[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy starszy Cragmoloid przeliczał i chował zapłatę, Arlumek postawił przed gościem
niewielkie urządzenie. Potężne dłonie pogmerały przy kontrolkach i w powietrzu między nimi
pojawiły się słowa. Młody Cragmoloid najwyrazniej nie był nimi zainteresowany, bo
odwrócił się na pięcie i zostawił ich samych.
Dla Typho te informacje miały jednak wielką wartość. Dane, do których rodzina hakerów
w jakiś sposób uzyskała dostęp, były ściśle tajne. Kapitan przeczytał wiadomość z
zainteresowaniem. Wyglądało na to, że w tym samym czasie, gdy na Mustafar przebywali
Padme i Anakin, poleciał tam na krótko Darth Sidious.
Kapitan pożegnał gospodarza. W głowie mu huczało.
Nie idz jeszcze! błagała gościa istota. Bardzo chętnie posłucham opowieści o twojej
wspaniałej rodzinie!
Wybacz. Typho skierował się do wyjścia. Mam pilne sprawy do załatwienia.
Szkoda! zawołał za nim Boulad. Jeśli będziesz jeszcze kiedyś szukał informacji,
wiesz, gdzie mnie znalezć.
Typho spędził resztę nocy, włócząc się po dolnych poziomach planety-miasta. Jego myśli
krążyły niespokojnie wokół zdobytych informacji. Dwukrotnie natknął się na
kieszonkowców, ale sam wyraz jego twarzy wystarczył, aby zostawili go w spokoju.
Wyglądał jak ktoś na wpół obłąkany.
Padme, słodka Padme, powtarzał w duszy. Zemsta jest blisko. Kara i sprawiedliwość.
Teraz już wiem, kto cię zabił.
Jak w każdej układance, wszystko wydawało się proste, gdy już każdy kawałek był na
swoim miejscu. Kto inny mógł zaatakować ją na Mustafar? Kto, jak nie Sith, mógł
zamordować z zimną krwią ochroniarza pani senator? Anakin Skywalker nie poddałby się
łatwo, zwykły śmiertelnik nie dałby rady go zgładzić. Teraz wszystko było jasne.
Obydwoje zginęli z ręki Dartha Vadera. Dlatego Vader też musi zginąć.
Chociaż Typho zdawał sobie sprawę, że ktoś tak biegły w Mocy z pewnością wyczuje
każde zagrożenie, nie obawiał się konfrontacji z Czarnym Lordem. W swojej karierze
ochroniarza widział wiele i zdawał sobie sprawę, że wiedza, determinacja i zdolności, w
połączeniu z lekceważeniem własnego życia, pozwolą zabójcy na dotarcie do każdej postaci
publicznej. Sam miał wszystkie te cechy. Już na początku swojej misji wiedział, że aby
wypełnić zadanie, może będzie musiał poświęcić życie. Był na to przygotowany.
Teraz trzeba wymyślić sposób na dostanie się w pobliże Vadera tak blisko, żeby mógł
go zaatakować. Jak pokonać zabezpieczenia i uśpić czujność Czarnego Lorda? Co
nakłoniłoby go do spotkania się sam na sam z nieznajomym? Vader był prawą ręką
Imperatora, więc niczego mu nie brakowało, ale Typho był pewien, że jak każda żywa istota
musi czegoś pragnąć. Co mogło być wystarczająco cenne dla osobnika tak okrutnego?
Nagle przypomniał sobie słowa łowczyni nagród napotkanej w ruinach Zwiątyni Jedi:
Działam z polecenia Lorda Vadera i liczyłam, że trafię tu na trop Jedi o imieniu Jax Pavan .
Vader chciał dostać w swoje ręce Jedi Pavana, a Typho pamiętał, że to nazwisko
figurowało na liście w imperialnym kompleksie administracyjnym z dopiskiem możliwe, że
nadal żyje .
Czarny Lord szukał zatem konkretnego Jedi. Wysłanie po niego łowczyni o renomie
Aurry Sing oznaczało, że naprawdę zależało mu na jego schwytaniu. A łowczyni szukała go
w ruinach Zwiątyni Jedi, na Coruscant. Jeśli Sing nie podążała fałszywym tropem a Typho
uznał, że jej reputacja raczej to wykluczała Jax Pavan przebywał gdzieś w pobliżu.
Potrzebował dokładnie takiego pretekstu. Wiedział już, co robić: Jax Pavan posłuży mu
jako przynęta do zwabienia Dartha Vadera. Typho nie zdecydował jeszcze, jak zgładzi
Czarnego Lorda, ale był zdeterminowany. Całe życie chronił istoty żywe przed atakami i w
swojej karierze poznał mnóstwo sposobów na pozbawienie kogoś życia.
Nie miał najmniejszych wątpliwości: Darth Vader umrze. Padme Amidala zostanie
pomszczona, podobnie jak Anakin Skywalker. Zanim zacznie wprowadzać w życie swój plan,
musiał zrobić jeszcze jedną rzecz: odnalezć Jaksa Pavana.
ROZDZIAA 17
Jax miał wrażenie, że marnowali siły i czas. Nie chodziło o to, że nikt nie słyszał o Vesie
Voletcie, wręcz przeciwnie. Od czasu zniszczenia ojczyzny Caamasjan każdy choć trochę
znany przedstawiciel tej rasy na terenie planety-miasta był obiektem wzmożonej uwagi
reporterów, komentatorów, a także mnóstwa plotek. Zabójstwo artysty tak sławnego jak
Volette sprawiło, że jego nazwisko stało się jeszcze bardziej rozpoznawalne.
Imperialne Centrum było jednak domem dla miliardów i miejscem pracy dla jeszcze
większej liczby istot. Morderstwo artysty, nieważne jak wybitnego, w najlepszym razie
stanowiło drobną sensację. Gdyby nie sprawa katastrofy na Caamas, zapewne ta śmierć nie
wzbudziłaby zainteresowania mediów.
Poszukiwania prowadzone przez Jaksa i jego przyjaciół nie przynosiły efektów. Tkwili w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]