[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiem.
- Ja też pochodzę ze szczęśliwej rodziny.
- Dlatego jeszcze się z nikim nie związałam. Widziałam już, jak wygląda prawdziwa miłość, i nie chcę żadnych
namiastek.
- Rozumiem - rzekł ostrożnie Harry.
Te nieoczekiwane zwierzenia trochę go zaskoczyły i wzruszyły zarazem. Wątpił wprawdzie, czy Rebeka
zdobyłaby się na taką szczerość w innych okolicznościach, lecz czuł się jak człowiek, który właśnie otrzymał
bardzo cenny dar.
Znowu zapadła cisza. Rebeka głaskała delikatnie futerko Gusa, a gdy pochylała głowę, słyszała wyraznie, że kot
próbuje mruczeć.
Do domu ojca Harry'ego przy Darling Street dotarli pięć minut pózniej. Budynek z piaskowca - niegdyś
zapewne piekarnię lub pub - przekształcono w przychodnię oraz przylegający do niej apartament.
Harry uprzedził rodziców o swym przybyciu, gdyż oboje czekali na niego w drzwiach gabinetu. W tej sytuacji
powitania były trochę zdawkowe, a Rebeka nie bardzo wiedziała, co się z nią dzieje.
- Cieszę się, że zadzwoniłeś - oznajmiła pani Jones, a jej mąż od razu przystąpił do badania.
- Harry miał, niestety, rację - rzekł po chwili. - Uważam, że nie wolno narażać tego biedaka na męki związane z
cewnikowaniem. Jest na to za stary. A tak... nie będzie cierpiał.
- Zajmiemy się kremacją - obiecała pani Jones, gdy już było po wszystkim. - Wejdzcie teraz do domu na
herbatÄ™.
- Bardzo dziękuję - odparła Rebeka, z trudem powstrzymując łzy - ale tata został sam w domu i...
- Zaraz do niego zadzwonię - zaofiarował się Harry. -Tak chyba będzie najlepiej. Zapytam, jak się czuje. Może
chce zostać sam. A ty musisz coś zjeść.
RS
Rebeka zdawała sobie sprawę z tego, że to najlepsze wyjście. Gdyby zaczęła rozmawiać z ojcem, na pewno by
się rozpłakała. Czyżby Harry aż tak wiele rozumiał?
- Dziękuję - szepnęła.
Poszła posłusznie za panią Jones do domu, a doktor został jeszcze przez chwilę w gabinecie. Harry nie zwlekał
z telefonem.
- Tak, Marsh. Dopilnuję, żeby zjadła - mówił. - A co z tobą? Dobrze, w takim razie nie będziemy się spieszyć.
Po chwili zakończył rozmowę.
- Odgrzeje sobie zupę i prosił, żebyśmy nie wracali zbyt szybko. Chce, żebyś trochę odpoczęła. W tej sytuacji
proszę, żebyś pozwoliła poczęstować się kolacją. Moja mama bardzo dobrze gotuje.
Rebeka nie mogła odmówić. Zresztą, gdyby wróciła do domu, czułaby się w obowiązku rozmawiać z ojcem, a
to nie wpłynęłoby kojąco na nerwy żadnego z nich.
Harry zachowywał się tego wieczoru wyjątkowo sympatycznie, a jego rodzice byli niezmiernie mili. Gdy
weszła za Harrym do kuchni, cudowny aromat kurczaka z grzybami pobudził jej dawno utracony apetyt.
Kuchnia stanowiła najwyrazniej serce tego domu. Ciepłe światło odbijało się od jasnych mebli w
skandynawskim stylu, a za przeszklonymi drzwiczkami kredensów kryły się bogate zbiory naczyń. Na
haczykach wisiały niezbędne przybory kuchenne, a rozmiary blatu wzbudziłyby zazdrość każdej kucharki.
W drugim końcu pomieszczenia znajdował się aneks jadalny, którego okna wychodziły na ogród i port. Na wi-
szących półkach poustawiano kolorowe, porcelanowe filiżanki.
- Nie siadajcie jeszcze do stołu - powiedziała Rhonda Jones i stanowczo podziękowała Rebece za wszelką
pomoc. - Proszę odpocząć. Najwygodniejszy jest ten fotel przy oknie.
Rebeka natychmiast skorzystała z propozycji. Była wyczerpana, ale powoli ogarniał ją spokój. Atmosfera tego
domu działała na nią kojąco.
Harry podał jej drinka. Gin z tomkiem. Najwyrazniej pamiętał, że to właśnie zamówiła w Centerpoint, gdy byli
tam na kolacji. On sam wybrał piwo.
Dziesięć minut pózniej na stole pojawiło się jedzenie.
- Zostawię was na chwilę - rzekła Rhonda. - My już jedliśmy, a ja muszę jeszcze gdzieś zadzwonić.
- Och, Harry... - zaczęła Rebeka, lecz nie mogła dokończyć zdania.
- Wszystko w porządku? - zapytał, patrząc na nią niespokojnie.
- Ja...
- Nie musisz kończyć - rzekł z uśmiechem. Odzyskała głos dopiero wtedy, gdy Rhonda wróciła do
kuchni.
- Bardzo pani dziękuję za wspaniałą kolację.
- Mam na imiÄ™ Rhonda, kochanie.
- W takim razie dziękuję ci bardzo, Rhondo. O wiele lepiej się czuję.
- Bardzo wiele dziś przeżyłaś. Masz ochotę na deser?
- Och, nie. Ja...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]