[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Torjus. - I dobrze o tym wiesz, Knut.
- Tego wieczoru było ciemno, nie pojmuję więc, jak mogłeś widzieć coś
innego. Mielesz ozorem jak jakaÅ› wiejska plotkara.
Oczy Torjusa pociemniały. %7ładen mężczyzna nie lubi, gdy go porównują do
baby.
- No i jeszcze jedno. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, to stracisz tę zagrodę,
którą odziedziczyłeś. Chyba rozumiesz, co mam na myśli?
Knut wyprostował się, chwycił strzelby pod pachę i zbierając się do
odejścia, raz jeszcze wbił w Torjusa lodowate spojrzenie swoich błękitnych
oczu.
Chłopak pobladł gwałtownie, a z jego twarzy zniknął wreszcie głupawy
uśmiech. Przypominał teraz stracha na wróble. Nie spuszczając wzroku z
Knuta, wydobył z siebie ciche tak".
Torjus był jak odmieniony.
- W takim razie zabieraj się do roboty i dokończ bronowanie! Powinieneś
posiać jak najszybciej, jeśli w ogóle chcesz zebrać jakieś plony.
Następnie Knut odwrócił się i skierował na skraj pola, gdzie czekał jego koń.
Rozdział jedenasty
Mieszkańcy Sorholm z ulgą powitali ciepły powiew wiosny. Lody i śniegi
odtajały, a drogi zamieniły się w błotnistą breję. Z majątku wytoczył się powóz
i skierował na zachód. Oprócz stangreta siedziała w nim młoda kobieta,
starannie otulona kocami.
Sebjorg już po raz drugi otrzymała zaproszenie do Vebygard. Nie była
pewna, czy tym razem zastanie tam Augustina. Być może już wyruszył na
wojnę, tak jak większość młodych mężczyzn. Z frontu nadchodziły ponure
wieści o żołnierzach poległych w boju. Z początku mówiono głównie o
olbrzymich stratach po stronie Prus, ale wnet pojawiły się wiadomości, że i
duńscy żołnierze padają jak muchy pod naporem wojsk pruskich. Los twierdzy
Dybbol zdawał się przesądzony; było to jedynie kwestią czasu.
Sebjorg miała pewne wątpliwości, czy w tej sytuacji wypada jechać z wizytą
do Vebygard, ale wraz z Hannah uznały, że nawet w tak niespokojnych czasach
trzeba sobie pozwolić na drobne przyjemności. Cały kraj odczuwał ciężar tej
wojny, ludzie o niczym innym nie mówili. Kiedy dotarły wieści o żołnierzach
poległych pod Roskilde, mieszkańców Sorholm przeszły ciarki, bo
nieoczekiwanie wojna stała się jakaś bardziej rzeczywista i bliska.
Na drodze tego dnia nie było tłoku. Raz po raz mijali tylko wozy załadowane
beczkami. Odkąd walki w Szlezwiku się nasiliły, w majątkach życie codzienne
toczyło się jakby wolniej. Ludzie rozmawiali ściszonymi głosami, a na ich
zmartwionych twarzach nieczęsto gościł uśmiech. Ale przecież nie można było
zaniechać zwykłych czynności i obowiązków. W Sorholm więc życie toczyło
się właściwie po staremu. Od Stena wiedzieli, że armatorzy częściej niż kiedyś
ubezpieczają swoje statki i ładunki. Nie wszyscy jednak, którzy zgłaszali się do
banku Monstrupa, mogli liczyć na pomoc. W niespokojnym czasie wojny
należało dokładnie sprawdzać, z kim podpisuje się umowy, dlatego tych, którzy
nie byli w stanie wpłacić zaliczki, odsyłano do innych banków. Transport
towarów na frachtowcach był obarczony dużym ryzykiem i wysokimi
kosztami, ale przynosił krociowe zyski.
Powóz, którym jechała Sebjorg, minęli dwaj żołnierze na koniach;
zasalutowali jej, a ona pomyślała: jacy młodzi. Nie dziwiła się, że niektórzy
próbują uniknąć służby. Ciarki ją przechodziły, ilekroć wyobrażała sobie pole
bitwy, walki na bagnety i huk armat. Słyszała, że Prusacy sprowadzili jakieś
potężne działo, prawdziwą bestię o dużym zasięgu, która powodowała wielkie
straty w duńskich szeregach. Zamknęła oczy i przypomniała sobie chłopaka,
który ukrywał się w pałacowej piwnicy. Oboje się przelękli, gdy odkryła jego
obecność. Jeszcze nie do końca otrząsnęła się ze strachu.
Zmusiła się, by myśleć o czymś przyjemnym. Wyobraziła sobie Allinę i jej
kolekcję żab. To niesamowite, ile ta dziewczyna zebrała różnych okazów: z
kości słoniowej, jadeitu, drewna czereśniowego, hebanu, porcelany i szkła; żab
przykucniętych, skaczących, z listkiem w pysku, z przekrzywionym łebkiem...
Sebjorg uśmiechnęła się do siebie. Niektóre figurki były zabawne, zresztą sam
pomysł zgromadzenia takiej kolekcji wydawał jej się oryginalny. Na ogół
bowiem kobiety zbierały spinki do włosów, figurki z porcelany lub
miniaturowe portrety, a mężczyzni broń, tabakiery albo zegarki. Ale żaby?
Nigdy wcześniej nie słyszała o takiej kolekcji. Ciekawe, czy coś przybyło
Allinie od ostatniego razu, gdy się widziały.
Natomiast Augustin, brat Alliny, miał ciekawe zbiory srebrnych guzików.
Sebjorg od razu nawiązała z nim nić porozumienia. Obejrzała bardzo dokładnie
jego skarby i zaczerpnęła parę pomysłów na wzory i fasony guzików. Augustin
z zaciekawieniem słuchał jej opowieści o pracy złotnika, wpatrując się w nią
tak intensywnie, że mimowolnie spuszczała wzrok. Zachowywał się jednak
nienagannie i odnosił do niej z przyjaznią, toteż bardzo lubiła z nim rozmawiać.
Rodzeństwo Veby doskonale orientowało się w tym, co się dzieje w kraju.
Prowadzili więc wspólnie niezwykle interesujące dyskusje. Oczywiście, w
Vebygard Sebjorg najwięcej czasu spędziła z Alliną i bardzo się cieszyła, że
znów ją zobaczy. Wiele je łączyło. Teraz, co prawda, pogoda nie sprzyja
przejażdżkom konnym, ale Sebjorg nie miała wątpliwości, że nie będą się
nudzić. Wolałaby jednak zastać także Augustina, bo wówczas rozmowy byłyby
jeszcze ciekawsze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]