam też, ze
skoro wiadomość nie precyzuje celu spotkania, to lepiej go omówić osobiście. A więc słucham. Co
mogę dla pana zrobić? A może pan dla nas?
- Prawdę mówiąc, to nie bardzo wiem. Po prostu wieczorem miałem przeczucie, że
powinniśmy się spotkać. Podpowiedziała mi to Moc.
- O co chodziło z tym przeczuciem?
- Nie jestem pewien, ale przypuszczalnie powinienem znalezć argument, który przekona
panią do wycofania oskarżenia. Niezależnie od tego, czy tak będzie, musiałem tu przyjść. Tak
naprawdę powinienem być w pobliżu, kiedy ktoś panią zaatakuje.
- Czyżby Moc kazała tu panu przyjść, żeby się pan przekonał, że jestem tylko sobowtórem o
twarzy Daali i że musi mnie pan zabić?
- Nie.
- No cóż, w takim razie poczekamy i zobaczymy.
- Bardzo dobrze.
- Proszę dać mi znać, kiedy zdecyduje się pan napić kafu.
- Oczywiście.
- Albo nabierze ochoty na ciasteczka.
Luke westchnął. Impuls, który go tu przywiódł, w dalszym ciągu niczego nie precyzował, a
Daala wyraznie uważała, że Luke marnuje jej czas.
- Skoro czekamy, aż Moc objawi swoją obecność - odezwała się - muszę panu coś
powiedzieć. Chciałabym, żeby pan zrozumiał, że ten pozew to nie jest sprawa osobista. Nawet
kiedy byliśmy po przeciwnych stronach barykady, kiedy należeliśmy do wrogich obozów, miałam
dla pana głęboki szacunek. Przeglądając pańskie akta, doszłam do wniosku, że miał pan potężny i
zbawienny wpływ na galaktykę.
Luke uniósł brew.
- A więc tak bardzo zależy pani na tym, żeby uczynić z Jedi posłuszną agendę rządową, że
nie ma pani zamiaru wycofać oskarżenia.
- Nie chodzi o posłuszeństwo.
- Racja. Chodzi o to, że się nie zorientowałem, kiedy jednemu z Jedi popsuł się charakter. A
było to pewnie o wiele łatwiejsze do zaobserwowania niż, powiedzmy, fakt, że jeden z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]