[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będziesz mnie mógł zabrać, kiedy tylko przyznają
nam koncesjÄ™.
Nagle głos zaczął jej drżeć. Zacisnęła powieki
W pogoni za szczęściem 77
i uświadomiła sobie, jak bardzo jest przerażona. Tak
cholernie przerażona. Nie chcąc, żeby strach zawład-
nął nią do reszty, zaczęła robić głębokie wdechy,
próbując sprawić, by jej mięśnie się rozluzniły.
Nie mogę zaufać uciekinierce. Masz mnie za
idiotę? Manny zainwestował w ciebie duże pienią-
dze. Wracasz do Sedony.
Jestem dla ciebie tylko czekiem. Dlaczego mnie
to nie dziwi, że tak ci zależy na kasie? Chyba nie
robiłbyś tego, gdyby zależało ci na ludziach.
Strach przerodził się w panikę. Wiedziała, że go
nie przekona.
Wiesz, że to cios poniżej pasa. Dbanie o ludzi
a byciem łowcą nagród to dwie różne rzeczy. To jest
mój zawód. I tyle. Aresztuję cię za to, że uciekłaś.
A teraz wskakuj do samochodu.
Tego jej już było za wiele. Uderzyła go mocno
w brzuch, tak że aż jęknął z bólu. Zanim zdołał złapać
oddech, była już za sklepem. Dogonił ją niedaleko
podjazdudladostawców. Wyciągnął ręce. Odskoczyła
na bok w desperackiej próbie uniknięcia jego uścisku.
Ale złapał ją od tyłu, przyciskając jej plecy do
swojej twardej piersi. ObjÄ…Å‚ ramionami jej ramiona.
W panice pchnęła go do tyłu tak, że stracił równo-
wagę i uderzył plecami o ścianę sklepu.
Dysząc ze zmęczenia i strachu, powiedziała:
Puść mnie, proszę. Kręciła się na wszystkie
strony, próbując się uwolnić.
Już w porządku, Maxie. Uspokój się.
78 Karen Anders
Jego głos był cichy i łagodny. Odwrócił ją twa-
rzą do siebie. Dłońmi w kajdankach uderzyła go
w pierÅ›.
Puść mnie.
Nie mogę, Maxie. Przecież wiesz, że nie mogę.
Osunęła się na niego. Z delikatnością i troską,
która ją zaszokowała, przycisnął jej twarz do swojej
szyi i zaczął gładzić jej włosy.
Zamknęła oczy, żeby się nie rozpłakać. Czuła się,
jakby zaraz miała się rozpaść.
Zaklął pod nosem. Potem złapał ją za brodę
i podniósł jej głowę.
Posłuchaj. Przepraszam, że byłem taki niewraż-
liwy. Miałaś rację. Nie ma nic fajnego w byciu
oskarżonym o coś, czego się nie zrobiło. Mnie też by
się to nie podobało. Uwierz mi, że w normalnych
okolicznościach dbam o ludzi. Teraz jednak mam
robotÄ™ do wykonania.
Znieruchomiała. Jego dotyk ją poraził. Spojrzała
na niego i zdała sobie sprawę z tego, że w jego
słowach kryje się niepokój. Zamknęła oczy i po-
stanowiła wziąć się w garść.
Skoncentrowała się na tym, co powiedział, spoj-
rzała mu w oczy i skinęła głową na znak, że
zrozumiała. Austin popatrzył na nią, a potem po-
trząsnął lekko jej głową.
Wszystko w porządku? spytał miękkim
i ochrypłym głosem.
Musiałam spróbować ucieczki.
W pogoni za szczęściem 79
Wiem. To naturalne. Każdy uciekinier uświa-
damia sobie w pewnym momencie, że wróci i będzie
musiał stawić czoło temu, przed czym uciekł. To jest
właśnie ten moment. Rozumiem twoją panikę.
I współczuję ci.
Znowu skinęła głową i posłusznie poszła za nim
do samochodu. Kiedy już siedzieli w środku, nachylił
siÄ™ i rozpiÄ…Å‚ jej kajdanki.
Myślę, że w samochodzie nie będziesz ich
potrzebować.
Coś w niej pękło. Zadrżała. Czując się zbyt słaba,
żeby mówić, wyciągnęła dłoń i położyła na jego
przedramieniu.
Dziękuję. wyszeptała.
Austin patrzył na nią przez chwilę, a potem
odwrócił się i uderzył obiema pięściami w kierownicę.
Osłabiona atakiem paniki Maxie spojrzała na
niego, nie będąc pewna, jak ma rozumieć jego
zachowanie, po czym cicho wyszeptała:
Austin?
Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. Zacisnął
dłonie. Ogarnęła ją nagła rozpacz. Zdjęła rękę z jego
ramienia, położyła dłonie na kolanach i zacisnęła
mocno, usiłując nie wybuchnąć płaczem.
Austin zmienił pozycję, a potem uniósł dłońmi jej
głowę.
Nie rób tego, blondyneczko szepnął. Proszę
cię, nie płacz.
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. Austin
80 Karen Anders
dotknął jej policzka, włosów, a potem westchnął
przeciągle, poprawił się na siedzeniu, przysunął ją do
siebie i objÄ…Å‚.
Maxie oparła się o niego, nie mogąc pozbierać
myśli. Jego współczucie to było dla niej zbyt wiele.
Skuliła się w jego ramionach i wtuliła mokrą twarz
w jego szyję. Przysunął jej głowę jeszcze bliżej, czuła
na twarzy jego ciepły oddech. Milczał.
Dzwonek telefonu sprawił, że się rozdzielili.
Austin przystawił aparat do ucha.
Taggart.
Słuchał przez chwilę, a potem podrapał się w nos.
Mam ją. Za półtora dnia będę w Sedonie
odezwał się już zupełnie swobodnym głosem.
Wyczuwając jego odwrót, Maxie odsunęła się
i powróciła na własne siedzenie. Znowu ogarnął ją
strach. Znowu była sama. Zadrżała, kiedy poczuła
metal na swoich nadgarstkach.
Przykro mi, Maxie. Nie mogę więcej ryzyko-
wać.
Kiedy dojechali do Albuquerque, największego
miasta Nowego Meksyku, było już pózno. Miasto
rozciągało się na prawie dwadzieścia pięć kilomet-
rów od pokrytych lawą skał na zachodzie do stro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]