[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nogi.
- Jak długo Mallory może zająć się dzieciakami? Claire usiadła gwałtownie na
łóżku; w głowie się jej nie mieściło, że zapomniała o przyjaciółce i zostawionych pod
jej opieką córkach.
- Biedna Mall! Nie powiedziałam jej, o której wrócę. Pewnie się zamartwia...
- Uspokój się. - Kirk również usiadł. - Wezmiemy szybko prysznic i możemy
ruszać. A do Mallory zadzwonimy z samochodu.
- W porzÄ…dku.
Spuściła nogi z łóżka, po czym wstała. Była naga jak ją Pan Bóg stworzył.
Koszula nocna leżała zmięta na podłodze, razem z zrzuconą niedbale pościelą. Czując
na sobie spojrzenie męża, Claire odruchowo zasłoniła rękami brzuch. Po chwili, lekko
speszona, cofnęła ręce. Jeżeli Kirk faktycznie uważał, że ma idealną figurę, proszę
bardzo, niech jÄ… podziwia.
- Jesteś piękna - szepnął.
Wędrowała do łazienki uśmiechnięta od ucha do ucha. Tam sięgnęła po
szczoteczkę, pastę i szybko umyła zęby. Kiedy zakręciła kran, z głębi mieszkania
dobiegł ją głos Kirka. Rozmawiał z kimś przez telefon.
Serce podskoczyło jej do gardła. Radosne chwile, jakie spędzili w łóżku, poszły
w zapomnienie. Prawdopodobnie Kirk obiecał Janice, że spotka się z nią po kolacji z
klientami. Teraz dzwonił, by przeprosić za to, że jednak nie mógł do niej wczoraj
przyjechać.
Cichutko, na palcach, Claire podreptała do pokoju. Kirk stał zwrócony do niej
plecami.
- 141 -
S
R
- Strasznie mi głupio - rzekł do swego rozmówcy.
Claire przycisnęła dłoń do klatki piersiowej. Z jej oczu wyzierał strach,
bezradność. Kirk powoli odwrócił się; był spokojny, zrelaksowany, ale na widok żony
zbladł. Zmrużył oczy i wciągnął gwałtownie powietrze. Jego twarz sposępniała,
spojrzenie przygasło.
- Mallory zadzwoniła - oznajmił, podając Claire słuchawkę. - Chcesz z nią
zamienić słowo?
Uczucie zdenerwowania i ta straszna panika, w jaką wpadła, kiedy usłyszała
głos Kirka, zniknęły. Ogarnął ją wstyd. Sięgając po szlafrok, który wisiał na drzwiach
sypialni, potrząsnęła głową. Nie chciała z nikim rozmawiać.
- Nalegam - powiedział przez zaciśnięte zęby. - W przeciwnym razie skąd
będziesz miała pewność, że cię nie okłamuję?
Ponownie potrząsnęła głową.
- Przepraszam. Ja naprawdÄ™...
- Porozmawiaj.
Cisnął słuchawkę na łóżko i wyszedł z sypialni. Claire owinęła się szlafrokiem,
zerknęła niepewnie na telefon, potem obejrzała się za siebie. Kirk oddalił się
korytarzem w stronę łazienki dziewczynek. Po chwili rozległ się szum wody.
Chcąc nie chcąc, podniosła z łóżka słuchawkę.
- Mallory? - spytała.
- Co się u was dzieje? Rozmawiałam z Kirkiem i nagle cisza.
- Pewnie trucizna, którą mu rano wsypałam do kawy, wreszcie zadziałała.
- Claire...
- %7łartuję. Właśnie bierze prysznic. Jest cały i zdrowy.
Cały, zdrowy i wściekły, miała ochotę dodać. Zły jak sto diabłów. Przemilczała
jednak ten fakt.
- Zaraz ruszamy w drogę. A co u ciebie? Dziewczynki za bardzo nie dały ci w
kość?
- Nie. Wszystko jest w porządku. Tylko Andie długo nie mogła wczoraj zasnąć.
Na myśl o najstarszej córce Claire westchnęła smutno.
- Dzięki, Mallory. Jestem ci ogromnie wdzięczna za pomoc.
- 142 -
S
R
- Nie ma o czym mówić, Claire. Doskonale tu sobie radzimy. Na śniadanie
przygotowałyśmy nawet francuskie grzanki. Daisy pokazała mi, jak to się robi. A teraz
wybieramy się na plażę Conroyów.
- W takim razie przyjadę prosto tam. Do zobaczenia. Kiedy Kirk zszedł na dół,
Claire krzątała się po domu ubrana i uczesana. Czekając na męża, zdążyła pościelić
łóżko i umyć naczynia po śniadaniu. Teraz chodziła z kąta w kąt, podlewając rośliny
doniczkowe, mimo iż wcale tego nie potrzebowały. Kirk o wszystkim pamiętał i o
wszystko dbał.
- Gotowa? - spytał.
Z jego głosu przebijał chłód, ze spojrzenia - obojętność.
Miała świadomość, że zraniła go podejrzeniami. Ale czy naprawdę to takie
dziwne? Gdyby zamienili się rolami i to ona jemu oznajmiła, że kocha innego, czy
potrafiłby jej tak łatwo wybaczyć i puścić zdradę w niepamięć?
Rozdział 16
- Andrea? Powiedz mi wreszcie, córeńko, co ci jest?
Claire oparła łokcie o materac na górnym łóżku. Andie leżała zwrócona twarzą
do ściany. Wcześniej, przez całą drogę z plaży Conroyów do domu, siedziała w
samochodzie z kamienną miną. Kiedy tylko Claire zgasiła silnik, dziewczynka
pobiegła pędem do swojego pokoju.
- Proszę cię, kochanie. Porozmawiaj ze mną. Przecież widzę, że jesteś
nieszczęśliwa. Chciałabym ci jakoś pomóc.
Ramiona dziewczynki zaczęły drżeć.
- Odejdz, mamo. Zostaw mnie.
- Andie, żabko...
Claire spojrzała niepewnie na małą drewnianą drabinę przymocowaną do
piętrowego łóżka.
- Skoro nie chcesz zejść do mnie, będę zmuszona wgramolić się do ciebie.
Tylko mam nadzieję, że łóżko wytrzyma i nie zawali się pod nami.
- 143 -
S
R
Przytrzymując ręką spódnicę, wspięła się na górę, po czym położyła koło córki.
- Kochanie, wiem, że tatuś miał przyjechać wczoraj i czujesz się zawiedziona,
że dotarł tu dopiero dzisiaj po południu. Ale rejs do Port Carling nam nie przepadnie.
Wypłyniemy jutro z samego rana.
- Nie chcę nigdzie płynąć.
Dziewczynka zachowywała się jak małe, rozkapryszone dziecko. Claire
przypomniała sobie batalie, jakie musiała z nią staczać, kiedy Andie miała trzy lata.
- Ależ, żabko, co ty opowiadasz? Przecież uwielbiasz te wycieczki łodzią do
Port Carling.
- Będzie nudno.
- Nudno?
Claire zamilkła, próbując wczuć się w położenie dziesięcioletniej dziewczynki
będącej na wakacjach z mamą i młodszymi siostrami.
- Tęsknisz za koleżankami, prawda? - spytała po chwili. - Mówiłam, żebyś
którąś zaprosiła...
- Och, mamo!
Andie obróciła się na brzuch i wcisnęła twarz w poduszkę. Przypuszczalnie w
ten sposób starała się dać matce do zrozumienia, że nie ma ochoty na jakiekolwiek
zwierzenia. Może kiedy indziej Claire wzruszyłaby ramionami i odeszła, jednakże tym
razem nie zamierzała się tak łatwo poddać. Niepokoił ją stan córki.
- Czy... czy to ma coś wspólnego z twoją przyjaciółką Erin?
- Z Erin?
- Byłyście jak papużki nierozłączki. Mniej więcej do świąt Bożego Narodzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]