[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednostki zostało uszkodzone
64
podczas odpierania nalotu, więc jej dowódca próbował zatopić tankowiec przez
przymocowanie na burcie statku i zdetonowanie kilku bomb głębinowych. Po ich eksplozji
powstała wprawdzie duża wyrwa w kadłubie, przez którą wdzierała się do wnętrza woda, ale
"Aldersdale" nadal nie zamierzał iść na dno. Spróbowano wobec tego innego sposobu:
skierowano ogień z broni maszynowej ku zbiornikowi, w którym znajdowała się benzyna lot
nicza, ale pociski rykoszetowały od blach kadłuba, nie przebijając ich. Obawiając się ataku ze
strony okrętów podwodnych, kapitan Mottram odpłynął wreszcie ze swym okrętem, nie
wykorzystując tak prostego sposobu, jak podpalenie zawartości tankowca przez grupę
abordażową. "Aldersdale" stał się jeszcze jednym statkiem-widmem.
junkersy tymczasem znalazły łatwiejszy łup. Był nim płynący samotnie statek ratowniczy
"Zaafaran", dawny syryjski parowiec przybrzeżny. Trafiony kilku bombami poszedł szybko
na dno, a 97 znajdujących się na nim marynarzy i rozbitków z innych jednostek uratował
blizniaczy "Zamalek". Wolny od lodów rejon Morza Barentsa patrolowały niemieckie łodzie
latające i Condory. Jeden z nich naprowadził klucz ju-88 nad amerykański pięciotysięcznik
"Pankraft". Stary ten parowiec był zresztą z dala dobrze widoczny: zdradzała go ciągnąca się
na wiele kilometrów smuga ciemnego dymu i z tego też powodu jego kapitan nie próbował
65
żadnych uników, starając się znalezć ratunek w jak najśpieszniejszym oddaleniu się od innych
jednostek PQ-17.
"Pankraft" nie został trafiony, jakkolwiek bomby spadły w jego bezpośredniej bliskości,
powodując szereg uszkodzeń. Kapitan Jacobsen okazał się jeszcze jednym w tej operacji
dowódcą, który nie stanął na wysokości zadania. Nie zawiadamiając nawet reszty załogi,
zebrał najbliższych marynarzy i wraz z pierwszym oficerem odpłynął na spuszczonej
pospiesznie łodzi ratunkowej. Dowództwo nad pozostałymi objął II oficer Ronald Regson.
Polecił on radiotelegrafiście nadanie sygnału SOS, a sam zajął się niszczeniem
pozostawionych poufnych dokumentów. W tym czasie nadleciał jeszcze jeden Junkers i
ostrzelał statek z broni pokładowej. Dzielny oficer poległ na mostku. Ostatnie łodzie i tratwy
odbiły szybko od "Pankrafta". Został on - po "Paulusie Potterze" i "Aldersdale" - trzecią już
unieruchomioną i porzuconą, chociaż nadal trzymającą się na wodzie, jednostką z PQ-17.
Samoloty zaatakowały również płynące w pobliżu amerykańskie statki "Bellingham" i
"Winston Salem", ale te zdążyły skryć się w paśmie mgieł. Z "Bellinghama" słychać było
świst, a następnie wybuchy zrzuconych poprzez chmury bomb, eksplodujących w odległości
paruset metrów w morzu i na polach lodowych. Gdy statek po godzinie wynurzył się z mgły,
natychmiast na małej wysokości
66
zbliżył się ku niemu nieprzyjacielski samolot. Jego załoga nie przejawiała jednak większego
ducha bojowego, gdyż odstraszyły ją gejzery wody, wzbijane pociskami stodwójki
frachtowca. Kapitan Mortensen nakazał wówczas zwiększenie obrotów do maksimum.
Wibrując i trzeszcząc, "Bellingham" pruł teraz fale z szybkością 15 węzłów, największą, jaką
udało mu się osiągnąć od czasu przeprowadzonych przed dwudziestu dwu laty prób
odbiorczych! Niemcy na szczęście nie pokazywali się więcej, za to po pewnym czasie pojawił
się na horyzoncie statek ratowniczy "Rathlin". Obydwie jednostki pozostawały odtąd w
kontakcie wzrokowym.
Ostatnią już w tym dniu ofiarą lotników i marynarzy spod znaku czarnego krzyża i swastyki
został brytyjski siedmiotysięcznik "Earlston". Już od pewnego czasu ścigały go - na razie
bezskutecznie - aż trzy okręty podwodne, ale jego los przesądził klucz junkersów. Pierwszy z
nich zrzucił wiązkę bomb tuż przed dziobem statku, który musiał wprost przedrzeć się przez
wysoką, wolno opadającą po wybuchach ścianę wodną. Pierwszy oficer pospieszył na dziób,
by zbadać ewentualne uszkodzenia, i zdążył właśnie krzyknąć kapitanowi, że wszystkie szwy
wytrzymały, gdy drugi Junkers zaatakował z boku, zrzucając jedną tylko, ale celną, niestety,-
bombę. Wybuchła ona tuż przy burcie koło maszynowni. Statek zakołysał się od silnej
67
eksplozji, część maszyn i urządzeń napędowych wyrwana została ze swych postumentów,
pękły przewody pary.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]