[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na pamięć. Może się to panu wydać nieprawdopodobne, ale nie mogę powiedzieć nic więcej. Jest
możliwe, że tę tajemniczą rzecz miał pułkownik Harrison.
Spojrzeliśmy z Jackstrawem na siebie. Człowiek, który mnie uderzył, spieszył się. Zdawałem
sobie sprawę, że walczę jak ślepiec z przeciwnikami, którzy przewyższali mnie i przebiegłością, i
bezwzględnością. Wiedzieli, że Joss nie mógł naprawić swojego nadajnika. W konsekwencji
zrozumieli, że rozmawiałem z Hillcrestem. Wiedzieli o tym, gdyż sam im powiedziałem, że nasz
aparat znajdujący się na traktorze ma maksymalny zasięg stu pięćdziesięciu kilometrów. Wniosek
nasuwał się więc sam: albo Hillcrest rozmawiał ze mną z baraku stacji, albo znajdował się jeszcze
bliżej. Powiedziałem im również, że Hillcrest i jego ekipa nie powrócą wcześniej jak za dwa lub
trzy tygodnie. Jego nagły powrót był więc wydarzeniem, którego nie można było przewidzieć,
wydarzeniem nadzwyczajnym. Nietrudno zgadnąć, co było przyczyną. Przypuszczam, że wiedzieli,
iż poprosiłem Hillcresta, aby zbadał przyczyny katastrofy.
Zdumiewała mnie bezczelność bandytów, którzy byli pewni, że władze nie podadzą żadnych
motywów tłumaczących wypadek, i dlatego pozbawili mnie jedynego dowodu, pozwalającego
zrozumieć, o co chodzi. Niestety, za pózno było na lamenty.
Przeszedłem na nadawanie.
Dziękuję. Proszę jeszcze raz skontaktować się z Uplavnikiem i zażądać za wszelką cenę,
żeby podali nam prawdziwe przyczyny wypadku& W jakiej odległości znajdujecie się od nas? My
od południa zrobiliśmy tylko trzydzieści pięć kilometrów. Mróz trzyma. Mamy poważne trudności
z chłodnicą. Koniec.
Zrobiliśmy zaledwie dwanaście kilometrów od południa. Wydaje mi się&
Przekręciłem gałkę.
Dwanaście kilometrów? powtórzyłem głuchym głosem. Czy dobrze usłyszałem?
Dobrze pan słyszał! W głosie Hillcresta brzmiała wściekłość. Czy pan sobie
przypomina cukier, który znikł z baraku? Odnalazł się! Pańscy kochani przyjaciele wrzucili go do
paliwa. Jesteśmy zupełnie sparaliżowani.
ZRODA, ÓSMA WIECZOREM CZWARTEK, CZWARTA PO POAUDNIU
Ruszyliśmy kilka minut po dziewiątej. Początkowo miałem zamiar, posługując się wszelkiego
rodzaju wybiegami, a nawet uszkadzając silnik, pozostać na miejscu przez wiele godzin, w każdym
razie dopóty, dopóki mordercy, zaniepokojeni celowo przeciąganym postojem, nie przeszliby do
ataku. Zaplanowałem, że po godzinie czy dwóch Jackstraw wezmie swój sztucer, z którym nie
rozstawał się ani przez chwilę, a ja pistolet i będziemy pilnować wszystkich aż do przybycia
Hillcresta. Gdyby sprawy ułożyły się tak, jak myślałem, dotarłby do nas około północy. I wtedy
nasze kłopoty zakończyłyby się.
Niestety, stało się inaczej. Nowoczesny traktor był unieruchomiony. Mahler słabł z każdą
chwilą, a Maria le Garde znajdowała się w stanie zupełnego wycieńczenia. Nie mogłem pozostać
na miejscu. Gdybym był twardszy, a przede wszystkim gdybym nie był lekarzem, mógłbym
przyjąć, że zarówno Mahler, jak i Maria le Garde są co najwyżej drobnymi pionkami w tej wielkiej
grze. Ich życie nie miałoby wtedy żadnego znaczenia. Podejrzanych mógłbym trzymać pod lufami
aż do przybycia Hillcresta, nawet gdyby miało to trwać dwadzieścia cztery godziny. Stan moich
chorych nie pozwalał jednak na to. Wiem, że była to z mojej strony słabość, ale słabość, z której
byłem dumny i którą dzieliłem z identycznie myślącym Jackstrawem.
Wsypanie cukru do benzyny ze złości przegryzłem wargi, przypominając sobie chwilę, w
której powiedziałem, że Hillcrest ma bardzo mały zapas paliwa to był diabelski pomysł!
Zacząłem podejrzewać, że mordercy potrafią zapobiec wszelkim ewentualnościom. Nie
przeszkadzało mi to oczywiście wierzyć, że Hillcrest będzie umiał wybrnąć z sytuacji, w jakiej się
znalazł, i przybędzie. Olbrzymia kabina jego pojazdu mieściła cały warsztat z narzędziami
potrzebnymi do zrobienia nawet kapitalnego remontu. Hillcrest powiedział mi, że jego kierowca
zdążył już rozebrać i przemyć silnik. Byłem prawie pewien, iż pozostali członkowie ekipy
zbudowali coś w rodzaju aparatu destylacyjnego i próbują oczyścić benzynę. Wszak Hillcrest
wiedział o różnicy temperatur wrzenia benzyny i cukru, a także i o tym, że pary, które powstaną w
czasie podgrzewania tej mieszanki, będą parami czystej benzyny. Aatwo je było skroplić i zebrać w
odpowiednim pojemniku.
Ale to była tylko teoria. Hillcrest w rozmowie ze mną nie był zbyt pewien, czy ta operacja
powiedzie się. Chciał, żebym mu coś doradził. Wydawało mi się, że nijak nie mogę mu pomóc.
Niestety, myliłem się, i to w sposób niewybaczalny. Wiedziałem przecież o czymś, o czym nikt
inny nie miał pojęcia, ale podczas naszej rozmowy radiowej nie pomyślałem o tym. I dlatego nic
nie mogło nas ustrzec od tragedii, która miała nastąpić. Nieświadomie zmarnowałem szansę
uratowania życia tych, którym los przeznaczył śmierć.
Traktor z ogłuszającym warkotem posuwał się powoli w kierunku południowo zachodnim.
Byłem pogrążony w czarnych myślach, ogarnęła mnie zupełna depresja, a jednocześnie wściekłość
jeżyła mi włosy. Instynktownie czułem, że spotka nas w najbliższym czasie jakaś straszliwa klęska.
Własna bezradność doprowadzała mnie do pasji.
Jak obronić niewinnych, którzy oddali się pod moją opiekę: chorego Mahlera, wyczerpaną
Marię le Garde, młodą, cichą Helenę, Margaret Ross& Zdawałem sobie sprawę, że mordercy mogą
uderzyć w każdej chwili. Mogli sobie przecież wyobrazić, że Hillcrest przekazał mi już to, co
powinienem był wiedzieć, i czekam teraz na odpowiedni moment, aby ich zdemaskować i
unieszkodliwić. Z drugiej strony oni również wyczekiwali sposobnego momentu, nie mogąc
dokładnie odgadnąć tego, co wiedziałem. Chcieli, by traktor ciągle posuwał się naprzód, by wciąż
zbliżał się do im tylko znanego celu, w którym pragnęli zadać mi decydujący cios. Kto? Bezsilność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]