[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tabby spojrzała na niego z obawą. Nick uspokoił ją na
tychmiast.
- Nie zamierzam wracać do FBI - zapewnił. - Inne po
mysły, o których ci kiedyś mówiłem, także nie wchodzą
w grę. Przestań się denerwować. Chcę nadal być prywatnym
detektywem. Nie pozwolę, żebyś się o mnie zamartwiała.
- Wcale nie proszę, żebyś rezygnował z ciekawej pracy
przez wzgląd na mnie - szepnęła uradowana.
- Wiem, ale nie chcę przysparzać ci trosk.
- Kocham cię - szepnęła, przymykając oczy.
Nick znieruchomiał. Popatrzył na Tabby z niedowie
rzaniem.
- Mimo wszystko? - zapytał. - Sporo się przeze mnie
nacierpiałaś.
- Trudno jest zabić miłość, Nick. Kto kocha, wiele potrafi
znieść.
- Chyba to prawda. Byłem okropny.
Przytuliła go i po raz pierwszy uświadomiła sobie, że będą
razem na dobre i złe. Popatrzyła mu w oczy.
- Małżeństwo to poważna sprawa. Moim zdaniem zawiera
sieje raz, na całe życie.
146
SAMOTNIK Z WYBORU
- Ja również tak sądzę - odparł z powagą. Po chwili dodał
mentorskim tonem: - Nie zapominaj, że jestem prawnikiem.
My, juryści, trzymamy się określonych zasad. Muszę ci wy
znać, że wielu znajomych uważa mnie za okropnego nudzia
rza. Kobiety, z którymi się umawiałem, liczyły na romans
z nieokrzesanym osiłkiem, bo tego rodzaju typki widuje się
w telewizji. Nie pasuję do takiego wizerunku. Zamiast bie
gać po mieście z karabinem maszynowym, wolę dyskutować
o najsłynniejszych procesach i czytać dobre kryminały.
- Ja również lubię takie książki, zwłaszcza jeśli autor zna
dobrze policyjną i sądową procedurę.
- Trafiłaś w sedno. - Popatrzył z czułością na Tabby. -
Widzisz, mamy wspólne zainteresowania. Poza tym oboje
lubimy dzieci.
Wstał i wyciągnął ramię, by pomóc Tabby wstać. Okrył ją
szlafrokiem. Pomaszerowali do kuchni, trzymając się za ręce.
Nick poprosił o kawę. Był zmęczony. Przyjechał do narzeczo
nej prosto z lotniska.
- Rozpus'ć włosy - powiedział nagle.
Zaskoczona Tabby odwróciła się i popatrzyła na niego sze
roko otwartymi oczyma.
- Uwielbiam patrzeć, jak opadają ci na ramiona - mruk
nął. - Wydawało mi się, że celowo upinałas je w kok, bo
wiedziałaś, że jestem nimi zachwycony. Chciałaś mi do
kuczyć.
- Coś w tym jest - odparła, uśmiechając się nieśmiało.
Wyjęła spinki i potrząsnęła głową, by loki opadły jej na
plecy. Nick pokiwał głową,
- Tak jest o wiele lepiej. - Obrzucił Tabby badawczym
147
148
SAMOTNIK Z WYBORU
spojrzeniem i dodał nieufnie: - Tamtego wieczoru, gdy Da
niel cię pocałował, miałaś' rozpuszczone włosy.
- To był przypadek - odparła, lekceważąco machając
ręką.
- Jasne. - Nick westchnął. - Tęskniłem za tobą. Zawsze
mi się wydawało, że w domowych pieleszach zanudzę się na
śmierć. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszają
co. - Teraz wychodzi na to, że najgorsza jest samotność.
- Racja - odparła, starannie mieszając kawę.
Nick pochylił się nad stołem, chwycił nadgarstek Tabby
i przyciągnął ją do siebie.
- Z początku nie będzie mi łatwo - oznajmił z powagą.
- Ciebie również czekają trudne chwile. Tak mi się przynaj
mniej wydaje. Niełatwo będzie przywyknąć do żyda we dwo
je. Każde z nas ma swoje przyzwyczajenia. Będę się starał,
jeśli zechcesz...
- Nie jestem pewna, Nick...
Zmusił Tabby, by spojrzała mu w oczy.
- Kochasz mnie. To ci da pewność. - Pochylił głowę
i musnął wargami jej usta. - Jedno musimy ustalić. Żadnych
erotycznych szaleństw przed ślubem. Nie byłem wobec ciebie
w porządku. Chcę to naprawić.
Serce Tabby kołatało jak oszalałe. Nick z powagą mówił
o nowym życiu. Nagle wybuchnęła śmiechem.
- Straszny z ciebie konserwatysta.
- Zasady, które mi wpojono przed laty, doszły znów do
głosu - odparł z ponurą miną.
- Dzięki zasadom i normom moralnym istnieje cywiliza
cja - stwierdziła Tabby, jakby zaczynała wykład. - Zwróć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]