[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wał wezwać magiczny wiatr. %7łeglując dalej, zobaczy wieże, z początku niewyraz-
ne, maleńkie kropki i kreski, a potem łopoczące na nich barwne chorągwie. Białe
miasto w sercu świata.
Jedynie tchórzostwo trzymało go z dala od Havnoru. Lęk o własną skórę. Oba-
wa, że odkryje, iż jego rodzina odeszła. %7łe zbyt wyraznie przypomni sobie Anieb.
Bywały chwile, gdy miał wrażenie, że tak jak on wezwał ją za życia, tak ona
może go przyzwać martwa. Więz, która pozwoliła jej go ocalić, nie uległa ze-
rwaniu. Wiele razy Anieb odwiedzała go we śnie, stojąc w milczeniu, jak wtedy
gdy ujrzał ją po raz pierwszy w cuchnącej wieży w Samory. Ujrzał ją też wiele
lat wcześniej w wizji uzdrowicielki Telio, w gasnącym świetle obok kamiennego
muru. Teraz dzięki Elehal i innym ludziom z Roke wiedział już, czym jest ów
mur: oddziela światy żywych i umarłych. A w owej wizji Anieb wędrowała po
jasnej stronie, nie drugiej, biegnącej w ciemności.
Czyżby lękał się tej, która go uwolniła?
Halsując z silnym wiatrem, okrążył południowy przylądek i pożeglował do
Wielkiej Zatoki Havnorskiej.
* * *
Na wieżach Havnoru wciąż powiewały chorągwie; nadal rządził tam król.
Chorągwie należały do zdobytych miast i wysp. Królem był wojownik Losen.
Nie opuszczał już marmurowego pałacu przebywał w nim całe dnie, otoczo-
ny niewolnikami, patrząc jak miecz Erreth-Akbego niczym gnomon wielkiego
słonecznego zegara rzuca cień na dachy w dole. Wydawał rozkazy, a niewolnicy
odpowiadali: Tak się stanie, wasza wysokość . Ogłaszał audiencje i starcy przy-
bywali tłumnie, mówiąc: Jesteśmy posłuszni waszej wysokości , wzywał swych
60
czarnoksiężników i mag Wczesny zjawiał się, składając głęboki ukłon.
Spraw, bym mógł chodzić! krzyknął Losen, tłukąc sparaliżowane nogi
słabymi rękami.
Wasza wysokość odparł mag jak wiesz, moje mizerne umiejętności
nie wystarczyły, posłałem jednak po największego uzdrowiciela Ziemiomorza,
mieszkającego w odległym Narveduen. Kiedy się zjawi, wasza wysokość znów
będzie chodzić i tańczyć Długi Taniec.
Wówczas Losen zaczynał kląć i płakać, niewolnicy przynosili mu wino, a mag
wychodził z ukłonem, sprawdzając po drodze, czy zaklęcie paraliżujące wciąż
działa.
Utrzymywanie Losena przy władzy było dla niego znacznie wygodniejsze niż
otwarte rządy Havnorem. Zbrojni nie ufali czarnoksiężnikom, nie chcieli im słu-
żyć. Nieważne jak wielką mocą dysponował mag, nie zdołałby utrzymać armii
i floty, gdyby żołnierze i marynarze nie chcieli wykonywać rozkazów. Ludzie
lękali się i słuchali Losena od dawna, toteż posłuszeństwo weszło im w krew.
Przypisywali mu cechy, które istotnie posiadał: zdolności strategiczne, niezłomne
umiejętności przywódcze i bezwzględne okrucieństwo, a także cechy, których mu
brakowało na przykład władza nad służącymi mu czarnoksiężnikami.
Teraz na jego dworze pozostał już tylko Wczesny i kilku skromnych sztuk-
mistrzów. Wczesny wygnał bądz zabił wszystkich rywali do łask Losena. Od lat
samodzielnie rządził Havnorem.
Jeszcze jako uczeń i pomocnik Gelluka zachęcał swego mistrza do badań nad
księgami z Way. Póki Gelluka zaprzątało jedynie poszukiwanie rtęci, mógł działać
na własną rękę. Nagła śmierć Gelluka nim wstrząsnęła. Było w niej coś tajemni-
czego, jakiś brakujący element, osoba. Wzywając na pomoc usłużnego Ogara,
przeprowadził dokładne śledztwo. Rzecz jasna miejsce pobytu Gelluka nie by-
ło żadną tajemnicą. Ogar wytropił go aż do świeżej szramy na zboczu wzgórza
i oznajmił, że leży tu głęboko pogrzebany. Wczesny nie miał zamiaru go wykopy-
wać. Chłopca, który towarzyszył magowi, Ogar wytropić nie umiał. Nie potrafił
rzec, czy spoczywa pod wzgórzem wraz z Gellukiem, czy zdołał uciec. Nie pozo-
stawił po sobie żadnych śladów zaklęć, jak to zwykle czynią magowie, wyjaśnił
Ogar. Do tego całą noc padał ulewny deszcz i gdy Ogar natrafił na ślady, okazało
się, że należą do kobiety, która już nie żyje.
Wczesny nie ukarał Ogara za niepowodzenie, jednak mu tego nie zapomniał.
Nie przywykł do niepowodzeń i ich nie lubił. Nie spodobało mu się to, co Ogar
powiedział o Wydrze, toteż i o tym nie zapomniał.
%7łądza władzy karmi się sama sobą i stale wzrasta. Wczesny głodował, umierał
z głodu. Rządzenie Havnorem, krainą żebraków i biednych wieśniaków, nie da-
wało mu radości. Po co komu tron Mahariona, jeśli zasiada na nim jedynie pijany
kaleka? Po co pałace największego z miast, skoro mieszkają w nich jedynie płasz-
czący się niewolnicy? Mógł posiąść każdą kobietę, jakiej tylko zapragnął. Kobiety
61
jednak pozbawiłyby go mocy, odebrały siłę. Nie chciał, by kręciły się w pobliżu.
Pożądał wroga, przeciwnika, którego warto zniszczyć.
Od ponad roku szpiedzy donosili mu o tajemnym spisku obejmującym ca-
łe królestwo, grupkach zbuntowanych czarowników nazywających siebie Dłonią.
Spragniony walki, kazał zbadać jedną z tych grup. Składała się ze starych kobiet,
położnych i kopaczy rowów, uczniów kowalskich i małych chłopców. Rozwście-
czony i poniżony, Wczesny kazał ich stracić wraz z człowiekiem, który o nich
doniósł. To była publiczna egzekucja w imieniu Losena za zbrodnię spiskowania
przeciw królowi. Być może, ostatnio za rzadko stosowali podobne środki, jednak-
że sprzeciwiała się zasadom Wczesnego. Nie miał ochoty urządzać publicznego
widowiska z udziałem głupców, którzy go nabrali, przestraszyli. Wolałby pozbyć
się ich sam, po cichu żeby wroga przerazić, trzeba działać natychmiast. Pragnął
oglądać ludzi, którzy się go boją, czuć, smakować ich przerażenie. Ponieważ jed-
nak rządził w imieniu Losena, ludzie powinni obawiać się króla. Wczesny musiał
trzymać się z boku.
Wkrótce po egzekucji posłał po Ogara. Omówili jakąś ważną sprawę, a wtedy
stary szukacz zapytał:
Słyszałeś kiedyś o wyspie Roke?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]