[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Meghan, to po ciebie przyjdę? Błagam cię, zgódz się.
- Quinn, ja...
Postawił wszystko na jedną kartę:
- Kerstin, zrozum, nie chcę, by stała ci się krzywda. Walczyła z sobą. Tak
bardzo pragnęła odnalezć siostrę, a z drugiej zdrowy rozsądek podpowiadał, że Quinn
ma rację.
- Rozumiem, że...
- Nic nie rozumiesz, Kerstin. Nigdy nie widziałaś trupa, a ja tak - powiedział
stanowczo, kładąc jej ręce na ramionach. - To nie jest zabawa.
- Jeśli chciałeś mnie przestraszyć, to ci się to udało.
- Bardzo dobrze.
- Ale nie licz na to, że ze strachu schowam się do kąta i przestanę szukać
Meghan.
- Rozumiem i naprawdę cię podziwiam. Czy w takim razie zgadzasz się zostać
po tej stronie parku? Masz moje słowo, że będę cię na bieżąco wszystkim infor-
mował.
- Pod warunkiem, że gdy tylko znajdziesz Meghan, przyjdziesz tu i wspólnie się
naradzimy, jak ją odciągnąć od Peppera. Domyślam się, że wszystko zależy od tego,
gdzie ona będzie i jeszcze od tysiąca innych rzeczy, których nie jesteśmy w stanie
przewidzieć. Jednak pamiętaj, niczego nie wolno ci robić beze mnie!
- Przysięgam.
- Dobrze. W takim razie zostaję.
Był piątkowy wieczór. Robiło się coraz tłoczniej, bo dojeżdżały wciąż nowe
osoby. Festiwal kończył się dopiero w niedzielę. Kerstin w towarzystwie Jima i Cindy
przysłuchiwała się występom jakiegoś zespołu, przeklinając w duchu swój zbyt uległy
charakter. %7łałowała, że puściła Quinna samego. Nerwy miała napięte jak postronki.
- 53 -
S
R
Dałaby sobie rękę uciąć, że w ostrym świetle reflektorów przez ułamek sekundy
widziała Meghan. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, zaczęła się przepychać przez
zgromadzony pod sceną tłum. Za wszelką cenę starała się odnalezć kobietę, która
mignęła jej przed oczami.
Przeklinała się w duchu za to, że straciła pierwszą i być może ostatnią szansę
odnalezienia siostry. Dostało się też Quinnowi, bo to przez niego siedziała z Jimem i
Cindy, zamiast prowadzić poszukiwania.
Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy w piersiach zabrakło jej tchu. Była w
najdalszej części parku. Rozejrzała się dookoła i dopiero w tym momencie dotarło do
niej, gdzie trafiła. Quinn nie przesadzał ani trochę. Znalazła się pośród typów spod
najciemniejszej gwiazdy. Nogi zrobiły się jej miękkie ze strachu. Próbowała unikać
wzroku otaczających ją ludzi, którzy pili za dużo, głośno rechotali i przerzucali się
przekleństwami. Wyglądali odstręczająco, nie tak jak Jim i jego kumple. Również
kobiety nie miały w sobie nic z Cindy. Były hałaśliwe i wulgarne.
Kerstin zaczęła biec, żeby szybciej znalezć się w pobliżu jasno oświetlonej
sceny. Wydawało się jej, że dzielą ją od niej długie kilometry przestrzeni. Nagle z tyłu
schwyciły ją muskularne ręce. Poczuła zapach stężonej whisky. Mężczyzna, który ją
zatrzymał, był obrośnięty jak małpa. Kerstin nie potrafiła określić jego wieku.
- Dokąd to, ślicznotko? - zapytał, rozbierając ją wzrokiem. - Zostań z nami.
Zabawimy się. Ze mną i Neilem na pewno nie będziesz się nudzić, prawda, Neil?
- Prawda, Weaver.
%7łołądek podszedł Kerstin do gardła. Ledwie oddychała. Spróbowała odsunąć
się od nachalnego faceta. Zdołała jedynie odepchnąć jego dłoń, którą obmacywał jej
pośladki.
- Dzięki za zaproszenie, ale muszę wracać...
- Nic nie musisz, laluniu - powiedział grubiańsko Weaver i wrzucił ją na
siodełko motocykla.
Był przerażająco silny. Za nią usiadł Neil. Kerstin próbowała zastanowić się
nad swoimi szansami. Obawiała się jednak, że dyskusja z pijanymi i podnieconymi
brutalami na wiele się nie zda.
- 54 -
S
R
- Posłuchajcie, chłopaki - zaczęła, strącając jednocześnie ze swego biustu dłoń
Neila. - Bardzo się cieszę z waszej propozycji, ale naprawdę nie mogę...
- Puśćcie ją!
Na widok Quinna Kerstin prawie zaczęła krzyczeć z radości. Trzęsła się cała,
nogi miała jak z waty, ale mimo to błyskawicznie zeskoczyła z motoru. Rzuciła się w
stronę swego wybawcy i nagle poczuła z tyłu ostre szarpnięcie.
- Co się wtrącasz, koleś! Nie twój zafajdany interes!
- Mój, mój. Ręce z daleka od tej kobiety!
- Aaa, o to ci chodzi? - zapytał Weaver z lubieżnym uśmieszkiem.
Przyciągnął Kerstin do siebie, jedną ręką obscenicznie złapał ją za brzuch, a
drugą położył na jej nagim udzie. Nie widziała twarzy Weavera, ale wystarczyło jej to,
co zobaczyła w oczach Neila.
Nie ruszała się. Podświadomie wiedziała, że mogłaby w ten sposób
sprowokować nie tylko Weavera, ale i Quinna. Podniesione głosy zwróciły uwagę
innych. Kerstin modliła się tak żarliwie, jak nigdy dotąd.
Rozmowa przybierała coraz bardziej niebezpieczny obrót, ale Quinn panował
nad sobą. Był skupiony i zimny jak tygrys przed morderczym skokiem. Był obcy i
przerażający. Kerstin prawie przestała się bać Weavera i Neila, teraz prawdziwym
lękiem napawał ją Quinn. Jeśli wcześniej miała jakieś wątpliwości, to teraz ostatecznie
się ich pozbyła. Ten człowiek naprawdę był zdolny do popełnienia zbrodni.
- Jeśli jej nie puścisz...
Weaver zarechotał głośno, nie potrafił jednak ukryć wzrastającego w nim
strachu.
- To co mi zrobisz, koleś? Zabijesz mnie?
Quinn wzruszył ramionami, jakby to były rzeczy, o których rozmawia
codziennie przy śniadaniu.
- Chyba że będziesz miał większego pecha.
Jego głos był spokojny, opanowany. Nie zwracał uwagi na otaczający ich tłum.
Kerstin zapewne nie była jedyną osobą, która dostrzegła w oczach Quinna śmiertelną
determinację. Nie jej groził, a mimo to ledwie oddychała z trwogi. Zbierało się jej na
wymioty.
- 55 -
S
R
Neil również był przerażony. Próbował nie dać tego po sobie poznać, ale
zdradzało go spojrzenie. Uścisk Weavera zelżał na tyle, że Kerstin zdołała odskoczyć
na bok. Stanęła obok Quinna, ale instynktownie wiedziała, że nie powinna go dotykać.
Napięcie rosło. I nagle dobiegł ich ponury głos:
- Coś nie tak, Irlandczyku?
Do Quinna zbliżył się mężczyzna wymiarami i temperamentem przypominający
Daddy'ego.
- Nie, Sonny - odparł Quinn zimnym jak stal głosem. - Chyba wszystko gra.
Kerstin rzuciła spojrzenie przez ramię. Tłum się rozstępował. Do Quinna i
Sonny'ego podchodzili jeden za drugim faceci, których przestraszyłby się sam diabeł.
- Tak właśnie myślałem - powiedział z uśmiechem Sonny. - Coś mi się zdaje, że
Weaver ma kłopoty z pamięcią. Zapomniałeś, że to kobieta Quinna, Weaver?
- No właśnie. Ja tylko żartowałem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]